Właściwie nie interesuje mnie buddyzm jako taki. Przecierpiałam zajmowanie się nim na studiach dalekowschodnich i dodatkowo na filozofii tylko ze względu na jego niewątpliwe związki z Chinami. Wchodzę do świątyń i oczytuję się o bóstwach ludowej wersji buddyzmu nie intensywniej niż o bóstwach taoistycznych czy naszych lokalnych, yunnańskich. A jednak - od czasu do czasu coś przykuje moją uwagę tym, że akurat wpasowuje się w moje myśli nieuczesane i poplątane uczucia.
Ostatnia podróż do Polski była nieco mniej trudna niż poprzednia, chwała lotosom. Miałam do załatwienia milion spraw - i wszystkie udało mi się załatwić. Powtarzam: wszystkie. Nigdy w życiu nie miałam takiego szczęścia. Mało tego, po zamknięciu ostatniej (i po paru dniach odpoczynku, bo ileż można?) nagle odczułam tak niezwykłą lekkość i radość, że nagle zaczęło do mnie docierać, jak wiele spraw i jak bardzo mi ciążyły. Niby wiedziałam, że coś tam nade mną jedno z drugim wisi, ale musi poczekać na swój czas, bo niestety Chiny są od Polski po prostu za daleko, więc pakuję gdzieś z tyłu głowy i w ostatnim kątku serca, a potem poprawiam koronę i zaiwaniam dalej. Dopiero gdy poczułam niespotykaną przez ostatnich parę lat lekkość i radość, nagle odkryłam, jak wielki był mój balast.
Wreszcie znów patrzę na świat w zachwyceniu, znów uśmiechem witam każdy poranek, znów mam czas i cierpliwość sprzątać z Tajfuniątkiem biblioteczkę i podbiurkowy bunkier. Znów marzę o gotowaniu, robieniu przetrworów, badmintonie, spacerach i porannej kawie niezakłóconej żadną sprawą-nie-cierpiącą-zwłoki, otulonej słońcem (względnie mżawką kunmińskiej pory deszczowej) i ptasim świergotem. Każde Teraz jest cudowne, pokropione herbatą i satysfakcją, lekkie jak chmurka.
Jak dobrze, że nietypowe anglojęzyczne kaligrafie zen autorstwa najsławniejszego bodaj wietnamskiego mistrza zen trafiły w me ręce właśnie teraz! Są... no cóż, są po prostu kwintesencją tego, co chciał nam przekazać mistrz Thich: skupieniem, medytacją, oddechem... mam nadzieję, że nie będę zbyt obrazoburcza, jeśli stwierdzę - modlitwą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.