Pod koniec lipca nadarzyła mi się okazja, by pójść na operę yunnańską, a dokładniej - na benefis z okazji sześćdziesiątych urodzin świetnej yunnańskiej śpiewaczki operowej Chen Yaping 陈亚萍, składający się z wyjątków z trzech lokalnych oper, w których Chen zabłysła. Wzięłam więc Tajfuniątko pod pachę i wybrałam się do centrum, za paifangi Konia i Koguta, do Wielkiego Teatru Południowo-Zachodniego 西南大戏院. Przechodziłam tamtędy setki razy; pierwszy raz udało mi się wejść na przedstawienie.
Opera yunnańska powstała ze zlepków innych tradycji operowych podkręconych yunnańskim folklorem mniej więcej za czasów cesarza Daoguanga, czyli w pierwszej połowie XIX wieku, a największy jej rozkwit przypadł na pierwszą połowę XX w. Od wojny z Japonią, gdy artyści zaczęli uciekać bądź parać się innym rzemiosłem, aż po dojście komunistów do władzy stopniowo traci na popularności, a już lata '90 XX wieku były gwoździem do trumny. Obecnie trwają prace nad przywróceniem Yunnanowi jego dziedzictwa, jednak w parkach i niewielkich teatrzykach łatwiej trafić na muzyków-speców od opery pekińskiej niż yunnańskiej. Nawet moja świekra, która w Yunnanie spędziła prawie całe życie, nie zna melodii i sposobu śpiewania właściwych operze yunnańskiej i szkoli się w pekińskiej. Dziś inscenizacjami tych szalenie popularnych niegdyś oper zajmują się głównie zespoły zawodowe z Kunmingu czy Yuxi, jednak w czasach świetności trupy opery yunnańskiej podróżowały nie tylko po sąsiednich prowincjach Guizhou czy Sichuan, ale też do Birmy, Tajlandii, Malezji czy Singapuru. W owych czasach istniały nie tylko zespoły zawodowe, ale również trupy amatorskie, stojące nieraz na bardzo wysokim poziomie. Teatry wystawiające przedstawienia opery yunnańskiej istniały nawet w takich maleńkich mieścinkach jak Mengzi, Gejiu czy Dongchuan. Miejmy nadzieję, że wpisanie opery yunnańskiej na chińską listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego (nastąpiło to dopiero w 2008 roku) pozwoli ocalić ją od zapomnienia.
Opera yunnańska charakteryzuje się mocnym połączeniem sztuki z życiem - nawet jeśli zdarzy się jakiś wydumany problem, zostanie opatrzony dosadnym komentarzem, nawet jeśli scena jest żywcem wyjęta z wielkiej klasycznej powieści, zostanie dodany lokalny smaczek. Postaci naszej opery są charakterne, zadziorne, pełne życia - to raczej nie łzawe diwy rodem z XIXwiecznych oper europejskich. Również i język jest bardziej niż w np. operze pekińskiej zbliżony do zwykłej, codziennej mowy reprezentantów niższych klas społecznych, co dodaje przedstawieniu kolorytu i ułatwia zrozumienie fabuły. Od siebie mogę dodać, że nawet w raczej smutnych "numerach" pojawiają się tu wątki komediowe, czasem bardzo rubaszne.
W sumie powstało około tysiąca yunnańskich oper. Niektóre opowiadają historie dobrze znane z innych chińskich tradycji operowych - jak opowieści o Sun Wukongu czy też rodem ze Snu o Czerwonym Pawilonie; inne związane są ściśle z historią czy legendami Yunnanu - mamy na przykład opowieść o ostatnim cesarzu dynastii Ming, który, zdradzony przez pewnego watażkę, dokonał żywota właśnie w Kunmingu czy też operę o Chen Yuanyuan czyli konkubinie tegoż watażki. Najważniejsze typy opery yunnańskiej łączą się z miejscami, w których powstały: opera z Yiliang (宜良滇剧) oraz opera z Fengqing (凤庆滇剧) są najbardziej znane, choć obecnie, ze względu na to, jak bardzo podupadła tutejsza tradycja operowa, trudno znaleźć specjalistów od konkretnych stylów yunnańskiej opery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.