2018-08-05

Kiedy byliśmy sierotami

Być może nadużyciem jest podciągnięcie Kazuo Ishiguro pod zakładkę "Azja", skoro pisze on i myśli po angielsku i to angielska rzeczywistość jest jego książkowym materiałem. Jednak popełnił on książkę o Chinach (częściowo) i właśnie dlatego o nim dziś piszę.
Po Kiedy byliśmy sierotami sięgnęłam, ponieważ poleciła mi to Mama. Mamy gust nie zawsze zgadza się z moim, ale przynajmniej mamy o czym podyskutować, jeśli się nie zgadzamy.
Tym razem się nie zgodziłyśmy. Mamie się podoba w książce to, co mnie najbardziej drażni, czyli rozmemłanie bohaterów, którzy są antybohaterami. Po jednej trzeciej książki błagałam już w duchu Christophera, żeby coś wreszcie zrobił i się otrząsnął. Nie udało się prawie do końca książki. Taka maruda. Brrr.
Poza tym - chciałam więcej od przedwojennego Szanghaju, który był wspaniały, a oglądany oczami marudnego bohatera mnie niestety też znudził. Tyle wspaniałych wątków - opium, kasyna, szpiedzy, konkubiny, międzykulturowa przyjaźń - i nic z tego wszystkiego nie wynika. Tak mi zazwyczaj niewiele do szczęścia potrzeba - okruch Azji, kilka myśli. Niestety, z tej książki nie udało mi się wykrzesać ani skrawka myśli.
Nie wiem, czy to kwestia autora czy moja. Ale żałuję trzech dni, które poświęciłam akurat na tę książkę.
Jest mi tym bardziej przykro, że zakochałam się bezpowrotnie w Okruchach dnia i miałam nadzieję, że inne książki tego autora będą tak samo subtelne i piękne.

2 komentarze:

  1. Chyba faktycznie nie warto. Lubimyczytac się nie myli - bardzo niska ocena pozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam zaufanie do lubimy czytać mam też ograniczone...

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.