W odleglosci mniej wiecej 10 kilometrow od Lijiangu znajduje sie czarodziejska kraina pagorkow (trzeba byc mna, zeby o gorkach Wyzyny Tybetanskiej pisac per pagorki, ale to juz insza inszosc ^.^) poprzeplatanych mokradlami, od czasu jakiegos majaca status rezerwatu przyrody. Nazwa pisana w chinskich znakach jest tylko transkrypcja fonetyczna nazwy w jezyku ludu Naxi, o ktorym juz kiedys pisalam; w tlumaczeniu znaczy wlasnie zdziczale i ubagiennione tereny oswojone grobla, nad jeziorem. Mamy bowiem nie tylko rzeczone mokradla, ale i piekne jeziorko, do ktorego inaczej niz grobla nie daloby sie sucha stopa dostac.
Ze zas Yunnan jest polozony dosc daleko od morza, wszystkie wieksze jeziora nazywaja sie tu „morze” czyli 海. Jest ono polozone 2437 metrow n.p.m., co moze dac Wam niejakie wyobrazenie o wysokosci wspomnianych przeze mnie „pagorkow”.
Dawnymi czasy w trakcie pory deszczowej powierzchnia jeziora dochodzila do 9 km2, a glebokosc do 9 metrow, za to w porze suchej nieraz calkowicie wysychalo. By sie przed tym uchronic, zbudowano wlasnie nasza groble, sluzaca nie tylko usprawnieniu komunikacji, ale i ochronie zbiornika wodnego przed takimi wyciekami.
Odkad poziom wody w jeziorze utrzymuje sie na mniej wiecej stalym poziomie, okolica chetnie jest odwiedzana przez wedrowne ptaki, ktore sa tutaj wielka atrakcja. Co roku przylatuje tu przezimowac ponad 30 tysiecy ptakow, z czego 9 na ponad 50 gatunkow znajduje sie pod scisla ochrona: gesi tybetanskie 斑头雁, tracze chinskie 中华秋沙鸭, zurawie czarnoszyje 黑颈鹤 i inne. Wlasnie dlatego od 1998 roku teren objety jest ochrona, a okolice naszego jeziora zmienily sie w miejsce odpoczynku zimowego ptakow wedrownych. Cale szczescie okolice sa jeszcze malo zurbanizowane, dzieki czemu jest malo glosnych i licznych wycieczek, nie ma jeszcze miliardow hoteli a ptaki nadal chca przylatywac... Dlatego okolice grudnia to najlepszy czas, by sie tam udac. Jest zimno, wieje jak w kieleckiem, ale to wlasnie wtedy mamy szanse podgladac ptactwo. Niestety, mnie sie nie udalo spedzic nad jeziorem switu badz wieczora, gdy ptakow jest najwiecej. W dodatku towarzysze moi halasliwi dosc byli – u Chinczykow obcowanie z prawdziwa natura nie jest jeszcze popularne; wola nature uczlowieczona, oswojona. Najbardziej zas czekaja na... pore karmienia. Trudno wszakze im sie dziwic – swieze ryby i mnie podeszly, a jakze, choc sa dziwnie drogie. Dawna spolecznosc rybakow zmienila sie bowiem w spolecznosc hmmm kowbojska. Malo ktory gospodarz oparl sie pokusie zakupienia malych tybetanskich konikow, odkad biura podrozy oferuja przejazdzke slynnym Szlakiem Konsko-Herbacianym 茶馬古道, ktory dawnymi czasy przebiegal wlasnie tedy.
Oprocz tego oczywiscie wynajmuja lodki tym co romantyczniejszym/zainteresowanym ptactwem gosciom. Na nieszczescie dla ubogich studentow i na szczescie dla miejsca calodniowa wycieczka, obejmujaca konna wyprawe i rejs po jeziorze, jest dosc droga – 500 yuanow od osoby. Oczywiscie, mozna probowac w tanszych biurach podrozy za 200 yuanow – ale wowczas taka wycieczka to dwie godziny konno, dwie na lodce, a reszta to zawracanie glowy. Akurat w tym wypadku warto zaplacic za dobra organizacje, dzieki ktorej mozna faktycznie cos zobaczyc.
Zakochalam sie w jeziorze, bo plywaja po nim lodki podobne troche do gondoli, z wioslami pychowymi albo po prostu dlugimi tyczkami i „gondolierami”, ktorzy spiewaja piesni ludu Naxi (choc zyje w okolicy okolo 10 grup etnicznych, Naxi stanowia 95% populacji) i opowiadaja cudne historie.
Bo jest czyste i widac cala faune i flore jeziora jak na dloni.
Bo chmury odbite w jeziorze udowadnialy istnienie Boga.
Zakochalam sie tez w dzielnych konikach, ktore pozwalaly soba kierowac nawet takim jezdzieckim oslom jak ja.
Zakochalam sie w tych pagorkach ^.^ Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.