2011-06-04

pozdrowienia z Xi'Anu

Poznalismy sie ponad pol roku temu. Jedna z moich chinskich siostrzyczek notorycznie mnie umawiala na randki ze swoimi znajomymi; on sie tez zalapal. Pracownik banku, jakis wysoki szczebel, forsy jak lodu, zaprosil mnie na najlepsze huoguo w moim zyciu (ach, te kacze jezyczki!), poznal ze znajomymi, obsypal prezentami i komplementami, a potem sie zachowal jak burak i juz nigdy nie mialam dla niego czasu.
Odezwal sie na QQ. Wrocil do rodzinnego miasta Xi'An, najprawdopodobniej na stale.
Pogadalismy chwile. Pyta, co ostatnio u mnie slychac i mowi, ze pilnie obserwuje bloga, wiec wie, ze ostatnio mam jakby gorszy humor, moze chcialabym o tym pogadac?
Powiedzialam, co mi w duszy gra. W sumie chyba potrzebowalam sie wypisac komus obcemu.
Slucha, slucha, milczy, a potem mowi:
"Wiesz... Nie przejmuj sie. Tacy jak on nie sa warci ani minuty Twojego czasu. A wiesz? Moze przyjechalabys do Xi'Anu na czas jakis? Wiesz, ja sie tu juz urzadzilem, a miasto przepiekne. Dalbym Ci na bilet, uwazam, ze warto, bys przyjechala i zobaczyla na wlasne oczy kolebke chinskiej kultury. Trzeba Ci wiedziec, ze swego czasu bardzo Cie polubilem - Twoja szczerosc, inteligencje, poczucie humoru i zywiolowosc. Gdybys tylko zechaciala - czekam na Ciebie w Xi'An".
Z tym facetem nic mnie nie laczy. Nie mamy ZADNYCH wspolnych zainteresowan, zadnych wspolnych tematow, roznimy sie jak ogien i woda. Jakiz biedak musi byc zdesperowany, skoro po pol roku nadal mysli o bialej dzikusce, ktora dala mu kosza... :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.