2010-10-04

w oparach absurdu

Mieszkanie w akademiku ma swoje dobre strony. Jedna to ta, ze poznaje dziwnych ludzi. Nalogowo. Na parterze na przyklad jest czteroosobowy pokoj meski, w ktorym mieszka dwoch Wietnamczykow, Tajwanczyk i Chinczyk. Troje z nich ma poczucie humoru; w zasadzie tylko ten Wietnamczyk przy drzwiach jest jakis taki dretwy. Za mlody pewnie...
Z Malym Wnukiem, Wietnamczykiem nr 1, zaprzyjaznilam sie w telewizji, gdy polnagi (w stroju Yi) spiewal i tanczyl piosenke alkoholiczno-weselna (slicznie spiewal zreszta). Gdy po sutej, zakrapianej kolacji wracalismy do akademika, okazalo sie, ze nadajemy na tych samych falach (pol godziny zesmy sie przekomarzali, dlaczego i kiedy ktore z nas bedzie nioslo to drugie na plecach do pokoju i do czyjego pokoju...). Potem wykorzystalam go raz do wniesienia baniaka wody pitnej na moje trzecie pietro - i sie zaczelo. Zawsze, gdy piore (to znaczy gdy pralka pierze, a ja sie nudze), laduje w ich pokoju. Ja ich w zamian karmie, a oni mnie probuja rozpic. Maly Wnuk mowi, ze gdybym jeszcze seksownie palila papierosy, bylabym jego idealem. Wielki Brat (Tajwanczyk) twierdzi, ze w poprzednim zyciu bylam Tajwanka. Chinczyk A Fei nazywa mnie "Biala Panienka" i gapi sie na mnie bezwstydnie, pokazujac pawie piorka, ale poniewaz poza tym jest w porzadku, w zasadzie sie lubimy.
Razu pewnego siedze, a A Fei ni stad ni zowad wrecza Malemu Wnukowi forse. Wyciagam wiec reke i mowie, ze tez chce. A Fei kreci glowa i mowi, ze to oplata za to, ze poprzedniej nocy Maly Wnuk z nim spal. Patrze wiec Malemu Wnukowi na rece i licze, po czym poklepuje go po ramieniu i mowie, ze chyba jest nie za dobry w te klocki, skoro zarobil zaledwie 60 kuajow. Na co Maly Wnuk patrzy na mnie z wyrzutem i odpowiada - przeciez to moj wspollokator, w imie przyjazni dalem mu znizke!
***
Dzis byl pingpong z Jednym Krzykiem Ptaka. Jak zwykle zlosliwosci, duzo smiechu, duzo sportu. Kiedy Maly Wnuk podszedl, coby do nas dolaczyc, akurat zamykali sale, cholera. Z Krzykiem Ptaka juz wczesniej bylam umowiona na obiad, ale stwierdzil, ze sie szarpnie i zaproponowal Malemu Wnukowi, zeby poszedl z nami. Maly Wnuk, w mocno chinskim grzecznosciowym stylu probowal odmowic, ze niby niedawno jadl i ze nie chce robic klopotu, na co Jeden Krzyk Ptaka - przypominam, nauczyciel i regularny Chinczyk! - odpowiada: swietnie sie sklada, ze juz jadles, dzieki temu bedzie wiecej dla nas!
***
Po tym trojosobowym obiedzie idziemy sobie, cieszac sie z pelnych brzuchow i gadajac o komputerach. To znaczy oni gadali. Jak zaczeli zadawac pytania, usmiechnelam sie slodko a niewymuszenie i powiedzialam, ze komputer to takie cos, co w srodku ma chochliki i ze nigdy nie zrozumiem, jakim cudem siec internetowa jest niewidzialna, skora nie da sie zrobic niewidzialnej sieci. Na co Jeden Krzyk Ptaka krzyknal na pol Kunmingu (co jest nie lada wyczynem, skoro jest to miasto 3x wieksze od Warszawy): nareszcie! Pytam: co nareszcie? A on, z nieklamana satysfakcja: nareszcie znalazlem dowod na to, ze jestes kobieta...

1 komentarz:

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.