Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z
japonia-info.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.
Pierwszy raz czytałam o pidżynie w Tomkach Szklarskiego. W ten sposób podróżnicy porozumiewali się z rozmaitymi tubylcami. Był to język uproszczony tak mocno, że aż śmieszny. Trzeba jednak pamiętać, że tak naprawdę pidżyn to nie jest jeden język, a wiele języków pidżynowych. Dziś zajmiemy się tylko jednym z nich - pidżynem chińsko-angielskim*.
Rozwinął się on w XVII wieku jako bodaj jedyna sensowna metoda porozumiewania się Brytyjczyków z Kantończykami. Kantoński okazał się za trudny, a Chińczycy nie mieli najmniejszego zamiaru zniżać się do nauczenia się porządnie języka Szekspira - no a handlować było trzeba. Chińsko-angielski pidżyn "zbudowano z około 700 słów angielskich z niewielkim dodatkiem słów pochodzących z innych języków. Gramatyka i składnia są bardzo proste i opierają się na pozycji słowa w zdaniu. Oznacza to, że kategorie gramatyczne wskazywane są raczej przez pozycję wyrazu w zdaniu niż końcówki fleksyjne" (
źródło). Pamiętajmy tu znów, że nie było jednego, ogólnochińskiego pidżynu, a jego lokalne wersje pojawiały się wszędzie tam, dokąd zawitały duże grupy obcokrajowców - np. w Szanghaju. Porozumiewano się nim bez większych przeszkód do końca XIX wieku, w dodatku szybko zaczął się rozprzestrzeniać po Chinach, ale również innych częściach Azji; dotarł również z chińskimi imigrantami do Australii i Stanów Zjednoczonych. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku Chińczycy zauważyli, że biali śmieją się z tego pokracznego i ubogiego języka, który przecież sami stworzyli. Dlatego jesli komuś zależało na pozahandlowych kontaktach z białymi, wolał się jednak nauczyć angielskiego. Tak, mnie też zdumiewa kolonialna koncepcja, że to tubylec musi się dostosować do przybysza, a nie odwrotnie. Ja wiem, że angielski wydaje się łatwiejszy od chińskiego, ale... No dobra, odbiegliśmy od tematu. Angielskiego zaczęto nauczać w szkołach, więc pidżyn całkowicie zniknął z chińskich ulic, zastąpiony
oksfordzką angielszczyzną czingliszem.
Jak brzmiał pidżyn?
Używano głosek zbliżonych do tych występujących w angielskim. To znaczy, Anglicy ich używali, bo potrafili je wymawiać, a Chińczycy bardzo się starali, ale zapewne zazwyczaj wymawiali te same słowa zupełnie inaczej niż obcokrajowcy, bo w kantońskim (a także w dowolnym innym chińskim języku) wielu angielskich brzmień nie ma. Poza tym wymowa zmieniała się również dlatego, że po chińsku sylaby są trochę inaczej zbudowane i trzeba było wyrazy pozmieniać tak, żeby Chińczyk był w ogóle w stanie je wypowiedzieć. Na przykład: do dziś Chińczycy mają ogromne problemy z wyrazami zakończonymi spółgłoskami innymi niż n, ng. Nic więc dziwnego, że take (tejk) zostało zamienione w takee (tejki). Jedna z moich uczennic nosiła angielskie imię Rose, którego nie była w stanie wymówić inaczej niż (rołsy) - ponieważ MUSIAŁA sobie zrobić z tego dwie sylaby. To brzmiało dokładnie jak 肉丝 ròusī czyli wieprzowina pokrojona w paseczki... Końcowe spółgłoski to dla Chińczyków zło. Dlatego w pidżynie outside wymawiano ausajd, a thief - tifo.
Większość pidżynowych słów pochodziła z angielskiego, ale były również perełki portugalskie, kantońskie, malajskie i hindi. Np.
- catchee: przynieść - z angielskiego catch, które wszakże znaczy łapać
- fankuei: białas - z kantońskiego 番鬼 - zamorski diabeł
- sabbee: wiedzieć - z portugalskiego saber
- two muchee: - ogromny, niepomierny - z angielskiego too much
Jeśli zaś chodzi o gramatykę, to przede wszystkim: upraszczamy. Żadnych deklinacji, koniugacji, czasów, ograniczona liczba zaimków. Przykładowe zdanie:
this have very poor place and very poor people: no got cloaths, no got rice, no got hog, no got nothing; only yam, little fish, and cocoa-nut; no got nothing make trade, very little make eat**
Logikę języka chyba najłatwiej pokazać na jeszcze prostszym przykładzie: "no can help" - co ma oznaczać "can't help it".
Chyba Chińczykom brakowało klasyfikatorów, czyli tej części chińskiego, którą większość obcokrajowców pragnie ominąć - po chińsku nie ma po prostu rzeczowników, każdy musi być zaklasyfikowany. My mamy swój jeden bochenek chleba, ale jeśli powiemy po prostu chleb, to też jest poprawnie. Po chińsku klasyfikator jest obowiązkowy, stąd perełki typu zatrudnianie kawałka prawnika: "You wantchee catchee one piecee lawyer" albo próba dodania klasyfikatora do herbaty:
"Thisee chop tea what name".
Po chińsku istniały podręczniki do nauki pidżynu. Typowe wyjątki z tego typu słowników wyglądają mniej więcej jak tego typu wierszyki:
来是康姆(khaonm / come)去是谷(koh / go)
przyjść to 康姆 [wym. kāngmǔ] (khaonm / come) iść to 谷 [wym. gǔ] (koh / go)
廿四洋钿吞的福(thentihfoh / twenty-four)。
dwadzieścia cztery po zagranicznemu to 吞的福 [wym. tūndìfú] (thentihfoh / twenty-four).
是叫也司(yasy / yes)勿叫诺(noh / no),
tak to 也司 [wym. yěsī] (yasy / yes), nie to 诺 [wym. nuò](noh / no)
如此如此沙咸沙(soghaeso / so and so)。
i tak dalej - 沙咸沙 [wym. shāxiánshā] (soghaeso / so and so).
Oczywiście, wymowa chińskich znaków różni się w zależności od dialektu. Czyli Kantończyk użyje innych znaków, by oddać brzmienie angielskiego słowa, niż szanghajczyk czy Dongbejczyk.
Co ciekawe, ten kulawy, ale bardzo przydatny język pośredni, wywarł wpływ na prawdziwą, legalną angielszczyznę - może nie BBC, ale chętnie i często używaną:
- long time no see to kalka językowa mandaryńskiego 很久不見 bądź, co bardziej prawdopodobne, kantońskiego 好耐冇見, znaczącego dosłownie "bardzo długo nie widać" [Ciebie] czyli dokładnie dawnośmy się nie widzieli. W angielskim początkowo fraza była używana żartobliwie - taki żart z łamanej angielszczyzny, ale obecnie znajduje się już pewnie w każdym słowniku.
- No go - czyli coś zakazanego, niedopuszczalnego.
Z kolei w chińskim dalekim pokrewieństwem z pidżynem pobrzmiewają niektóre fonetyczne "tłumaczenia" produktów czy rzeczy, z którymi Chińczycy zetknęli się przez obcokrajowców. Część jest zresztą używana do dziś; część została zastąpiona rodzimymi odpowiednikami.
- 安琪兒 [安琪儿] ānqí'ér - anioł. Dziś wprawdzie powszechnie używa się zchińszczonej wersji 天使 tiānshǐ (dosł. wysłannik niebios), ale na przykład sieć szpitali położniczych nazywa się właśnie 安琪儿妇产医院.
- 阿斯匹林/阿司匹林 āsīpǐlín - aspiryna
- 貝斯 [贝斯] bèisī - bass (gitara basowa)
- 咖啡 kāfēi - café - kawa
- 卡 kǎ - card
- 巧克力 qiǎokèlì - czekolada
i wiele, wiele innych.
No a teraz mamy czinglisz, ale dla równowagi - mamy również obcokrajowców, którzy z zapałem starają się opanować chiński. I zazwyczaj wychodzi im to równie średnio, co Chińczykom opanowanie angielskiego. Dzisiejszy pidżyn to dla mnie ta wersja pol-ang-chińskiego, którym rozmawiamy z kunmińskim gangiem Polaków, a także z ZB i Tajfuniątkiem. Idziesz na misieny? OK, tylko nie spicy!... Czy to zubożona wersja i język prostaków, skoro nie znajduję odpowiednika danego słowa, tylko posługuję się wtrętem z chińszczyzny czy angielszczyzny? Polemizowałabym. Zazwyczaj rozmówca przestaje drążyć, gdy go proszę, by w dwóch sylabach opisał ten konkretny rodzaj klusek ryżowych, które są nazywane misienami - w przeciwieństwie do mifen, hefen, bánh canh, bánh phở, idiyappam, sevai, khanom chin, kuantiao, juanfen, ersi... A nie zapominajmy, że misienów też jest kilka rodzajów. Różne typy makaronu ryżowego inaczej wyglądają, inaczej smakują, inaczej się je robi, z różnych typów różnie spreparowanego ryżu, a wreszcie się je inaczej przyrządza. Więc można nie truć, że misieny to po prostu kluski ryżowe - tak jak zupa to nie rosół. Tak, są kluskami ryżowymi, a rosół jest zupą, ale nie każde kluski ryżowe to misieny, tak jak nie każda zupa to rosół...
Marzę o świecie, w którym istniałyby zarówno świetnie zachowane języki oryginalne, jak i uproszczony Wspólny, jak u Endera - tylko może mniej oparty na angielskim (jedna z moich cioć była zapaloną esperantystką)? Niechby istniał taki ogólnoświatowy pidżyn dla ułatwienia podróży, dla biznesów, dla możliwości podstawowej komunikacji, a tylko jeśli ktoś chce, mógłby podjąć się tej pracy życia, którą jest próba opanowania drugiego języka w takim stopniu, by wiedzieć o nim prawie wszystko. Wierzę święcie, że choć istniałyby leniuchy, które Kali chcieć krowa i ani be ani me ani kukuryku ponad te podstawy, to zawsze byłoby wystarczająco dużo ludzi ciekawych świata, którym bardzo zależałoby na zrozumieniu drugiej osoby głębiej - między innymi dzięki opanowaniu jej języka...
A
tutaj poczytacie o japońsko-angielskim pidżynie.
** Baker, Philip, and Peter Mühlhäusler. "From business to pidgin." Journal of Asian Pacific Communication 1.1 (1990) - swoją drogą, spora część tej książki jest dostępna w google books i warta poczytania.