2024-06-27
Pewnego razu w Chinach 黄飞鸿
2024-06-23
2024-06-20
Letnie przesilenie 夏至
2024-06-16
Debregazja jadalna wodna konopia 水麻
2024-06-14
Wyspa kobiet morza
Przeczytałam sporo książek Lisy See; lubię je nie tylko za solidne osadzenie w Azji, ale przede wszystkim za oddanie głosu kobietom. Po milionie historii napisanych z męskiego punktu widzenia warto sięgać po te, które skupiają się na czymś innym, pokazują emocje, dopowiadają brakującą część historii. Dzięki nim możemy zrozumieć społeczności inne od naszej - a może nawet i te nasze?
Ta konkretna historia opowiada o nietypowej społeczności, skoncentrowanej wokół kobiet zwanych haenyeo, zajmujących się połowem owoców morza. Nigdy wcześniej o nich nie słyszałam - są ewenementem na skalę światową. Dzięki tej książce chętnie poczytam o nich więcej.
W trakcie studiów dalekowschodnich uczyłam się trochę o Korei - historia, kultura, szamanizm wymieszany z konfucjanizmem, okupacja japońska zastąpiona amerykańską, wojna domowa, terror... Szczerze mówiąc, historia XX wieku jest tak przerażająca, że znieczuliła mnie na gołe liczby ofiar. Tym bardziej cieszę się, że dane mi było zapłakać nad Koreańczykami i ich sobie uczłowieczyć, wyjąć z tabelek ze statystykami i nadać im twarze.
Mój jedyny zarzut wobec książki polega na tym, że mam wrażenie, że autorka cały czas pisze tę samą historię: o przyjaźni kobiet, która przez brak komunikacji, wzajemne niezrozumienie i egoizm przynajmniej jednej z nich rozpada się na kawałki, by na samym końcu ta druga wreszcie zrozumiała, co tak naprawdę się stało, ale wówczas jest już za późno. Czytając Wyspę... miałam déjà vu: czy to te same dwie dziewczyny, co w Kwiecie śniegu i sekretnym wachlarzu? A może te z Dziewcząt z Szanghaju? Chciałabym, żeby autorka dowiedziała się, że relacje międzyludzkie, w tym te między kobietami, mogą wyglądać inaczej.
2024-06-12
Operetka Pawia Królewna 孔雀公主花灯
2024-06-10
Święto Smoczych Łodzi w przedszkolu
duszonym kiełkującym bobem |
kiszonymi kaczymi jajami |
oraz dzongdzami mniejszości Buyi |
2024-06-07
Leniwe tofu 懒豆腐
- porcja zielonej soi (edamame) bez strączków i bez białawych błonek. U mnie na jedną cukinię potrzeba około 30 dag soi
- cukinia pokrojona w paseczki bądź starta na tarce o dużych oczkach
- smalec
- sól, pieprz, ewentualnie papryka/czosnek
- Opłukaną zieloną soję obgotować (około 5 minut) w niezbyt dużej ilości wody. Jeśli chcecie podkręcić smak papryką, to dodajcie ją właśnie teraz.
- Soję zmiksować (wraz z papryką) w blenderze.
- Paseczki cukinii obsmażyć na smalcu.
- Zalać zmiksowaną soją; gotować na małym ogniu do zgęstnienia i uzyskania pożądanej konsystencji (chcemy uzyskać coś w rodzaju zupy-kremu) - w zależności od tego, ile wody dodaliśmy na początku, czas będzie się różnić, ale danie powinno być raczej ekspresowe.
- Doprawić do smaku solą i pieprzem; można również dodać pieprzu syczuańskiego, płatków chilli, oleju chilli, słonej soi douchi, zmiażdżonego czosnku czy dowolnego innego dosmaczacza.
2024-06-05
召树屯 Zhaoshutun
2024-06-03
Operetka yunnańska huadeng 云南花灯
2024-06-01
motto
Kolejne trzy zdania różnią się tylko i wyłącznie przestawionym szykiem wyrazów; taka zabawa jest możliwa w chińskim, w którym nie ma deklinacji, koniugacji ani czasów. Na polski jednak tłumaczymy zgodnie z zasadami polskiej gramatyki:
Wszystko dla dzieci
Dla wszystkich dzieci
Dla dzieci wszystko.
Lubiłabym szkołę, która faktycznie działałaby w zgodzie z takim przesłaniem.
Ciekawostka: motto po chińsku to 銘 [铭] míng. Znak ma też drugie znaczenie: grawerować, wyryć. Czyli motto to takie słowa, które warto wyryć w kamieniu. Żeby jednak uniknąć nieporozumień, najczęściej się dookreśla:
- 座右銘 [座右铭] zuòyòumíng - motto, maksyma
- 銘言 [铭言] míngyán - motto, slogan