2025-05-11

przyciągaczka spojrzeń 显眼包

Tajfuniątko od zawsze przyciąga spojrzenia. Gdybym za każdy komplement, którym rzucają postronni przechodnie, dostawała złotówkę, obecnie bylibyśmy już ciężko bogaci. Oczywiście według mnie jest najpiękniejsza na świecie, więc w ogóle nie dziwią mnie te pełne zachwytu komentarze i westchnienia. Co innego ZB - wydaje mi się, że choć nie jest zaskoczony, to mocniej ode mnie odczuwa to, że nagle i on jest w centrum uwagi - bo przecież gdy ma zaszczyt prowadzić Tajfuniątko za rękę, nagle z anonimowego Chińczyka, jakich miliard na ulicach, staje się Kimś-Kto-Ma-Najpiękniejszą-Córkę-Świata. Nie może przejść nad tym do porządku dziennego, więc często pełnym admiracji tonem mówi, że Tajfuniątko jest prawdziwie "olśniewającą bułą". 
顯眼包 [显眼包] xiǎnyǎnbāo czyli dosłownie "bułka na parze przyciągająca spojrzenia" to stosunkowo nowe sformułowanie, w 2023 roku znalazło się na ogólnochińskiej liście dziesięciu najpopularniejszych slangowych słów. Samo 顯眼 [显眼] xiǎnyǎn nie jest slangowe - oznacza po prostu coś olśniewającego, przykuwającego wzrok i uwagę, rzucającego się w oczy. Dopiero dodatek 包 bāo jest nowością - to człowiek/rzecz/zjawisko, które są pełne jakiejś cechy - w tym przypadku są uosobieniem przykuwania uwagi. Przykuwać ją mogą zarówno wyglądem, jak i zachowaniem. Pierwotnie traktowane to było raczej jak wada, jednak obecnie jest to sformułowanie zdecydowanie melioratywne. O ile dawniej znaczenie było powiązane z aktywnym szukaniem sławy czy atencji (出風頭 [出风头] chūfēngtou) i chęcią bycia na świeczniku, a nawet popisywaniem się (耍寶 [耍宝] shuǎbǎo) - które to cechy były powszechnie uważane za nieskromne i niegodne - o tyle obecnie wiąże się raczej z dostrzeżeniem tego, że dana osoba jest żywiołowa, pełna energii, urocza, interesująca i ogólnie ma dobry "vibe". To ona rozkręca każdą imprezę, to ona sprawia, że lekcja przestaje być nudna, to dzięki niej wycieczka okazuje się być najfajniejszą przygodą. Nareszcie indywidualizm przestał być piętnowany, doczekując się w zamian pozytywnych konotacji. Nagle zamiast być typowym pingwinem lepiej być pingwinem skalnym, który jest gwiazdą rocka wśród pingwinów. 
Trzeba tu bardzo uważać, bo zmiana zaledwie jednego znaku/jednego tonu może zmienić tę pozytywną, ciekawą, przyciągającą uśmiechy osóbkę w coś znacznie mniej przyjemnego. 現眼包 [现眼包] xiànyǎnbāo, choć brzmi podobnie, znaczy coś zupełnie innego - być pośmiewiskiem, zrobić z siebie głupka. 現眼 [现眼] xiànyǎn to właśnie znaczy - wygłupić się, ośmieszyć się, stać się przedmiotem drwin. Tu już znaczenie jest zdecydowanie pejoratywne. 

Rośnij sobie zdrowo, moje kochane Tajfuniątko! Nie przeszkadza mi fakt, że przyciągasz spojrzenia. Bylebyś tylko była szczęśliwa i nigdy nie straciła tej pozytywnej energii, którą napełniasz swój świat - i nasz przy okazji też :)

2025-05-09

Muzeum w domu Hồ Chí Minha

Pamiętacie, jak zastanawiałam się, czy zabytkowy dom Hồ Chí Minha zostanie kiedyś wyremontowany? W końcu faktycznie się nim zajęto, a zamiast odnowić samą fasadę i machnąć pamiątkową tablicę, postanowiono zmienić ten dom w muzeum, które pokazuje kawałek historii Wietnamu w miejscach, w których jest ona zbieżna z historią Chin, a zwłaszcza Yunnanu (choć nie tylko). Poza maleńką (i niezbyt autentyczną) ekspozycją sprzętów umieszczonych w domu odnowionym w stylu epoki, mamy tutaj dużo archiwalnych fotografii (w tym fotografii starego Kunmingu - miejsc znanych ze spotkań wietnamskich rewolucjonistów), dokumentów i opisów, jak to wietnamski przywódca uczył się komunizmu od chińskiego przywódcy.
Ulica Huashan Południowa, przy której znajduje się muzeum.
Wszystkie opisy w muzeum są dwujęzyczne.
Kunmińskie "strefy działań" Ho Chi Minha.
Spotkanie Ho Chi Minha z Zhu De.
trasa kolei yunnańsko-wietnamskiej
ulubione miejsca spotkań wietnamskich rewolucjonistów: Budynek Wielkiego Widoku i pawilon Huizhong w obrębie Szmaragdowego Jeziora

W listopadzie ubiegłego roku premier Wietnamu odwiedził nasze muzeum; była to wizyta tak znacząca, że pisały o niej bodaj wszystkie większe gazety wietnamskie.
Nie jest to z pewnością miejsce, na które koniecznie trzeba zarezerwować pół dnia. Jeśli jednak przechodzicie tą ulicą choćby po to, żeby spróbować tradycyjnych kunmińskich słodyczy w Pomyślnej Piekarni, warto tu wstąpić choćby na pół godzinki i na przykład przyjrzeć się od wewnątrz tradycyjnej kunmińskiej architekturze.

2025-05-07

甲马 yunnańskie talizmany

甲马 jiǎmǎ (dosłownie: koń w zbroi) to tradycyjne drzeworyty mniejszości Bai, używane w celach sakralnych. Konkretnie: z pięknych obrazków robiono ofiary całopalne ku czci bóstw lub przodków. Najczęściej używano białego papieru i czarnego tuszu, jednak bywały okazje, dla których stosowano czerwony, zielony bądź żółty papier. Tematyka bywała różna: od oddawania czci personifikacjom natury czyli bóstwom lasu, skał, gór, księżyca czy ognia po bóstwa ludowe innego typu - jednym z przykładów może być sylwetka białego tygrysa, który był uważany za postać rozróżniającą prawdę od kłamstwa, innym bóstwa śmierci czy plag; znajdą się tu również inne bóstwa ludowe - Znachorka, Bóg Pieniędzy, duchy przodków i inne bóstwa bendżuistyczne. Używało się ich podczas wszystkich okazji, kiedy trzeba się było pomodlić: wesela, pogrzeby, powodzie, pożary, święta, urodziny, przed wyruszeniem w podróż i tuż po szczęśliwym powrocie... 
No dobrze, ale co to wszystko ma wspólnego z koniem? Otóż sama idea ofiary całopalnej pojawiła się u Bajów za sprawą wymiany kulturowej z Hanami, którzy tradycyjnie używali papierowych koni (czasem z bambusowym stelażem) do składania ofiar demonom i bogom. Drzeworyty odeszły wprawdzie daleko od pierwotnych sylwetek końskich, jednak zwyczajowa nazwa pozostała. 
Przez wyrafinowanych Hanów technika wykonania tych drzeworytów uważana jest za prymitywną, toporną i niedbałą. W dodatku postaci i stroje z drzeworytów są żywcem zaczerpnięte z bajskich tradycji, więc Hanowie generalnie raczej nic o nich nie wiedzieli i nie mogły się im podobać. Choć już Lu Xun z kolegami zbierał informacje na temat drzeworytów ludowych, nasze jiama zostały w zasadzie całkowicie pominięte. Przy takim nastawieniu można uznać za niemal cud, że zachowało się ponad osiemdziesiąt matryc tradycyjnych drzeworytów. Całe szczęście zorientowano się, że i to należy do kulturowego dziedzictwa i zaczęto ratować, co pozostało i kształcić nowych majstrów. W miarę prowadzenia badań okazało się, że ten typ drzeworytów znany był nie tylko w Dali i okolicach, ale również w Baoshan, Tengchongu i innych regionach zachodniego Yunnanu; w każdym regionie inkorporował zaś nieco odmienne atrybuty lokalnego folkloru. Nadgorliwi badacze próbują oddzielić bajskie jiama od rozmaitych innych drzeworytów pełniących podobną funkcję, lecz wywodzących się z buddyzmu lub taoizmu bądź opierających się na starożytnych księgach. Na dobrą sprawę należałoby je oddzielić nawet od drzeworytów noworocznych 年门画 naklejanych na drzwiach. Nie jest to jednak tak proste - przecież wiadomo, że niektóre bóstwa taoistyczne bądź buddyjskie też trafiły do bendżuistycznego panteonu. Teraz zaś, gdy kształceni są nowi rzemieślnicy, bazują oni nie tylko na tradycyjnych bajskich wzorach, a czerpią całymi garściami nie tylko z kultury chińskiej i języka chińskiego, ale również z chińskiej popkultury. 
Jiama dzieliły się na dziewięć podstawowych typów: 
  1. Na postawienie domu: np. jiama z bogiem drzew albo z Lu Banem 
  2. Ofiary dla przodków, bendżu itd. - obrazki postaci, dla których miała być złożona ofiara. 
  3. Modlitwy o szczęście, pokój, pieniądze itd. - jiama z chińskimi napisami: 人马平安, 招财进宝, 利市仙官, 福, 禄, 寿, 禧, 嗣 
  4. Prośba o syna, o szczęście w domu, podziękowania - jiama z bóstwami domowymi czy bóstwami płodności. 
  5. Prośba o uzdrowienie - jiama z bóstwem medycyny, Znachorką itp. 
  6. Ofiara dla bóstw natury - jiama np. z wizerunkiem bóstwa gór. 
  7. Prośba o urodzaj - jiama dla Króla Smoków czy też bóstw wody i wiatru. 
  8. Prośba o zdanie egzaminu itp. 过关大神 i tego typu zaklęcia. 
  9. Odesłanie dusz do ich królestwa bądź ich przywoływanie - jiama z bóstwem łez lub przywoływaczem dusz itp. 
Obecnie stały się szalenie popularne, jednak kupuje się je nie po to, żeby spalić w ramach ofiary, a raczej jako talizman, który przynosi szczęście. Pojawiają się w formie magnesów na lodówkę, notesików, breloczków, naklejek, toreb, pocztówek... Można je dostać nie tylko na straganach z pamiątkami (które po wielu latach posuchy zaczęły się pojawiać na kunmińskich ulicach), ale też w sklepikach muzealnych, które zaczęły wreszcie promować lokalną kulturę, a także w księgarniach i innych miejscach:
nasz ulubiony bóg literatury Wenchang
bóstwo opiekuńcze - Błękitny Smok
Bóstwo Domowe 家神
Radość i pokój w domu
Bóstwo wiatru
Biały Tygrys
Boski rumak 神马
życzenia bogactwa
yunnański kot ochronny
opiekun biznesów
kolejne bóstwo wykształciuchów Kuishen czyli Kuixing
pokój temu domowi
Tutaj artykuł z kilkoma zdjęciami.

2025-05-05

Święto Krowiej Duszy 牛魂节

Znanych jest wiele ludów, które obchodzą Krowie Urodziny czy też Święto Krowiej Duszy: Buyi, Zhuangowie, Dongowie, Mulao, Gelao, jednak wiele ludów żyjących od Guizhou i Yunnanu aż po Zhejiang przyswoiło część zwyczajów z dniem tym związanych. Najczęściej święto przypada ósmego dnia czwartego miesiąca księżycowego - w bieżącym roku ten dzień wypada właśnie dzisiaj - ale znane są też obchody ósmego dnia szóstego miesiąca bądź ósmego dnia ósmego miesiąca. Zawsze wtedy właściciele dają odpocząć swemu bydłu, a sami naprawiają bydlęce zagrody czy obory. Z samego rana rodzice przestrzegają pastuszków - czyli wioskowe dzieciaki - aby tego dnia nie ważyły się smagnąć krówska batem; niech bydlątka nacieszą się swoimi urodzinami! Wioskowa starszyzna organizuje dla bydła swoisty "konkurs piękności" - trzeba omówić, który byczek najpostawniejszy, która jałówka dobrze rokuje, które cielę najlepiej przybiera. Jednocześnie seniorzy pouczają właścicieli, że swoje bydło trzeba kochać i szanować, i się nim odpowiednio opiekować. Nie dość na tym! Tego dnia w każdym domu gotuje się czarny ryż (乌饭) barwiony liśćmi smokrzynu, który następnie owija się w liście nieśplika i podaje bydłu*. W niektórych miejscach tradycyjnie zastawia się stoły dobrem wszelakim - od mięs i alkoholi po warzywa i owoce, po czym senior-człowiek prowadzi seniora-byka lub seniorkę-krowę wokół stołu, by się częstowały, a jednocześnie nie ustaje w werbalnych, a czasem nawet śpiewnych pochwałach. W niektórych regionach przetrwał zwyczaj pojenia bydła alkoholem zmieszanym z surowymi jajami. Dopiero gdy krowa się posili, ludzkim członkom rodziny wolno zasiąść do stołów. Jednak to nie koniec obchodów! W niektórych regionach urządza się bydłu kąpiel, pławiąc je w pobliskich rzekach przy wtórze bębnów; w innych organizuje się dla stadka kąpiel w wodzie aromatyzowanej liśćmi ambrowca. Co bardziej pracowici i troskliwi właściciele tego właśnie dnia wyczesują stadko z kołtunów i insektów, a drobne ranki czy ślady ukąszeń smarują maściami. Po tych ablucjach częstokroć przystraja się krowie rogi. Na koniec dnia tradycyjnie cała rodzina powinna pogłaskać swoją krowę po grzbiecie, by życzyć jej szczęścia. 
W dawnych czasach cześć oddawana przy tej okazji krowom równała się czci boskiej, a obchody były wzbogacone o podziękowania dla Boga Bydła (敬牛神), które odbywały się w Świątyniach Króla Byczego Demona 牛魔王庙, jednak wraz z nadejściem nowego porządku stare wierzenia wyblakły, a świątynie poznikały. Samo święto jednak przetrwało, razem z kładzeniem nacisku na to, by wszyscy cenili sobie te pracowite i pożyteczne zwierzęta. 
Skąd jednak wziął się ten niecodzienny zwyczaj? Mówi o tym wiele legend. Pierwsza jest taka: Dawno, dawno temu w straszliwych czasach, gdy pomór bydła zabierał większość stad, ludność północnego Guizhou postanowiła zbierać się ósmego dnia czwartego miesiąca, by modlić się i próbować przebłagać bogów, by raczyli otoczyć opieką ich stada. Razu pewnego słysząc te modły na ziemię zstąpiło krowie bóstwo - Byczy Król 牛王 - by osobiście dopilnować tego, by bydłu nie działa się krzywda. Na pamiątkę tego wydarzenia ludzie ustanowili ten dzień świętem Byczego Króla. 
Ale inni twierdzą, że było inaczej. Otóż dawno dawno temu było sobie małżeństwo. Mąż był zaradnym, pracowitym gospodarzem o gołębim sercu, za to jego żona była leniwym łakomczuchem. Kiedy tylko mąż ruszał rano w pole, ona chowała się w domu, by pomaszkiecić. Pewnego dnia, a było to właśnie ósmego dnia czwartego miesiąca, mąż jak zwykle ruszył w pole, by orać w pocie czoła, choć żona zaspała i nawet dlań nie przyrządziła prostego śniadania. Dzień był tak gorący, a chłop tak osłabiony, że wkrótce zemdlał. Bawół, z którego pomocą chłop orał swe poletko, współczuł mu bardzo, a gdy nieszczęśnik się wreszcie przebudził, odezwał się doń tymi słowy: "Ta twoja żona nie dość, że jest wygodna i leniwa, to jeszcze za twoimi plecami objada się smakołykami, tobie każąc głodować. Teraz właśnie gotuje na parze kleisty ryż, bo ma chrapkę na słodką wódkę. Wracaj prędko do domu!". Chłop nie do końca dowierzał bawołowi, jednak wrócił do domu, a jako osoba prostolinijna powiedział żonie o wszystkim, co rzekł mu bawół. Żonce aż para z uszu buchnęła ze złości, a za karę napchała bawołowi gorącego ryżu do pyska. Odtąd krowy nie potrafią mówić i nie mogą zdradzać mężom żoninych sekretów. Jednak wieść o tym zdarzeniu stugębną plotką rozniosła się po okolicy; żona stała się pośmiewiskiem. A na pamiątkę wydarzenia i w podzięce za dobroć, pracowitość i współczucie bydła co roku stadka krów są karmione kleistym ryżem, oczywiście już nie gorącym, a krowy mogą tego dnia odpocząć od codziennego znoju. 
Wróćmy na chwilę do czarnego ryżu. Tak przyrządzony ryż jest popularny w południowych Chinach, nie tylko wśród mniejszości etnicznych, ale i wśród Hanów. W niektórych miejscach jest tradycyjnym pożywieniem na Święto Czyste i Jasne bądź Święto Zimnego Jedzenia, w innych jada się go tylko przy okazji Krowiego Święta. Tradycyjnie ryż bawiło się w każdym domostwie, jednak dziś można taki kupić i w sklepach - nie tylko przy okazji rozmaitych świąt, ale też jako opcję śniadaniową bądź deser. Najczęściej jest jadany na zimno, posypany białym lub brązowym cukrem. 

*W innych miejscach podaje się wielobarwny ryż.

2025-05-04

wiecznie zielone 长青

I kolejna kaligrafia-graffiti z życzeniami długiego życia:
长青 to dosłownie "długa zieleń". 长青树 "drzewo długo zielone" to przede wszystkim iglaki i inne drzewa zimozielone. "Długa zieleń" często więc określa nie tylko długie i zdrowe życie, ale również ludzi pełnych wigoru, a także dobrze prosperujące biznesy.

2025-05-02

好了歌 Nieśmiertelnym dobrze być!

Ku memu wielkiemu zdumieniu na jednej ze ścian świątyni Feilai znalazłam wyjątek ze Snu Czerwonego Pawilonu:
世人都曉神仙好,惟有功名忘不了; 
古今將相在何方?荒塚一堆草沒了! 

世人都曉神仙好,只有金銀忘不了; 
終朝只恨聚無多,及到多時眼閉了! 

世人都曉神仙好,只有嬌妻忘不了; 
君生日日說恩情,君死又隨人去了! 

世人都曉神仙好,只有兒孫忘不了; 
癡心父母古來多,孝順子孫誰見了! 

Poniżej przytaczam wspaniałe tłumaczenie Jarka Zawadzkiego

Nieśmiertelnym dobrze być! 
Wie to każdy doskonale, 
Lecz o sławie i posadach 
Żaden nie zapomni wcale. 
Gdzie są dziś generałowie, 
Gdzie kanclerze dawnej doby? 
Wysoką trawą zarosły 
Dawno zapomniane groby. 

Nieśmiertelnym dobrze być! 
Wie to każdy doskonale, 
Lecz o srebrze ani złocie 
Żaden nie zapomni wcale. 
Zawsze mu wszystkiego mało, 
Ciągle na niedobór psioczy, 
A gdy dużo już uzbiera, 
Przyjdzie czas, by zamknąć oczy. 

Nieśmiertelnym dobrze być! 
Wie to każdy doskonale, 
Lecz o żonie urodziwej 
Żaden nie zapomni wcale. 
Wiernie kocha go za życia, 
Gdy pod jednym żyją dachem, 
Ale kiedy tylko umrze, 
To odejdzie z innym gachem. 

Nieśmiertelnym dobrze być! 
Wie to każdy doskonale, 
Lecz o synach oraz wnukach 
Żaden nie zapomni wcale. 
Troskliwych ojców i matek 
Liczne z dawien są czeredy. 
Wnuka, syna, co by kochał, 
Czy kto, może, widział kiedy? 

To bardzo realistyczne, a może wręcz cyniczne podejście do świata, a przede wszystkim do ludzkiej natury jest o tyle ciekawe, że sprzężone z naukami taoistycznymi. Warto również westchnąć z rozczarowaniem nad faktem, że tekst powstały w połowie osiemnastego wieku w ogóle się nie zestarzał. Nie zaskakuje jednak również pojawienie się tego wiersza na ścianie świątyni buddyjskiej. Znów mamy przypomnienie, że nie warto się przywiązywać do spraw doczesnych i że oczekiwania związane będą z cierpieniem. Tylko oderwanie od naszych pragnień może przynieść ulgę - a może nawet nirwanę?

2025-04-30

油炝黄喉 Aorta sauté

Kiedy wybieram się do mięsnego, rzadko nastawiam budzik na szóstą rano, żeby zdążyć przed wszystkimi innymi klientami. Doszedłszy o jakiejś ludzkiej porze do sklepu czy straganu, zadowalam się więc mięsem, takim zwykłym. Szponder wołowy, polędwica, ogon, a jeśli wieprzowina to schab, boczek, golonka, ewentualnie wątroba czy cynaderki. Niskie wymagania mamy, ot co! Bo prawdziwy yunnański łasuch, potrafiący nieźle gotować, z samego rana rzuci się na towary rzadsze i cenniejsze: szpik, jelita albo... aortę. 
Niech Was nie zwiedzie nieco myląca nazwa: "żółte gardło" to właśnie kulinarna nazwa aorty (którą w celach medycznych nazywa się po prostu 主动脉), a także innych głównych żył i tętnic (żyła czcza górna i dolna, a także tętnice i żyły płucne) wołowych bądź wieprzowych. W menu niełatwo je znaleźć na co dzień; bodaj najpopularniejsze są w kociołkarniach, w których zresztą zazwyczaj jest dostępny najszerszy wybór podrobów. Jednak na południu Yunnanu, zwłąszcza w Pu'er i Lincangu, tętnice i żyły na ostro są jednym z najbardziej popularnych dań. Świńska aorta mierzy około 60-70 cm długości, a wołowa mierzy nawet ponad metr, więc wystarczy na ładnych kilka półmisków. W innych prowincjach ląduje w gorących kociołkach albo jest po prostu smażona, u nas jednak używa się do jej przyrządzania techniki kulinarnej 熗 [炝] qiàng. Polega ona z grubsza na tym, co nasze europejskie sauté: na obsmażeniu produktu w bardzo małej ilości silnie rozgrzanego tłuszczu* względnie na tym, co nasze passerowanie, czyli delikatne podgotowanie produktu w tłuszczu. Bardzo na tym zyskują konsystencja i aromat potrawy. 

Składniki
  • żyły i tętnice wołowe 
  • tzw. komplet do sauté - świeży imbir, czosnek, chilli i trawa cytrynowa 
  • suszone chilli 
  • pieprz syczuański 
  • (w niektórych restauracjach dodaje się kilka rodzajów świeżej papryki, korzonki lub łodyżki czosnku bulwiastego a czasem również pomidory i pokrojoną w paseczki cebulę; są to niestandardowe produkty, które jednakowoż sprawiają, że danie jest jeszcze lepsze)
  • sos: wymieszać 3 łyżki jasnego sosu sojowego, 1 łyżkę sosu ostrygowego, kapkę bulionu (można pominąć), pieprz (niektórzy dodają również glutaminian sodu czy przyprawę pięć smaków, ale moim zdaniem to zbyteczne) 
  • posiekana zielona kolendra (można pominąć, choć tubylcy by się oburzyli) 
Wykonanie
  1. Porządnie płuczemy żyły, rozkrawamy wzdłuż, a potem siekamy na małe plasterki w poprzek. 
  2. Komplet do sauté rozciapujemy w moździerzu. 
  3. W woku rozgrzewamy tłuszcz i dodajemy suszone chilli oraz pieprz syczuański. Smażymy aż zapachnie. 
  4. Dodajemy komplet do sauté i obsmażamy, dorzucamy posiekane żyły, obsmażamy i w końcu dodajemy składniki sosu. Na wielkim ogniu smażymy najwyżej 10 sekund, a na sam koniec dorzucamy posiekaną kolendrę. 
Gotowe!

żyły i tętnice to te białe cienkie cosie

Przyznam szczerze, o ile smak przypadł mi do gustu od razu - bardzo lubię sauté na sposób południowoyunnański i bogactwo używanych przypraw - o tyle konsystencja żył i tętnic z początku była dla mnie trudna do zaakceptowania. Tak się jednak złożyło, że jest to ulubiona potrawa ZB, a ja staram się zawsze spróbować wszystkich potraw na stole. Nie tylko przez grzeczność, a po prostu dlatego, że mam świadomość, że smaków i konsystencji można się nauczyć. Nie wszystkim się chce, nie wszyscy mają taką potrzebę, jednak ja traktuję to po trosze jak wyzwanie a po trosze jak następny krok do bycia tutejszą. Przychodzi bowiem nieubłaganie moment, gdy jestem z kimś na formalnej kolacji i jestem nieoficjalnie sprawdzana. Czasem tylko od tego, jak bardzo jestem swoja, zależy to, jak wiele usłyszę, jak wiele zostanie mi powierzone. A że zależy mi na tym, by wiedzieć coraz więcej - i smaków się uczę.

*czasem zamiast tłuszczu używa się wrzącej wody, ale akurat aorty się w ten sposób nie przyrządza. Często, aby uniknąć nieporozumień, można doprecyzować, czy potrawa jest 油炝 (sauté tłuszczowe) czy 水炝 (sauté wodne).

2025-04-28

飞来寺 Świątynia Feilai

Świątynia Feilai (dosł. świątynia Przylatywania) powstała w drugiej połowie XIV wieku. Znajdują się w niej statuy związane nie tylko z buddyzmem, ale również z konfucjanizmem i taoizmem. Nie jest to praktyka specjalnie niecodzienna, jednak warto na nią zwrócić uwagę w związku z nazwą świątyni. Ale o tym później. 
Ciekawa jest legenda dotycząca powstania świątyni. Otóż początkowo miała powstać na pagórku naprzeciwko, zwanym Nefrytowozieloną Górą 玉碧山. Z niewiadomych przyczyn nie dało się stworzyć, sprowadzić czy ustawić belek stropowych. Pewnej nocy opatowi przyśniło się bóstwo, a rankiem ujrzał, że świątynia znalazła się nagle na drugim brzegu rzeki. Stąd nazwano świątynię Świątynią-Która-Przeleciała. Niby wszystko się zgadza... ale warto wejść głębiej. 
Początkowo zwana była Świątynią Sekretnej Pagody 密塔寺... To znaczy gdyby ufać chińskim znakom. Tym razem jednak znaki wykorzystane zostały fonetycznie, a świątynia zwała się Mita - od sanskryckiego bądź palijskiego pāramitā पारमिता oznaczającego perfekcję. I tu zatrzymamy się na dłużej, bo dzięki temu możemy się dowiedzieć, skąd się wzięło "przylatywanie" we współczesnej nazwie świątyni. 
Istnieje kilka teorii etymologicznych dotyczących powstania terminu pāramitā. My skupimy się na tej, która dzieli wyraz na cząstki pāra oraz mita, gdzie pāra to "po drugiej stronie", "dalszy brzeg/dalsza granica", a mita to "to, co przybyło". Pāramitā oznaczałaby więc coś/kogoś, kto przybył na drugą stronę. W znaczeniu duchowym sugeruje transcendencję, przekraczanie samego siebie; gdyby jednak uprzeć się przy bardziej przyziemnym tłumaczeniu, wystarczy "to, co przybyło na drugi brzeg". Może właśnie na sąsiedni pagórek, tuż za rzeką? Nasza świątynia Mita jest więc świątynią, która przybyła. Jak przybyła? Przyleciała! 
Widzimy tu, jak uzupełniają się etymologia lingwistyczna z ludową. Teraz jednak wróćmy do połączenia artefaktów buddyjskich z taoistycznymi i konfucjańskimi. Paramita czyli „przekroczenie", „wyjście poza", „osiągnięcie drugiego brzegu" oznacza w buddyzmie praktykę bądź cnotę, dzięki której możmy osiągnąć oświecenie i przejście do nirwany. Być może za synkretyzmem religijnym widocznym w tej świątyni stało założenie, że żadnej z dróg, które mogą nas poprowadzić do doskonałości, nie warto zaniechać z przyczyn doktrynalnych. 
Tyle tytułem wstępu; teraz czas na zdjęcia z wycieczki.
Wycieczka do Heijingu była dla Tajfuniątka doskonałą okazją, by nauczyła się korzystać z mapy.
Początek szlaku jest mało imponujący, bo znajduje się jeszcze w miasteczku.
Wspominałam już, że kocham to, jak dobrze oznaczone są szlaki w Heijingu?
Znajdziemy nie tylko drogowskazy, ale i mapki poglądowe.
Koło Dharmy, o tyle ciekawe, że dysponujące nietypową ilością "szprych".
Taoistyczni Nieśmiertelni przeprawiający się przez morze.
Szczęście rozsypane w ludzkim świecie

Bardzo mi się w tej świątyni podobały ściany obficie wymalowane rozmaitymi symbolami, niekoniecznie buddyjskimi. Samo jej położenie, z dala od ludzi, w ciszy, spokoju, szumie wiatru bardzo sprzyja kontemplacji i poszukiwaniu własnej ścieżki do uzyskania doskonałości. Z przyjemnością spędziliśmy tam godzinkę, zanim wyruszyliśmy w dalszą drogę (i tak trzeba było odpocząć po męczącej wspinaczce...).