I znów duma przyćmiewa spojrzenie - "mój" temat wygrał w głosowaniu blogerów kulturowych i językowych. W ramach dzisiejszej akcji W 80 blogów dookoła świata wybieramy słowa najlepiej oddające specyfikę naszych krajów/regionów i języków, które w tych krajach występują. Pomysł prześladował mnie już od dawna - mianowicie od momentu zapoznania się z
Chinami w dziesięciu słowach autorstwa Yu Hua. Wybrał słowa, które pozwoliły mu pokazać subiektywnie historię i przemiany współczesnych Chin. Ja... cóż, nie jestem autorem na miarę Yu Hua, więc będą tylko i aż skojarzenia. Moje, yunnańskie. Pierwsze będą skojarzenia stricte językowe.
JEŚĆ
Jestem obżartuchem, łakomczuchem i smakoszem. Yunnańska kuchnia to moja wielka miłość - co stali bywalcy na pewno zdołali już zauważyć. Jednak tym razem mowa nie o całej kuchni, a o pewnym yunnańskim przyzwyczajeniu językowym, które jest bardzo powszechne w tutejszych dialektach. Otóż całe Chiny używają słówka jeść 吃 chī dla spożywania pokarmów, inne czynności związane z przyjmowaniem czegoś doustnie pozostawiając innym czasownikom. Mamy więc, tak samo jak w polskim, pić 喝 hē oraz palić (papierosy czy fajkę) 抽烟 chōuyān/吸烟 xīyān. Jednak w wielu yunnańskich oraz syczuańskich dialektach wszystko się "je". Można więc nie tylko całkiem normalnie spożywać posiłek (吃饭), ale również "jeść" wodę 吃水, alkohol 吃酒 czy herbatę 吃茶, a także "jeść" papierosy 吃烟. Co ciekawe, takie użycie słowa "jeść" było dawniej powszechne w całych Chinach, o czym świadczy występowanie tego typu zbitek w mingowskich i qingowskich powieściach.
MEME
Kolejną ciekawostką językową jest zbitka 么么 meme. W całych Chinach jest to slangowa onomatopeja oddająca pocałunek. Czyli taki chiński "cmok". Jednak w Yunnanie 么么 meme albo pełniej 么么三 memesa! to wykrzykniki oznaczające zdziwienie, lekki przestrach, a czasem zakłopotanie albo nawet lekką dezaprobatę. Można tak na przykład krzyknąć, gdy ktoś o mały figiel nie wyrżnął o ziemię albo gdy rzucił dobrze zarabiającego chłopaka, albo gdy Tajfuniątko oblało się sokiem od stóp do głów...
BANDŻA
Spolszczyłam sobie kolejne yunnańskie słówko, ponieważ po pierwsze się da (mamy w polskim wszystkie potrzebne brzmienia), a po drugie bardzo często go używam. Yunnańczyk nie powie, że jesteś "byczy" (太牛了) ani wspaniały (太棒了). Zawsze użyje rodzimej zbitki 板扎 bǎnzhā. Nie pytajcie, co dokładnie to słowo znaczy ani jaka jest jego etymologia. Wiedzcie tylko, że połączenie deski 板 z ukłuciem 扎 jest wyrazem najwyższego uznania.
CAONAI
Skoro mamy słowa uznania, musimy też znać słowa krytyki. Każde zachowanie, które nas denerwuje, każdy człowiek, który nas drażni, każde paskudztwo, na widok którego się wzdragamy - to wszystko możemy opisać słówkiem 曹奈 caonai, przy czym pamiętajcie, że w Yunnanie wiele osób ma problem z rozróżnianiem "n" i "l", w związku z czym często wyjdzie z tego caolai.
NE
Dla każdego ucznia języka chińskiego jedną z najgorszych zmór są partykuły. Jest ich od cholery, mają milion zastosowań i zazwyczaj chodzi nie o to, które mamy na myśli. Mam dla Was dobrą informację: ukochaną partykułą Yunnańczyków jest 呢 ne. Poza zwykłymi znaczeniami, tzn. w pytaniach, w pytaniach o lokalizację, sygnalizowaniu zastanawiania się nad odpowiedzią, pokazywaniu, że właśnie trwa jakaś czynność oraz przy silnym potwierdzeniu, yunnańskie ne może również zastępować partykułę dzierżawczą 的 de oraz, w niektórych przypadkach 了 le używane dla zakończonych czynności. Prawda, że to wiele ułatwia?
Jeśli chcecie poczytać więcej o dialektach, zapraszam do zakładki
dialekt Kunmingu.
Jednak Yunnan wyróżnia się w Chinach nie tylko słownictwem i brzmieniem dialektów. Yunnańskość to również:
ETNODYWERSYFIKACJA*
Czyli ogromna różnorodność mieszkających tu z dawien dawna ludów. Setki lat żyły całkiem niezależnie od siebie - nie tylko dlatego, że tak chciały. Po prostu ciężko się było przedostać przez wielkie wąwozy z rwącymi rzekami albo wiecznie ośnieżone szczyty. Stąd do mniej więcej połowy dwudziestego wieku, gdy modernizacja zaczęła wreszcie powoli wkraczać do Yunnanu, ludy te niewiele o sobie nawzajem wiedziały. Czasem walczyły, czasem handlowały, ale generalnie rzecz biorąc nie bardzo się między sobą mieszały. Gdy po dojściu komunistów do władzy w Yunnanie nagle wylądowało całkiem sporo intelektualistów i naukowców, postanowili oni trochę uporządkować wiedzę o ludziach tu występujących. Niestety, nie wpadli na to, że najpierw wypadałoby je dokładnie zbadać, a dopiero potem porządkować. Stąd odgórny podział na 26 grup etnicznych Yunnanu. Do jednego worka trafiały czasem plemiona czy szczepy, które w ogóle nie czują się z sobą związane kulturowo i nawet nie do końca rozumieją wzajemnie swoje języki... Ale to już inna historia. Dla nas, laików, którzy nie zamierzają badać różnic między, powiedzmy, Dajami z różnych pagórków, ta ogromna różnorodność kulturowa ma przełożenie przede wszystkim na materialne i niematerialne dziedzictwo kulturowe, które grupy owe przekazują z pokolenia na pokolenie. Stąd kolejny punkt:
RĘKODZIEŁO
Dla przeciętnego Europejczyka "made in China" to synonim tandety. Tak. Wiele tandety pochodzi z Chin. Jest tu jednak również wiele wspaniałych marek, do których najwybredniejszy konsument z Zachodu nie może się przyczepić. Jednak to, co w Chinach najwspanialsze, niestety jest bardzo rzadkie. Mowa tu u rękodziele, które trwało przez wieki, by potem zostać zniszczone przez komunistyczną urawniłowkę. No, całe szczęście nie zdołali zniszczyć do końca, ale tradycyjne warsztaty odbudowuje się powoli. Czasem w pięknych manufakturach został zaledwie jeden mistrz, który dopiero na starość ma możliwość przekazać wiedzę maleńkiej grupie czeladników... Ważne jednak, że w Yunnanie tego rękodzieła jest jeszcze sporo, począwszy od ceramiki (piękna ciemna
ceramika z Jianshui,
biała ceramika z Yiliang czy nasze
yunnańskie koty) poprzez piękne materiały
tie-dye (rozmaitych materiałów jest zresztą sporo),
hafty, tkactwo i produkcję od A do Z
lokalnych strojów ludowych i obuwia. A to nie koniec! Przecież są jeszcze grzebienie rzeźbione w bawolich rogach,
bambusowe fajki wodne i cała masa innych wspaniałych cacek.
MUZYKA
Skoro jesteśmy już przy różnorodności kulturowej i etnicznej oraz sztukach, muszę wspomnieć o muzyce. Chińczycy mawiają, że Yunnańczycy rodzą się z umiejętnością tańca i śpiewu. To nie tylko tańce weselne i pieśni pracy, ale również np. śpiewane improwizowane dialogi, które są yunnańską tradycyjną formą podrywu (tzw. 对歌). W ogóle, improwizowane pieśni nadal są ważnym elementem kultury wiejskiej Yunnanu - można ich posłuchać podczas wiejskich wesel oraz rozmaitych lokalnych świąt. Tak samo tańce - w każdym obfitującym w mniejszości etniczne mieście, w każdej wiosce mieszkańcy zbierają się, by potańczyć ludowiznę, czasem zresztą do bardzo współczesnych wersji muzycznych typu folk-disco. Poza tańcami i śpiewami mamy jeszcze unikatowe yunnańskie instrumenty muzyczne, jak moja ukochana
fletogruszka 葫芦丝 czy tykwosheng 葫芦苼 albo trójstrunna gitara ze smoczą głową 龙头三弦. Generalnie - jeśli lubicie sztuki audiowizualne, to Yunnan jest świetnym miejscem, by się nimi nacieszyć. Jeśli zaś nie macie czasu na naukę gry na nowych instrumentach, a śpiewy i tańce wolicie obserwować z bezpiecznej odległości, a nie angażować się w nie osobiście, polecam wspaniałe przedstawienie
Odbicie Yunnanu.
CHWASTY
Nie wiem, czy Chińczycy w ogóle znają słowo "chwast"...
Sprawdziłam. Znają. To znaczy: istnieje w słownikach. Problem tylko w tym, że rośliny, które uchodzą za chwasty (a nawet za chwasty trujące) w Polsce, w Yunnanie znajdują się na straganach warzywnych i w aptekach.
Orlica,
bylica,
głowienka, liście mlecza,
lebioda, szarłat,
pałka wodna, gryka tatarka (ta gorzka),
płoczyniec,
marchwica i dziesiątki innych roślinek zajmuje poczesne miejsce w kuchniach grup etnicznych Yunnanu. Na początku aż mi się w oczach mieniło, gdy patrzyłam w skrzące zielenią pęczki różnych roślin. Teraz przywykłam, a nawet - kiedy tylko zobaczę nowe zielsko w
knajpianej wystawce, natychmiast je zamawiam. Po pierwsze po to, żeby dowiedzieć się, jak się nazywa, a po drugie po to, żeby wiedzieć, jak je przyrządzić. A kiedy tylko po udanej kolacji wracam do domu, natychmiast guglam za innymi zastosowaniami tych roślin. Są bowiem chętnie używane w tradycyjnej chińskiej medycynie, którą uwielbiam i dzięki której wyleczyłam się z kilku bardzo uciążliwych dolegliwości.
HERBATA
Ostatnia na liście - i pierwsza w moim sercu. Yunnańska herbata, albo dokładniej: yunnańskie herbaty to powód sam w sobie, żeby tutaj zamieszkać. W Yunnanie występują zarówno zwykłe uprawy herbaciane złożone z niewielkich krzewów, jak i starodrzew herbaciany czyli prarodzice całej herbaty świata. To tutaj się wszystko zaczęło. Yunnańskie herbaty pu'er i czarne to klasa sama w sobie, a zielone, chociaż mniej znane, są wprost wspaniałe. Jest to doskonałe miejsce, by zakochać się w herbacie i odkryć herbacianą pasję. Ja sama wpadłam z kretesem - dlatego poszłam na kurs herbaciany, a później zaczęłam pracować jako mistrzyni ceremonii herbacianej w jednej z tutejszych herbaciarń. Gdy wróciłam do Polski, zaczęłam prowadzić wykłady w ramach projektu
Akademia Herbaty. Okazjonalnie prowadzę wykłady dla polskich Instytutów Konfucjusza, a także kilku uniwersytetów w Yunnanie. A to wszystko właśnie dlatego, że wylądowałam akurat tutaj, wśród herbacianych wzgórz, przy
targowiskach herbaty. Nie wyobrażam sobie już życia bez herbaty...
I bez Yunnanu.
Im dłuższy jest ten wpis, tym bardziej widzę, jak bardzo wrosłam w tutejszą rzeczywistość. W dialekty, w grupy etniczne, w kuchnię, w sposób życia. Czuję się Yunnanką. Zmieszczenie mojego Yunnanu w dziesięciu słowach jest tak bardzo niemożliwe! Możliwe jest za to w jednym słowie. Nie wiem, czy wiecie, że synonimem słowa Yunnan jest "miłość".
Poniżej znajdziecie linki do wpisów innych blogerów biorących udział w naszej akcji:
Jeśli zaś spodobała Wam się nasza akcja i chcielibyście dołączyć, piszcie na adres: blogi.jezykowe1@gmail.com
*wiem, że użycie wymyślonego słowa to pewne nadużycie, ale na pewno mi wybaczycie :)