Tak, to już ta pora roku. Gdy mewy już wróciły do swej ojczyzny, a słonko przygrzewa codziennie mocniej, czas osuszyć część Jeziora, zaorać i pracowicie zapełnić wyschniętymi badylami. Gdy się zadomowią, wpuści się wodę i już po paru miesiącach będzie można ujrzeć Szmaragdowozielone Jezioro opatulone szczelnie liśćmi i kwieciem lotosu.
A tymczasem staruszkowie ćwiczą tu taichi, a kaczki myją się w szlamowatych resztkach wody...
2017-03-30
2017-03-28
koreańska knajpa
Korea Południowa od dawna współpracuje z USA, więc nikogo nie powinno dziwić, że Seul poinformował o rozmieszczeniu systemu ochrony przeciwrakietowej THAAD na terytorium Korei. Dziwić nie dziwi, ale Pekin dał do zrozumienia, że Chinom się to nie podoba. Zaczęło się od ograniczenia ilości koreańskich artystów, którzy mogą przyjechać na występy. Korea odpowiedziała ograniczeniem ilości lektorów chińskich w koreańskich Instytutach Konfucjusza. Wojna podjazdowa trwa nadal; chiński internet pełen jest przykrych słów na temat Korei, a koreańskie biznesy są bojkotowane - najwięcej się mówi o tym, jak upadają supermarkety LOTTO, ale cierpią nie tylko one. W koreańskich knajpach pustki. Jak dla mnie - bomba! Odkąd Tajfuniątko chętnie jada na mieście, cierpimy w zasadzie tylko z racji tłumów obecnych w każdej dobrej knajpie. Nie chcę przeszkadzać ludziom krzyczącym dzieckiem i nie chcę przeszkadzać dziecku krzyczącymi ludźmi (a przecież mieszkam w Chinach...). Ostatnio wybieramy więc jakby częściej znakomite knajpy koreańskie. Ponieważ są w nich pustki, kelnerzy obchodzą się z nami jak z jajkiem, a realizacja zamówienia trwa mniej niż w McDonaldzie.
Kocham koreańską kuchnię, choć jest dość... monotonna w smaku. Kimchi, gochujang, mięso i tak a piat'. Ale - od czasu do czasu bardzo chętnie pojem. Niestety, pojawił się problem - Tajfuniątko tej kuchni szczerze nie znosi i w całym menu nie ma nic dla niej. Zawsze przynoszę dla niej jakiegoś banana czy inną bułeczkę na parze, żeby biedna mogła się pożywić.
No dobra. Jemy, jemy, jemy. I nagle ZB rozgląda się z trwogą i pyta: a nie pobiją nas za to, że tutaj jemy?
Nie pobili. Ale ZB nie żartował. Faktycznie - zdarzają się akty wandalizmu i agresji względem wszystkiego, co koreańskie i wobec Chińczyków, którzy są "złymi patriotami", bo z koreańskich produktów korzystają. Zawsze jestem ciekawa, na ile jest to oddolna inicjatywa, a na ile przemyślna akcja rozpętywana przez państwo...
Jajko na parze z owocami morza - pychota! |
doenjang-jjigae czyli koreańskie miso ;) |
placek z owocami morza i cebulką |
tteok-bokki, czyli ciasto ryżowe smażone w paprykowej paście |
No dobra. Jemy, jemy, jemy. I nagle ZB rozgląda się z trwogą i pyta: a nie pobiją nas za to, że tutaj jemy?
Nie pobili. Ale ZB nie żartował. Faktycznie - zdarzają się akty wandalizmu i agresji względem wszystkiego, co koreańskie i wobec Chińczyków, którzy są "złymi patriotami", bo z koreańskich produktów korzystają. Zawsze jestem ciekawa, na ile jest to oddolna inicjatywa, a na ile przemyślna akcja rozpętywana przez państwo...
2017-03-26
24 przykłady nabożności synowskiej 二十四孝 XXIII
Porzucił karierę, by szukać matki 棄官尋母
Zhu Shouchang żył za czasów dynastii Song. Stracił on matkę, gdy miał zaledwie siedem lat, a stało się to tak: była ona konkubiną, a ojciec chłopca bardzo ją kochał. Nie mogła tego zdzierżyć pierwsza żona, która po prostu wywiozła konkubinę z domu. Tak oto siedmioletni chłopiec został pozbawiony matki i żył odtąd z ojcem i macochą.
Młodzieniec piął się szybko po szczeblach kariery; kiedy został ważną szyszunią wydawało się, że nic nie zakłóci jego szczęścia. Jednak pewnego dnia poczuł nagły impuls: odszukać matkę! Próbował mu się oprzeć, ale pewnego dnia po prostu zrezygnował ze stanowiska i ruszył w drogę, by ją odszukać i zapewnić godne życie. Przejechał kraj wszerz i wzdłuż, wszędzie pytając o matkę. I choć nie znajdował nic poza niewiedzą i fałszywymi tropami, on się nie poddawał i, pełen nadziei, nie ustawał w poszukiwaniach.
Wytrwałość popłaciła. Pewnego dnia napotkał mężczyznę, który potwierdził, że matka jego żyje nad brzegiem rzeki w Tongzhou, w dzisiejszej prowincji Shanxi. Zhu Shouchang pospieszył w podanym kierunku, nie dbając o sen ani o jedzenie. Skutek był taki, że gdy już-już prawie dotarł, zemdlał przy rogatkach Tongzhou. Szybko zgromadził się przy nim tłum; ktoś ocucił mężczyznę imbirową herbatą, a ktoś inny spytał, jakaż to sprawa była tak ważna, że zapomniał o jedzeniu i odpoczynku, doprowadzając się na skraj wyczerpania?
A on opowiedział wszystkim o długich poszukiwaniach straconej w dzieciństwie matki. Na te słowa wyłoniła się z tłumu stara kobieta: "Jesteś moim synem! Nie widziałam Cię od pięćdziesięciu lat!" - rzekła głosem zdławionym ze wzruszenia. Uszczęśliwiony Zhu Shouchang uściskał matkę serdecznie i zabrał ją do swego domu, by się nią odpowiednio zająć.
Ciekawe, za co chciał ją utrzymywać i gdzie z nią zamieszkać, skoro wiele lat wcześniej rzucił robotę i dom, żeby udać się na poszukiwania...
2017-03-25
Kocham Yunnan!
Kolejny wpis w ramach akcji W 80 blogów dookoła świata będzie miłosną pieśnią. Wybraliśmy temat: "5 powodów, dla których kocham kraj/język X". Wahałam się, czy nie napisać o języku - bo język też kocham, przecież wiecie. Jeśli chcecie, napiszę taki post całkiem pozakonkursowo. Dziś za to skupię się nie na całym kraju - bo Chiny to dla mnie za dużo i wcale nie wiem, czy je aż tak kocham. Ale Yunnan, ze szczególnym wskazaniem na Kunming, który wybrałam jako swoje miejsce na ziemi - owszem, kocham. Dziś nie będzie narzekania na zimę z pękającymi rurami, bo rury biegną nieizolowane po elewacji. Nie będzie przykrych słów na temat tutejszych władz. Nie będzie o staniu w korkach ani o azjatyckim stylu jazdy, który przyprawia o zawrót głowy. Będzie o tym, dlaczego kocham Yunnan.
- Różnorodność krajobrazów Yunnan jest bardzo interesujący pod względem geograficznym. Dość duży obszar - prawie 400 tysięcy kilometrów kwadratowych (jest większy od Polski!). Na południowym zachodzie graniczy z Wietnamem, Laosem i Birmą, a na północy z Tybetem. Wielka jest rozpiętość stref klimatycznych - od subtropiku aż po wieczne śniegi w wysokich górach. No właśnie: wysokie góry (5500 m.n.p.m), ale i doliny, nigdy całkiem płaskie, ale z pagórkami mierzącymi najwyżej 100 m.n.p.m. Mekong i wysokogórskie jeziora. Wąwozy, lasy i dżungla. Jaskinie i Kamienny Las. Na północy pasą się jaki, a na południu słonie. Grudzień w południowym Yunnanie to tiszerty i krótkie spodenki, a na północy - śniegowce i puchówki. Właśnie dlatego nie spieszy mi się do jeżdżenia "po Chinach". Ja jeszcze przecież nawet Yunnanu nie poznałam wystarczająco dobrze! Jeździłam i jeżdżę po miastach i małych wioskach, wbrew rosnącej popularności Yunnanu jako destynacji turystycznej szukam nieprzetartych szlaków. Zatrzymuję się, by pogadać z tubylcami i odkryć jakieś szczątki kultury regionu, tak szybko umierającej pod naporem wszechchińskiej globalizacji. I ciągle mi mało!
- Herbata Herbata pochodzi z Yunnanu. To tutaj odkryto najstarsze drzewa herbaciane, to tutaj się zaczęła cała ta wspaniała kultura herbaciana. Tak, tak - mogą sobie być znane herbaty z innych chińskich prowincji, z innych krajów nawet - ale to właśnie tutaj co drugi pagórek porastają dzikie drzewa herbaciane i hodowlane krzewy. To tutaj na wsiach ludzie piją herbaty z własnego ogródka. To tutaj można się wiele nauczyć, jeśli chodzi o herbaty zielone, czarne i pu'er. Niestety, w kwestiach herbat czarnosmoczych, białych i żółtych Yunnan jest dość... niereformowalny. Mało ludzi ma tu apetyt na herbaty inne niż "nasze", więc ciężko je tu dostać i ciężko znaleźć kogoś, kto się na nich zna. Ale - nawet tych naszych i tak starczy, by całe życie nie odkryć ich wszystkich sekretów. Dobrze więc trafiłam - i pewnie dlatego zostałam herbaciarką, dla której parzenie herbaty stało się swoistą metodą na osiągnięcie oświecenia :)
- Targowiska Nienawidzę chodzenia po sklepach. Jest dla mnie nudne, niekomfortowe, jest to strata czasu i marnowanie energii, a po pół godzinie albo i kwadransie zaczyna mnie boleć głowa. Za to na yunnańskich targowiskach mogłabym spędzić i dzień cały! Wizyty takie to nie tylko zaopatrzenie spiżarni w świeże warzywa i owoce. To wspaniała lekcja życia. Przede wszystkim - podczas każdej wizyty poznaję jakieś nowe warzywo, nowy owoc, nową kiszonkę, nowy sos. Te wszystkie polskie "chwasty" tu są cenionymi produktami spożywczymi. Po drugie: poza straganami ze świeżynkami są tu jeszcze stragany, na których można dostać np. upieczone bakłażany czy ugotowane na parze bataty albo usmażone placuszki dyniowe czy kawałki kurczaka z chilli. To nie tylko daje wgląd w lokalną kuchnię, ale i jest doskonałym rozwiązaniem dla leniwych gospodyń czy matek z małymi dziećmi (przyznaję się bez bicia, że po pojawieniu się na świecie Tajfuniątka jakby częściej korzystam z gotowców...). Po trzecie - targ to nie tylko jedzenie, ale i rozmaite usługi. Możesz przed zakupami podrzucić dziurawe spodnie do pani siedzącej przy maszynie do szycia, a tępe tasaki do pana siedzącego przy kole szlifierskim. Możesz kupić orzechy czy zboża i zmielić je od razu na mączkę. Możesz uszyć sobie na miarę qipao albo zwykłą bluzkę. Możesz naprawić parasol, obuwie czy radyjko. Chińskie targowiska są super, a już te kunmińskie w szczególności! Zwłaszcza, że poza tymi zwykłymi mamy jeszcze np. targi grzybowe czy herbaciane...
- Etniczność W Yunnanie mieszka 26 grup etnicznych. Oficjalnie. Bo nieoficjalnie to te grupy są tak mocno wewnętrznie zróżnicowane, że czasem ich reprezentanci sami nie wierzą, że można ich było wpakować do jednego worka. Poza dobrze znanymi w innych prowincjach Chin a nawet w innych krajach Azji dużymi grupami - Yi, Miao, Dai, Zhuang itd. - mieszkają tu również etniczne "gatunki endemiczne" takie jak Naxi czy Drung, które są jeszcze bardziej fascynujące. Łącznie około 1/3 populacji Yunnanu to reprezentanci grup etnicznych innych niż etniczni Chińczycy Han. Trzeba przy tym pamiętać, że większość Hanów żyje w dużych miastach, a w większości wiosek i małych mieścinek nie znajdzie się czasem ani pół Hana. To właśnie ci ludzie tworzą cudną etniczną mozaikę rozmaitych języków, dialektów, różnych strojów, zwyczajów, religii; obchodzą różne święta, mają odmienne kanony estetyczne, odmienną dietę i kompletnie różny styl życia. I choć ja akurat żyję w dużym, mocno zsinizowanym mieście, w trakcie moich małych okołoyunnańskich podróży chętnie odkrywam kolejne ciekawostki dotyczące Yunnańczyków różnej proweniencji.
- Żarcie Last but not least - jestem wielką fanką tutejszej kuchni. Niektórzy twierdzą, że jestem po prostu "pazerną dupą", ale - przecież jedno drugiego nie wyklucza, prawda? Yunnan urzeka rzeczami, które w innych prowincjach Chin ciężko znaleźć. Jada się tutaj sery, co innych Chińczyków dziwi. Jada się robactwo, co brzydzi nie tylko Chińczyków. Jada się kwiaty i chwasty - nie z biedy czy braku warzyw, a dla wspaniałego i nietuzinkowego smaku. Kocha się i smaki łagodne, i ostre, i słone, a nawet kwaśne, o słodkich nie zapominając. Mamy więc pełne spektrum smaków, wielką obfitość składników i metod przygotowania dań i dostęp do jedzenia takiego, jakiego brak gdziekolwiek indziej. W dodatku obfitość restauracji i niewysokie ceny sprzyjają eksploracji kulinarnej regionu - przy czym muszę niestety ostrzec, że wcale nie jest łatwo znaleźć naprawdę dobre restauracje z kuchnią regionalną, bo wszechchińska globalizacja i makdonaldyzacja bardzo sprawę utrudniają. Jednak przy odrobinie samozaparcia można się tu naprawdę dobrze wyżywić.
Z czystym sercem mogę Wam więc polecić Yunnan jako najwspanialsze miejsce w Chinach. Przyjeżdżajcie!
A za co inni kochają swoje kraje bądź języki?
Finlandia: Finolubna - 5 powodów, dla których kocham Finlandię
Francja: Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim - Moje francuskie love; Demain,viens avec tes parents! - 5 raisons; Madou en France - 5 powodów, dla których pokochałam Francję
Japonia: japonia-info.pl - Pięć powodów, dla których lubię japoński
Kirgistan: Kirgiski.pl - Pięć rzeczy z Kirgistanu…
Niemcy: Niemiecki w Domu; Niemiecki po ludzku
Wielka Brytania: English Tea Time - 5 powodów, dla których kocham Londyn
Włochy: Studia, parla, ama - W 80 blogów, czyli 5 powodów, dla których kocham Włochy
Finlandia: Finolubna - 5 powodów, dla których kocham Finlandię
Francja: Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim - Moje francuskie love; Demain,viens avec tes parents! - 5 raisons; Madou en France - 5 powodów, dla których pokochałam Francję
Japonia: japonia-info.pl - Pięć powodów, dla których lubię japoński
Kirgistan: Kirgiski.pl - Pięć rzeczy z Kirgistanu…
Niemcy: Niemiecki w Domu; Niemiecki po ludzku
Wielka Brytania: English Tea Time - 5 powodów, dla których kocham Londyn
Włochy: Studia, parla, ama - W 80 blogów, czyli 5 powodów, dla których kocham Włochy
Jeśli podoba Ci się akcja i chcesz wziąć w niej udział, pisz na adres: blogi.jezykowe1@gmail.com
PS. Zdjęcie z targu dzięki uprzejmości Kamionkowej Radości.
2017-03-23
2017-03-20
2017-03-19
24 przykłady nabożności synowskiej 二十四孝 XXII
Niezmordowanie karmiła świekrę piersią 乳姑不怠
Żył za czasów dynastii Tang urzędnik Cui Shannan, którego prababką była wielka pani Zhang Sun. Była ona tak stara, że straciła już wszystkie zęby i nie mogła spożywać nawet mięciutkiego kleiku ryżowego. Pani Tang, babka Cui Shannana i synowa starej pani znalazła jednak sposób, by utrzymać świekrę w dobrym zdrowiu: przez wiele lat codziennie karmiła ją własną piersią, a ciało staruszki pozostawało silne i zdrowe.
Jednak nawet najzdrowsze ciało pewnego dnia musi się poddać. Gdy stara pani poczuła, że jej kres się zbliża, zwołała całą rodzinę i ogłosiła: "Przez te wszystkie lata dbała o mnie synowa, a robiła to wspaniale i jestem jej ogromnie wdzięczna. Mam nadzieję, że żony wszystkich moich synów i wnuków będą tak samo oddane swym świekrom!".
Słowa te stały się mottem rodziny Cui przez wiele, wiele pokoleń.
Skoro takie standardy mają Chińczycy, jeśli chodzi o opiekę nad świekrą, to ja niestety nie sprostam. :P
2017-03-18
smażona kapusta z chilli
A kiedy już nie masz na nic czasu i gotowanie czegokolwiek Cię przerasta, zawsze możesz popełnić najprostszą kapustę z możliwych. Uwaga! Zwykłą kapustę, nie pekińską!
Składniki:
- niedbale posiekana biała kapusta
- suszone chilli
- olej
- sól
Wykonanie:
- Rozgrzać olej, wrzucić suszone chilli.
- Wrzucić kapustę i obsmażyć cały czas mieszając. Jeśli jest jej dużo i boimy się, że niechcący przypalimy, dolewamy miseczkę wody.
- Dodajemy sól do smaku. Gotowe! Taka kapusta najlepsza jest al dente, więc nie trzymajcie jej na ogniu zbyt długo - powinna być chrupiąca i pyszna!
2017-03-16
2017-03-14
analfabetyzm
Ruan Chengfa, Hubejczyk, który obecnie z ramienia rządu trzęsie Yunnanem, nigdy nie cieszył się sympatią tubylców. Nie dziwota, nic bowiem dla tego Yunnanu nie robi, poza wystawianiem go na pośmiewisko. Nie pisze sobie sam przemówień - no ale to akurat dość normalne. Niestety, nawet mu się nie chce ich przejrzeć przed publicznymi wystąpieniami. Dlatego opowiadając o kolejowych tradycjach Yunnanu palnął o Prawdziwie Wietnamskiej Kolei 真越铁路 zamiast o Yunnańsko-Wietnamskiej Kolei 滇越铁路. Wiem, że 真 i 滇 różnią się niewiele, ale kolej ta jest przecież dość słynna!
Jeszcze nie przestano się ekscytować brakiem obycia, wiedzy i szacunku dla Yunnanu w tej odsłonie, gdy Ruan popełnił kolejną okołoyunnańską gafę: nasze ukochane Jezioro Pieszczenia Nieśmiertelnych 抚仙湖 przechrzcił na Jezioro Pieszczenia Wspaniałych 抚优湖...
Yunnańczyków najbardziej drażni nawet nie fakt, że jest analfabetą - serio, to nie są trudne znaki! Chodzi raczej o to, że żaden Yunnańczyk by ich nie przeczytał źle, bo dotyczą miejsc i spraw dla Yunnanu i tubylców ważnych. Więc facet, który tu obecnie rządzi, nie tylko jest analfabetą, ale w dodatku ma w nosie to miejsce.
Większość znanych mi Yunnańczyków twierdzi, że po Hubejczykach trudno się spodziewać czegokolwiek innego...
2017-03-12
24 przykłady nabożności synowskiej 二十四孝 XXI
Z troski o ojca spróbował jego stolca 嘗糞憂心
Yu Qianlou żył w kraju Qi za czasów Dynastii Południowych i Północnych. Dochrapał się wysokiego stołka w stolicy, ale posiedział na nim zaledwie dziesięć dni. Pewnego dnia po prostu uderzyły nań zimne poty a serce mało nie wyskoczyło z piersi. Ponieważ sam ze zdrowiem nigdy nie miał kłopotów, natychmiast pomyślał, że pewnie w domu rodzinnym coś źle się dzieje. Szybko więc opuścił stolicę i pojechał do domu, a tam odkrył, że ojciec jego padł ofiarą dziwnej choroby, której żaden lekarz nie był w stanie zdiagnozować. Jeden z lekarzy podpowiedział zmartwionemu Qianlou, co może zrobić, by określić stan ojca: "Musisz spróbować jego ekskrementów. Jeśli są słodkie, to znaczy, że choroba jest poważna i przewlekła, a jeśli gorzkie - przebieg jest ostrzejszy, ale za to krótkoterminowy. Qianlou bez wahania spróbował i ku ogromnemu przerażeniu odkrył, że stolec jest słodki!
Tej nocy długo klęczał przed domowym ołtarzem, modląc się do Gwiazdy Polarnej: "z radością oddam życie w zamian za zdrowie ojca. Proszę, weź mnie, a jemu przywróć zdrowie!". Wieść o tej przysiędze obiegła okolicę i wszyscy poważali tego nadzwyczaj dobrego syna.
Obrzydliwe, bo obrzydliwe, ale ponoć faktycznie dawni medycy chińscy diagnozując pacjenta próbowali wydzielin jego ciała. Nie mając zaawansowanych narzędzi diagnostycznych mogli w ten sposób wykryć wiele chorób.
Bardzo się cieszę, że od owych czasów nauka poszła do przodu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)