2025-11-20

Cloud Gate Dance Theatre 雲門舞集

W dzisiejszym świecie przesytu informacjami i z och-tak-łatwym dostępem do milionów książek, komiksów, przedstawień, koncertów i wszystkiego innego, łatwo się zgubić. Szukam czegoś, wsysa mnie, a dwadzieścia kart w przeglądarce internetowej później mam już dziesięć następnych szkiców wpisów na blog, przepisów, tytułów książek, piosenek do przesłuchania... Jakże często przeczytawszy, wysłuchawszy, obejrzawszy stwierdzam, że może jednak nie. Albo że szkoda, że nie we wczesnej młodości, bo teraz już mnie tak nie ekscytuje. Albo: szkoda, że tego tak dużo, bo przecież naprawdę nie mam na to czasu. No przecież się nie rozdwoję. Czasami jednak - już to dzięki ciągłym poszukiwaniom, już to dzięki rozmowom, polecajkom, od nitki do kłębka i z powrotem przez labirynt - trafiają się diamenty tak olśniewające, że po zanurzeniu się w nich mogę tylko powiedzieć: warto przejść przez pryzmę kompostu, by wyłowić z niej takie cudo. 
Cloud Gate Dance Theatre to współcześni tancerze z Tajwanu. Zespół został założony przez dwóch choreografów w 1973 roku i działa po dziś dzień - z przerwami związanymi z tym, że założyciele jeździli po całym świecie, by uzupełnić taneczną wiedzę. 
Grupa tańczy mieszankę współczesności z mitologią, folklorem i estetyką dawnych Chin, włączając w to qigong, taichi, medytację, sztuki walki, elementy baletu i kaligrafii. Są takim niespodziewanym i cudownym zjawiskiem, że podróżują po całym świecie ze swymi przedstawieniami. Dla Tajwańczyków są tak ważni, że aż ulica, przy której mieści się biuro Bramy Chmur została nazwana właśnie od nazwy trupy. Mało tego, gdy pożar zniszczył studio trupy wraz z kostiumami, rekwizytami i nagraniami, udało im się zebrać nieprawodpodobne sumy pieniędzy na odbudowę - ich obecna siedziba znajduje się w Danshui. 
Warto pooglądać każdy skrawek sztuki w ich wykonaniu. Są obłędni. A na dowód, że muzyka jest jednym z najlepszych pomostów międzykulturowych - bardzo proszę: Cloud Gate tańczący do Bacha.
 

2025-11-18

Yongli 永曆

Dziś wpis na cześć ostatniego cesarza dynastii Ming, który dokładnie 379 lat temu został obwołany cesarzem, a którego niedługie panowanie jest nierozerwalnie związane z Yunnanem... i z Polską. 
Yongli 永曆 (prywatnie 朱由榔 Zhū Yóuláng) urodzony w 1623 roku, a zmarły w kwietniu 1662 roku był ostatnim rządzącym choć skrawkiem Chin reprezentantem dynastii Ming, panującym w latach 1646–1662 w południowych prowincjach (północ została już podbita przez Mandżurów). Był synem Zhu Changyinga, siódmego syna cesarza Wanli. 18 listopada 1646 w Zhaoqing w prowincji Guangdong został obwołany cesarzem, a dwa lata później dzięki pomocy Portugalczyków udało mu się częściowo odeprzeć Mandżurów i odzyskać połowę terytorium Chin. 
I tu zaczyna się związek z Polską. W 1649 na dwór Yongli przybył jezuicki misjonarz Michał Boym. Na skutek jego działalności cesarz wraz z rodziną i całym dworem przeszedł na katolicyzm. Yongli postanowił go wysłać jako posła do Europy, błagając o pomoc w zachowaniu - teraz już katolickiego - cesarstwa. Jako towarzysza dodał mu Chińczyka o nazwisku Zheng, który okazał się być dobrym kompanem. Droga zajęła im sporo czasu, ponieważ w międzyczasie Portugalczycy doszli do wniosku, że jednak bardziej im się opłaca zainwestować w relacje z Mandżurami, którzy opanowali już większość kraju. Dlatego Boym wracał do Europy długo, w przebraniu i z przygodami. Niestety, projekt pomocy Mingom spalił na panewce, bo Europa postanowiła się nie angażować w chińskie sprawy. Kiedy po długich i ciężkich cierpieniach Boym, bez żadnego wsparcia i tylko w towarzystwie Zhenga wrócił do Chin, Mingowie już w zasadzie nie istnieli. Boym nie zdołał zobaczyć się z Yongli; w 1959 roku zmarł w Guanxi (które wraz z Yunnanem należało jeszcze do Mingów) i został przez Zhenga pochowany w grobie przy jakimś trakcie; do dziś nie udało się ustalić, gdzie konkretnie się ten grób znajduje. 
W 1661 Yongli poniósł następną klęskę w starciu z Mandżurami, tracąc ostatnie punkty oporu w Chinach i wycofał się do Birmy. Król birmański udzielił mu schronienia w Sikong. W kwietniu 1662 Yongli został jednak zdradzony i wydany generałowi Wu Sangui (tę opowieść przedstawiłam tutaj), który nakazał stracić go wraz z całą rodziną i dworem. Ponoć po zaduszeniu cesarz został skremowany, a jego prochy rozrzucone nad Lotosowym Stawem, tym samym, nad którym wkrótce Wu Sangui wybudował rezydencję i park w stylu południowym dla swej kochanicy Chen Yuanyuan, która przeżyła tu z grubsza licząc około dwudziestu lat. By upamiętnić historię ostatniego mingowskiego cesarza na jednym z pagórków naszego parku znajduje się rzeźba przedstawiająca stratowanego Yongli, umierającego w poniżeniu.

2025-11-16

Góra Feniksa 凤山

Ponoć przed wiekami Złoty Feniks szukał swojego miejsca na świecie. Gdy doleciał do pięknych, zalesionych gór i czystych stumieni, zrezygnował z dalszych poszukiwań i osiadł tutaj, zmieniając się w górę, którą ludzie na jego cześć nazwali Górą Feniksa. Podobno przypomina ptaszysko z rozpostartymi skrzydłami, choć jest tak gęsto porośnięta drzewami i krzewami, że ciężko ten kształt dostrzec, zwłaszcza gdy szczyt góry zasłonią tak nisko tu wiszące chmury. Mgła i chmury ukrywające szczyt są tak charakterystyczne, że dawnymi czasy wliczano je w poczet Dziesięciu Krajobrazów Shunningu (pamiętamy, że Shunning to dawna nazwa Fengqingu) - 凤岫凝烟 "Szczyt Feniksa w mgle zastygły". Od zawsze było to ulubione miejsce lokalnej ludności - wspinali się tu, by pooddychać wilgotnymi chmurami i by zerknąć z lotu ptaka na swe miasto. Sto lat temu z hakiem nie było to jednak jedynie miejsce rekreacji, a centrum wielkiego projektu, który zmienił oblicze Fengqingu na zawsze.
W 1906 roku przybył tu trzydziestodwuletni wówczas Qilin 琦璘 (brzmi jak jedno z mitycznych stworzeń, ale inaczej się pisze) - Mandżur z Czerwonej Chorągwi Z Białym Obramowaniem 镶红旗 - by objąć etacik opiekuna miasta i regionu na następnych sześć lat (upadek cesarstwa odebrał mu nie tylko stołek, ale również życie - ale o tym za chwilę). Był znany z uczciwości, surowości, pracowitości i miłości do ludu - przez wszystkie lata swej kariery, czy na północy, czy na południu, lokalna ludność zawsze go chwaliła. Trudno się dziwić - niektóre z jego projektów do dziś przynoszą korzyści miejscowym. 
Qilin wywodził się z jednego z największych mandżurskich rodów ᡶ᠋ᠣᡳ᠌ᠮᠣ ᡥᠠᠯᠠ Foimo hala. Był na tyle sprawnym urzędnikiem, że wybierano go do projektów tyleż ciekawych, co trudnych - zanim wylądował w Shunningu, zarządzał Chengjiangiem (miasteczko koło Jeziora Pieszczenia Nieśmiertelnych), który zapewne też nie był łatwą placówką. Qilin był urzędnikiem wyjątkowym w skali Chin - surowy i nieprzekupny, a w dodatku tego samego oczekiwał od podwładnych. Oczywiście, nie wszystkim się to podobało - zwłaszcza inni urzędnicy mieli mu za złe tę uczciwość. Doskonale widać to w przekazach o jego śmierci. Otóż w stolicy prowincji wybuchł bunt (zapewne ten, przez który Chiny przestały być cesarstwem) i zaczęto zbierać żołnierzy, by ich tam wysłać w celu stłumienia rebelii. Jakiś czas wcześniej powiatowy sędzia Shunningu, Xiao Guixiang, pomógł uciec wysoko postawionemu przestępcy, co w oczach Qilina było przestępstwem. Guixiang żywił oczywiście wobec Qilina, który próbował mu szkodzić, wielką urazę, więc gdy Qilin zajął się organizacją wojsk i nie zwracał uwagi na Xiao Guixianga, ten w towarzystwie garnizonu lokalnej "policji" wkroczył do miasta i pod pretekstem spotkania w świątyni Wenchanga otoczył Qilina z jego wojskiem. Ponoć początkowo Guixiang chciał z Qilinem pójść na jakiś układ, jednak nieprzekupny i ostentacynie uczciwy Qilin zaczął go wyklinać wymyślnymi słowy. Rozwścieczeni poplecznicy Guixianga otworzyli ogień i zabili uczciwego urzędnika. W mieście wybuchł chaos, a Guixiang uciekł. 
Wróćmy jednak do zasług Qilina dla regionu. Otóż podobno to on pierwszy wpadł na to, że można tu rozwinąć przemysł herbaciany! Nie zrozumcie mnie źle: już za czasów najsłynniejszego chińskiego podróżnika Xu Xiake tutejsza herbata była znana na całe Chiny i uważana za absolutnie wspaniałą - zwała się Taihua 太华茶 i jest produkowana do dziś. Jednak dawnymi czasy nie uprawiano tu herbaty na skalę przemysłową. To zmienił właśnie Qilin - kupił nasion herbacianych za nieprawdopodobne ilości srebra, które zgromadził m.in. prosząc lokalnych bogaczy o pomoc, a także wysłał ludzi do Shuangjiangu, żeby się nauczyli metod uprawy i obróbki. Trzy lata później nastąpiły pierwsze zbiory; ponoć jakość liści była tak wyśmienita, że niedługo w każdym domostwie posadzono herbatę i cały region zaczął żyć z jej uprawy. Herbata ta nazywała się od pierwszego miejsca sadzenia Herbatą z Góry Feniksa 凤山茶 i stała się zarzewiem rozkwitu regionu. Co roku organizowano Święto Herbaty Qingming, które było wielkim spotkaniem handlowym dla kupców herbacianych i plantatorów; tradycja ta trwała aż do upadku Republiki Chińskiej. Można powiedzieć, że rozwój regionu spowodował jeden człowiek, który nie tylko wpadł na wyśmienity pomysł, do czego wykorzystać shunnińskie pagórki, ale również zainwestował własne pieniądze w to, żeby stworzyć warunki rozwoju dla herbacianego przemysłu. Do dziś herbata jest filarem gospodarki Fengqingu; pijana jest chętnie zarówno w kraju, jak i za granicą. Tutejsza ludność żyje herbatą: podejmuje się nią gości, jest ona podstawą rozmów o świecie i życiu, śpiewają o niej pieśni i rozwijają lokalną kulturę i gospodarkę myśląc właśnie o herbacie. Gdy królowa Elżbieta II przyjechała do Kunmingu, m.in. to właśnie czarna fengqińska herbata Dianhong 滇红 została jej wręczona w prezencie. Herbata stała się w Fengqingu symbolem cywilizacji i rozwoju, a wszystko za sprawą Qilina. 
Dbał zresztą o wiele innych spraw, nie tylko o herbatę i związany z nią rozwój regionu. Starał się, by dotarły do Shunningu nowości telekomunikacyjne i pocztowe, a poza tym zachęcał miejscowych również do rozwijania hodowli jedwabników, by herbata nie stanowiła jedynego źródła ich dochodu. Poza tym zainwestował w rozwój edukacji: stworzył szkoły podstawową i średnią oraz centrum kształcenia nauczycieli (studium pedagogiczne?), dzięki czemu dzieciaki zyskały zupełnie nowe perspektywy, a region mógł się rozwijać wielotorowo. 
W 1990 roku właśnie te tereny, które Qilin uznał za odpowiednie dla uprawy herbaty, zostały włączone do Parku na Górze Feniksa. Powolutku, powolutku krajobraz się trochę zmienia. Oczywiście, wielkie plantacje herbaciane, z których Fengqing nadal czerpie niemało korzyści materialnych, pozostają plantacjami, po których nikomu nie wolno się bezkarnie włóczyć, jednak zdziczałe poletka na Górze Feniksa wraz z gęstym lasem, który je przenika zostały zmienione w park. Jest tu chyba tylko jedna ścieżka w stylu chińskim - czyli schody i kamienny chodnik - za to wytrwali mogą dojść na szczyt również "na dziko". Spacer uprzyjemniają pawilony, rzeźby itd. 
Ciekawostka: Góra Feniksa należy do "Stu Gór Yunling" 云岭百峰 czyli jest częścią promowanych w ostatnich latach górskich wycieczek działających trochę na zasadzie PTTK: po wdrapaniu się na szczyty należące do Stu Gór Yunling można zeskanować apkę, żeby 打卡 czyli "zaliczyć" kolejny szczyt. Nie udało mi się dotrzeć do informacji, czy za "zaliczenie" wszystkich szczytów dostaje się jakąś odznakę, jednak z całą pewnością sama aplikacja jest bardzo pomocna w robieniu planów wycieczkowych przez osoby, które lubią chodzić po górach - możemy tu znaleźć lokalizacje kolejnych szczytów należących do tej yunnańskiej setki.
zwróćcie uwagę na palindormiczny siedmiozgłoskowiec 天连云海云连天 o połączeniu nieba z chmurami.
Miejmy nadzieję, że nie będą tej góry bardziej "cywilizować" - gdyby została taka, jaką jest teraz, byłoby chyba najpiękniej. No, może tylko przydałoby się bardziej wyeksponować stare drzewka herbaciane i opisać zupełnie nieznaną laikom tutejszą florę...