2025-12-15

紫芽苞 Fioletowe pąki liści herbaty

Dzika herbata fioletowopączkowa to pewien bardzo nietypowy puer o wysokiej zawartości antocyjanidyn i flawanoidów. Pochodzi oczywiście z Yunnanu, choć próbuje się ją już podrabiać w innych miejscach. Ponieważ składa się z niedojrzałych pąków liści herbacianych, jest szalenie delikatna i świeża w smaku. W przeciwieństwie do najbardziej znanych puerów, nie zbiera się jej ze starodrzewu herbacianego, a z młodych drzew i krzewów z samym nastaniem wiosny (starym drzewom zabiera więcej czasu produkcja świeżych liści). Parzy się ją w 90 stopniach - wyższa temperatura oparzy listki, które nie tylko oddadzą gorszy smak, ale również stracą część wartości odżywczych. Na potrzeby gości chętnie się ją przyrządza w szkle lub białej porcelanie, żeby lepiej było widać zmiany w pąkach. Przed parzeniem warto niuchnąć i zerknąć - zwinięte listki wyglądają trochę jak nierozkwitły pąk różany, a pachną świeżą herbatą, nie puerem. Zwróćcie też uwagę na ich kolor. 
Jak w przypadku innych puerów, warto najpierw herbatę "obudzić" krótkim przelaniem gorącą wodą, którą od razu trzeba wylać. Dopiero za drugim razem mamy do czynienia z właściwym parzeniem - może ono trwać nawet minutę. Każde następne parzenie powinno być odrobinę dłuższe. 
Jest to rodzaj herbaty, który pojawił się na rynku stosunkowo niedawno. Te z najlepszych manufaktur zachowują cztery cechy uważane już przez Lu Yu za najcenniejsze: dzikość, fioletowa barwa, nieotwarte pędy i zwinięte liście (野者上,园者次; 紫者上,绿者次;笋者上,芽者次;叶卷上,叶舒次). Fioletowa obwódka na liściach jest całkowicie naturalna, choć spotykana na bardzo niewielu rodzajach drzew herbacianych. Te akurat rosną na wysokości 1500-3600 m.n.p.m., na zboczach górskich często otulonych mgłą, co utrudnia zbieranie (i niestety znacząco wpływa na cenę, która już z racji tego, że zbieramy same pąki liści jest wysoka). Co ciekawe, barwa będzie się pogłębiać w miarę parzenia, co za chwilę będzie doskonale widać na zdjęciach. Zbiera się ją dorocznie w okolicach Początku Wiosny czyli na początku lutego - każdego roku tylko ten jeden raz, co sprawia, że jest jeszcze droższa. Następnie suszy na słońcu zamiast w wokach, dzięki czemu zachowuje naturalny aromat. 
Nie sposób o niej zapomnieć. Nie trzeba jej pić codziennie (znaczy: nie uzależnia), ale z nadejściem wiosny chętnie wyciąga się ją z herbacianych składzików. Ja jednak tym razem uczciłam koniec pory deszczowej wyjątkowo w tym roku długiej - zaparzyłam sobie fioletowe pąki w pierwszy słoneczny weekend jesieni. I faktycznie - łagodny, słoneczny jej smak przypomina wiosnę w czarce. Nie da się jej parzyć wielokrotnie, bodaj po piątym parzeniu pąki nie nadawały się już do niczego, ale dopóki można było jeszcze parzyć, gdzieś tam brzmiały echa herbat białych i zielonych, a nie tylko surowych puerów. Są też tacy, którzy twierdzą, że czują w niej słodycz dobrych herbat czarnych, ale mówiąc szczerze - mnie bardziej podchodzi pod białą.
Te pędy, tak samo jak moje ulubione białe yunnańskie herbaty, są puchate.
Zobaczcie, jak fiolet wychodzi z ukrycia w miarę parzenia.
Tutaj pokazałam pąki po kolejnych pięciu parzeniach.
To była przyjemność nie tylko smakowa, ale i wizualna.

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Herbaty!

2025-12-14

心猿意馬 małpie serce, końskie myśli

Kiedy mama poznała ZB, po kilku dniach uważnej obserwacji stwierdziła, że tak, pasujemy do siebie, ponieważ oboje mamy mrówki w tyłkach. O ile np. po angielsku idiom jest podobny (to have ants in one's pants), o tyle chiński jest zupełnie odjechany: 心猿意馬 [心猿意马] xīnyuányìmǎ znaczy dosłownie serce małpy, umysł konia. Oczywiście figlarnej małpy i cwałującego rumaka, a nie powłóczącej nogą szkapy czy leniwej szympansicy. Jednak znaczenie to jest poparte kilkoma innymi, m.in. byciem kapryśnym, hiperaktywnym, niekontrolowanym i awanturniczym. Jak rozbrykany Tygrysek. Co jeszcze ważniejsze, dla Chińczyków liczą się nie tylko dokonania danej osoby, ale również jej intencje czy też inklinacje, ponieważ 心意 xīnyì oznacza właśnie intencje. O ile po polsku patrzymy na rozbrykanego Tygryska lub trzylatka z czułością i pobłażliwością, po chińsku określenie to jest zdecydowanie pejoratywne, skojarzone z chaosem, niepewnością, nieuporządkowaniem i generalnie winniśmy raczej tego wszystkiego unikać. Sama fraza wytłumaczona jest bodaj najlepiej buddyjskim wierszem: 
卓定深沉莫测量, 
Niezłomne, głębokie, niezmierzone 
心猿意马罢颠狂 
Szaleństwo ducha ujarzmione. 

Tu właśnie klucz do zrozumienia pejoratywności związanej z idiomem: ideał buddyjski to przecież spokój, a wszelkich gwałtownych emocji najlepiej unikać. W kontekście nauki czy pracy powiedzenie nabiera odmiennego odcienia. Nie wystarczy ciężko pracować, wytrwale się uczyć; ważne jest również skupienie. Łapanie stu strok za ogon czy trwonienie czasu na niepożyteczne talenta jest uważane za taki sam błąd jak lenistwo. Tylko ujarzmienie własnego umysłu i skupienie na najważniejszych zdolnościach prowadzi do sukcesu. 
Szczerze nie znoszę tego powiedzenia właśnie za to. Dla mnie właśnie odkrywanie nowych dziedzin, nowych zainteresowań, nowych horyzontów jest najważniejszym zadaniem człowieczym. Emocja kieruje mnie tam, dokąd bałam się pójść; szaleństwo skłania mnie do ciągłych poszukiwań. Obym nigdy nie straciła ani małpiego serca, ani końskich myśli!
Czego sobie i Wam życzę w Międzynarodowym Dniu Małpy.

2025-12-12

targ w Fengqingu

Nie bylibyśmy nami (łasuchami), gdybyśmy nie odwiedzili w Fengqingu targowiska.
chrupiąca skóra wieprzowa na sposób z Baoshan
ryż dmuchany, kolorowy aż oczy bolą ;)
hmmm.... wolę sposób prezentacji udźców w Kunmingu, gdzie wiszą sobie ładnie zamiast leżeć na brudnym worze na ziemi...
yunnańskie marynowane gruszki 尿泡梨 

słynne śmierdzące tofu z Lushi
i oczywiście wszędzie rzepak
pewnie na każdym targu są też stragany, na których można od razu zaspokoić głód - tu oczywiście nasze krokiety z plackami oraz herbaciane jajka.
naleśniki grochowe
W Kunmingu już od dawna nie widziałam nikogo noszącego kosz zahaczony o czoło.
w ramach przednoworocznych zakupów trzeba się było zaopatrzyć w kłujące gałęzie, choć to akurat nie sosna yunnańska. Pewno jakaś yijska rodzina.

Niewiele było produktów, które by mnie zaskoczyły, ale i tak się cieszę, że się wybraliśmy, bo oczywiście się obkupiłam w gotowce na drogę. Niestety, nasz pobyt w Fengqingu i w ogóle w rejonie Lincang dobiegał już końca; krótkie wakacje pozwoliły nam ominąć uderzenie zimy w Kunmingu - dzień po naszym wyjeździe z dwudziestu stopni zrobiło się nagle zero,
ale już pięć dni później Kunming znów był ciepły i słoneczny.