Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.
Z okazji Dnia Ziemi chciałam Wam pokazać piękne miejsce, w którym się wiele nauczyłam o roślinach dotąd całkiem mi nieznanych. Podczas ostatniej wycieczki do Jinghongu wybraliśmy się do tamtejszego Ogrodu Botanicznego. Właściwie nie wiedziałam, czego się spodziewać - może małego parczku z pojedynczymi sztukami atrakcyjnych roślin? W żadnym wypadku nie spodziewałam się TEGO - jednego z najpiękniejszych parków, które w życiu widziałam. Na powierzchni około 100 hektarów zgromadzono - i świetnie opisano - ponad tysiąc tropikalnych roślin.
Poza samym zgromadzeniem eksponatów w tym miejscu prowadzone są też badania, głównie te dotyczące uprawy powyższych roślin, w tym dużej ilości drzew owocowych, a także popularnych lekarstw medycyny tradycyjnej. Tutejsi badacze dbają również o to, by popularyzować wiedzę na temat roślin tropikalnych. O "ważności" ogrodu i badań świadczą wizyty najważniejszych osób w państwie - od Zhou Enlaia poczynając, przez Jiang Zemina i Hu Jintao aż na Xi Jinpingu kończąc - i na świecie - przyjeżdżają tu bowiem botanicy z całego świata: z Francji, Kanady, Japonii, Tajlandii...
Obszar można z grubsza podzielić na cztery główne obszary: rośliny tropikalne, kauczukowce, owoce tropikalne i część pamiątkowa (to znaczy: na pamiątkę tych wszystkich ważnych osób, które tu były i sadziły drzewa). Jednak tak naprawdę ogród jest podzielony na dziesiątki pomniejszych "ogrodów tematycznych" - tutaj same kąciciernie, tutaj palmy, tutaj wiszące ogrody, tutaj ogrody wodne i tak dalej. O jednym z tych ogrodów tematycznych napiszę zresztą kiedyś, bo mnie zachwyciła sama koncepcja. Wracając do głównych atrakcji: możemy tu na przykład prześledzić powstawanie kauczuku od zasadzenia drzewa do zbiorów; możemy zobaczyć, jak rosną owoce, które wprawdzie można już kupić w Polsce, ale, ponieważ przywieziono je z daleka, nie zawsze wiemy, jak są uprawiane. No i - można spacerować, piknikować, słuchać śpiewu ptaków i cieszyć się soczystą zielenią zarówno w słońcu, jak i w błogosławionym cieniu.
Ogród jest otwarty w godzinach 8-18 i powiem szczerze, wydaje mi się, że jeśli interesują nas rośliny tropikalne albo po prostu mamy z sobą dobrą książkę, warto tu spędzić cały dzień - z dala od zgiełku miasta, trochę w dżungli, ale jednak - cywilizowanej. Przyjść rano, połazić, w południe zrobić sobie owocowy piknik (na miejscu można dostać sezonowe owoce prosto z tego ogrodu!), posjestować, a potem cyknąć foty w ciepłym popołudniowym słońcu. Wybrać się tam warto jak rok długi - zawsze coś będzie akurat kwitło albo owocowało. Oczywiście, w porze deszczowej (maj-październik) może nas złapać deszcz, jednak my byliśmy we wrześniu i było po prostu cudownie. Jest gdzie usiąść, jest co robić, jest gdzie wybiegać Tajfuniątko. Jeśli zaś chcecie pogłębić wiedzę o roślinach tropikalnych (i znacie chiński), możecie sobie nawet wynająć przewodnika. My nie skorzystaliśmy, bo przewodnik i Tajfuniątko w jednej grupie to zbytek szczęścia.
strelicja czyli orchidea zerkającego żurawia ;) |
To nie photoshop. Tam naprawdę tak jest. |
Czterolistna koniczyna! E... nie koniczyna... Ale przynajmniej czterolistna :) |
drzewa pomelowe |
cudowne papaje... |
karambola! |
A tutaj poczytacie o recyklingu po japońsku.
Piękne miejsce. Niesamowite, ile zieleń może mieć odcieni.
OdpowiedzUsuńbędę tam wracać :)
UsuńUwielbiam ogrody botaniczne a ten jest imponujący
OdpowiedzUsuńa ja kiedyś byłam za głupia na to, by się fascynować roślinami. Całe szczęście teraz nadrabiam :)
Usuń