Pod koniec wakacji mieliśmy trochę czasu, który mogliśmy dla odmiany spędzić wspólnie: Tajfuniątko miało wakacje, ja zapowiedziałam uczniom, że muszę od nich odpocząć, a w orkiestrze ZB właśnie trwał sezon ogórkowy. Nie mogliśmy wprawdzie wyjechać z Kunmingu, ale za to można było odwiedzić cokolwiek dalsze atrakcje. Takim właśnie sposobem pewnego poranka dotarliśmy do Bambusowej Świątyni 筇竹寺. Tajfuniątko właśnie poznaje yunnańskie legendy, więc staramy się jej przybliżać ciekawe miejsca w Kunmingu; legenda o Bambusowej Świątyni świetnie się nadaje, takoż opowieść o powstaniu pięciuset arhatów (z Jezusem na czele). Po przybyciu na miejsce odkryliśmy, że jakoś w międzyczasie wejście do świątyni przestało być płatne. Hurra!
wejścia strzegą przepiękne kryptomerie |
główną ozdobą jest oczywiście nosorożec z legendy |
Staruteńka magnolia Delavaya |
Kolejny z dziewięciu synów smoka. Jeszcze o nim napiszę :) |
i znów nosorożec, tym razem w wersji "na bogato" |
W południe skorzystaliśmy ze świątynnej wegetariańskiej stołówki. Takich kwiatów taro, jak tam, jeszcze nigdy nie jadłam. |
Była to bardzo miła (i smaczna!) wycieczka. Miło wiedzieć, że stare budynki są stopniowo remontowane; miło też widzieć naprawdę sympatycznych mnichów, którzy nie zadzierają nosa z racji swojej "świętości" i nie stronią od kontaktów z obcymi. A już najbardziej rozczuliły nas koty, szlajające się po całym kompleksie świątynnym, rozpuszczone jak dziadowski bicz i solidnie utuczone, chętne do pieszczot. Tajfuniątko było w raju!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.