Żył za czasów dynastii Tang urzędnik Cui Shannan, którego prababką była wielka pani Zhang Sun. Była ona tak stara, że straciła już wszystkie zęby i nie mogła spożywać nawet mięciutkiego kleiku ryżowego. Pani Tang, babka Cui Shannana i synowa starej pani znalazła jednak sposób, by utrzymać świekrę w dobrym zdrowiu: przez wiele lat codziennie karmiła ją własną piersią, a ciało staruszki pozostawało silne i zdrowe.
Jednak nawet najzdrowsze ciało pewnego dnia musi się poddać. Gdy stara pani poczuła, że jej kres się zbliża, zwołała całą rodzinę i ogłosiła: "Przez te wszystkie lata dbała o mnie synowa, a robiła to wspaniale i jestem jej ogromnie wdzięczna. Mam nadzieję, że żony wszystkich moich synów i wnuków będą tak samo oddane swym świekrom!".
Słowa te stały się mottem rodziny Cui przez wiele, wiele pokoleń.
Skoro takie standardy mają Chińczycy, jeśli chodzi o opiekę nad świekrą, to ja niestety nie sprostam. :P
Faktycznie... hardcore :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze, że to przykład nabożności synowskiej... Nie - żoninej, sneszynej, czy jakkolwiek, ale synowskiej. Brawo on! ;-)
OdpowiedzUsuńA to już nie wina Chińczyków, tylko nie do końca trafnego tłumaczenia terminu, jakie obowiązuje w polskiej literaturze sinologicznej. Po chińsku nie ma podziału na synów i córki; zazwyczaj jednak mówi się o dobrych synach, bo to syn był ważny, a córka przecież szła do obcego domu. Za to synowa jest przecież posłusznym narzędziem syna, więc...
UsuńNo właśnie. A wiadomo chociaż, jak owa dzielna niewiasta miała na imię?
OdpowiedzUsuńpani Tang :)
UsuńA co przedstawia lewa strona obrazka? Dziecko wąż, drób?
OdpowiedzUsuńmuszę przyznać, że nigdy nie zwróciłam uwagi na te detale. Będę musiała poszperać w symbolice i zobaczyć, czy w innych przedstawieniach tej historii też jest kaczka i wąż.
Usuń