Mało mam w głowie wspomnień tak przyjemnych, jak wspomnienie babcinych dłoni, przygotowujących gruszki do zalewy octowej. Pamiętam ostry smak goździków i to, jak słodko-kwaśne gruszki lądowały na zimowych talerzach. Wiedziona tęsknotą za Polską i jesienno-deszczową nudą, postanowiłam przyrządzić polskie gruszki. Ułatwieniem był fakt, że Kunming jest gruszkami bogaty. Sama pożarłam znakomitą większość, ale poczęstowałam też świekrów. Nie sądziłam, że im będą smakować - preferują chińskie smaki. Ku mojemu zdumieniu spałaszowali przysmak w rekordowym tempie, a na koniec świekra pochwaliła - są smaczniejsze nawet niż nasze, kunmińskie, gruszki w zalewie!
Jakie gruszki w zalewie? Przecież Kunmińczycy nie robią gruszek... przecież chińska tradycja kulinarna... przecież...
Ostatni bastion matriarchatu - lud Mosuo, o którym już wspominałam - w przeciwieństwie do całego świata chińskiego nic nie kisił. Nic z wyjątkiem gruszek. Ba, w dodatku nie były to jakie bądź gruszki - używano tylko gruszek piłkowanych (pyrus serrulata) czyli 麻梨. Wsadzone wraz ze skórką do kamionkowego gara, zalane solanką z wódką i dodatkiem imbiru, czosnku i pieprzu syczuańskiego, po miesiącu wychodziły pachnące, kwaśno-słodko-pikantne. Oczywiście, można je zalać na dłużej, ale komu niby chciałoby się na te pyszności czekać?
Z czasem gruszki piłkowane z zalewy podbiły cały Yunnan, w poszczególnych miejscach nabierając nowych smaków. Najsławniejsze są te z Gejiu i z Kunmingu, a w samym Kunmingu najbardziej lubiane są te zalewane wodą słodzoną lukrecją chińską.
Dawniej takie przysmaki jadało się tylko od wielkiego dzwonu. Z czasem przestały być zbytkiem; dzisiejsi Kunmińczycy w średnim wieku wspominają, że za dziecięctwa w lecie, po dniu brykania, gasili pragnienie właśnie słodko-słonymi gruszkami. Najsłynniejsze były gruszki z ulicy Guanghua. Sama ulica nadal istnieje, ale zakład, w którym przygotowywano wyśmienite gruszki, zniszczono już dawno.
Spróbowałam. Smak mnie zaskoczył, chociaż znałam skład zalewy. Słono-pikantne gruszki? Nie, to nie dla mnie...
Ale zachęciło mnie to do eksperymentowania przy robieniu przetworów. Chętniej dorzucam chińskie zioła i przyprawy nawet do potraw, które wcale tego nie wymagają.
A świekra przychodzi na gruszki do mnie. Na POLSKIE gruszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.