Stary Li od zawsze się do mnie uśmiechał. Przy każdym spotkaniu, zazwyczaj w trakcie moich ćwiczeń na przyrządach dla staruszków, zagaja z uroczym uśmiechem na twarzy i mnie dopinguje. Ćwicz, ćwicz, to w moim wieku będziesz zdrowsza nawet ode mnie, mówi. Ja ćwiczę trzy godziny dziennie, mówi. I popatrz, mam 82 lata i nie narzekam na zdrowie, mówi.
Gdy to pierwszy raz usłyszałam, mało z przyrządów nie spadłam. 82!!!! Wprawdzie chodzi powolutku, ale doskonale sobie radzi, codziennie robi zakupy sobie i siostrze, no i uśmiecha się swoim własnym uśmiechem z zaledwie dwoma srebrnymi zębami! Naprawdę mam nadzieję, że w jego wieku też będę tak zdrowa. No, może poza zębami - nie chcę mieć srebrnych, zwłaszcza na przedzie.
Dnia pewnego pokazuje mi starowinkę, prowadzoną przez pięćdziesięcioletnią gówniarę. Starowinka wsparta o balkonik, mało mówi, ale spojrzenie ma bystre.
To moja siostra - mówi z dumą stary Li. - Wychowała mnie od maleńkości, bo rodziców nie stało. Całe szczęście mimo takiego kłopotu na głowie, zdołała wyjść za mąż i urodzić dzieci. Prowadzi ją jej wnuczka, wiesz?
Zerkam z niedowierzaniem. Zerkam raz jeszcze. Staruszka się do mnie uśmiecha, a stary Li mówi: mam nadzieję, że też będę sprawny, gdy dożyję stu ośmiu lat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.