2013-11-16

Całe życie z wariatami...

Ponieważ ZB pracuje do późna w weekendy, zdarza nam się osobno przyjść na imprezę. Ja dojeżdżam autobusem bezpośrednio na miejsce, a ZB jedzie rowerem prosto z pracy.
Siedzę sobie, rozmawiam ze znajomymi, koło mnie czeka puste miejsce.
Przychodzi ZB. Siada.
Odwracam się do niego, uśmiecham się uśmiechem nr 5 i mówię: dobry wieczór Panu, nazywam się Biały Mały Tajfun, bardzo mi miło Pana poznać.
ZB odpowiada: och, świetnie Pani mówi po chińsku!
Przyjaciele i znajomi patrzą na nas zdezorientowani; tylko niektórzy wybuchają gromkim śmiechem.
Kurtyna.

1 komentarz:

  1. Coś jak w "Człowieku na dwóch nogach" Chestertona... :-)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.