2017-04-27

Czosnek

Chińskie targowiska zaskakują wąską specjalizacją. Na straganach mięsnych podział na gatunki - wołowina zawsze gdzie indziej niż wieprzowina czy kurczaki; klatki z gołębiami należą do innego sprzedawcy niż te z królikami. Nie inaczej jest z warzywami czy owocami - od dawna koleguję się z panem od bakłażanów, panią od marchewek i staruszkiem od lotosów. Sporadycznie na ich straganach pojawiają się inne dobra, ale zazwyczaj asortyment jest ubogi: jedno, dwa warzywa zgodne z porą roku. Najbardziej zaś zaskakujący jest stragan, na którym sprzedaje się wyłącznie czosnek:
Mamy tu podział na gatunki: czosnek jednoząbkowy, mały i duży, czosnki w różowej oraz w białej łupinie - w główkach i już podzielone na ząbki. Cena zależy tak od gatunku, jak i od wielkości - te większe są zawsze droższe. Czosnek, jak prawie wszystko na targu, kupuje się na wagę - ostatnia cena to 2,8 yuana za liang, czyli 28 yuanów za kilogram. O kupowaniu na główki nikt tutaj nawet nie słyszał. Bo i też nikt nie kupuje główki czosnku - jakiż sens kupić czosnek, którego ilość nie wystarczy na jedną dużą kolację? Bo przecież czosnek przyprawia smażone mięso, smażone warzywa, a nawet i rosół! Kupuje się więc zawsze wystarczająco dużo - czyli 5-6 główek. Może starczy na jakiś tydzień...
Pan od czosnku ma klientów trzy razy dziennie: przed południem, gdy po targach chodzą panie domu i kupują produkty spożywcze na cały dzień, koło 5-6, gdy przychodzą ludzie tuż po pracy, zaopatrzyć się w coś na chybcika oraz tuż przed zamknięciem targu - ostatnia szansa dla spóźnialskich. Jednak klienci detaliczni to małe miki przy tym, co naprawdę czosnkowemu panu daje dochód. Przyjrzyjcie się uważnie zdjęciom - czy widzicie reklamówkę wypchaną obranym czosnkiem? Po takie reklamówki przyjeżdżają kelnerzy bądź właściciele knajp. Choć w niektórych knajpach nadal żywa jest tradycja, by kelnerzy i kucharze poza godzinami szczytu siedzieli przed knajpą i obierali warzywa oraz przygotowywali półprodukty, w wielu knajpach obłożenie jest tak duże, że pracownicy nie nadążają ze żmudnym obieraniem czosnku czy imbiru, potrzebnych w bardzo dużych ilościach. Właśnie dla takich knajp wybawieniem są czosnkowe stragany, których właściciele od rana do wieczora, dzień w dzień obierają z łupinek nieskończone hałdy czosnku. Oczywiście cena obranego czosnku jest dwukrotnie wyższa niż tego zwykłego, ale - nikogo to nie zraża. Dotyczy to zresztą i innych łuskanych produktów - na innych straganach można kupić wyłuskany bób czy zielony groszek, kukurydzę luzem, orzechy czy pestki dyni. Jeśli mam czas, bardzo lubię przychodzić na targ wtedy, gdy są tu pustki - czyli najlepiej w porze lunchu i sjesty. Mogę wtedy przycupnąć przy staruszkach niezmordowanie łuskających produkty dla ludzi, którzy sami nie mają na to czasu. Ich nieomylne palce zawsze przypominają mi Babcię robiącą przetwory czy śmigającą szydełkiem. Zawsze właśnie wtedy najbardziej żałuję, że w XXI wieku doba się nam tak straszliwie skurczyła. Niech moim wkładem w slow food i slow life będą orzechy, które sama łuskam i bób który wybieram ze strąków. I niechbym tak mogła codziennie...

2 komentarze:

  1. Czy to jest ten słynny, zrobiony z czosnku i wyglądający jak czosnek, fałszywy, bo chiński, czosnek?

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.