Podczas lekcji z moimi tajtajami zawsze staram się, by mogły one zaprezentować swoje mocne strony. Wiedząc, że Sophie dużo czyta, ćwiczę konstrukcje gramatyczne pytając, czy kupowała ostatnio jakieś książki, w jakim były one języku etc. Sophie może o książkach opowiadać z kwadrans, więc cel - ćwiczenie języka - zostaje osiągnięty. Z kolei Kate, która książki trzyma na szafce na buty - akurat zajmują tyle miejsca - zapytana o książki coś by tam niechętnie dukała, więc pytam o to, jakie kupiła wczoraj warzywa na targu. Wymienia pomidory, ziemniaki, cebule, fasolkę i nagle się zacina. Myśli intensywnie, myśli, myśli... W końcu pyta po chińsku, jak się mówi na 瘸子 quezi [ćłedzy]. To kolokwialna nazwa niepełnosprawnego - czyli innymi słowy kaleka. Zastanawiam się, co mają warzywa do kalek, przypomina mi się pozbawiony palców prawej dłoni, ale niezmiennie wesoły pan sprzedający na moim ulubionym targu bakłażany i ogórki, moje myśli idą zupełnie innym torem, a Kate nadal czeka na wyjaśnienie. Zniecierpliwiona dodaje: no wiesz, te takie fioletowe. Zdębiałam. Fioletowa kaleka? O co jej chodzi? Ale to właśnie pan od bakłażanów mi pomógł - no pewnie, że fioletowe warzywo to bakłażan. Ale bakłażan przecież nazywa się qiezi [ciedzy] 茄子! Sophie zaczyna się śmiać i poprawia Kate: nie quezi, a qiezi! Kate zaczyna się tłumaczyć, że wypsnął jej się dialekt. Ale Sophie ją gasi: żaden dialekt, po kunmińsku też się mówi qiezi, tylko z innymi tonami! Kate poczerwieniała z zawstydzenia i mówi - nie kunmiński dialekt, a nasz, wiejski! Ja nie jestem z Kunmingu, a u nas w domu zawsze się mówiło quezi...
Nie chcąc, żeby się źle poczuła, że się lekko chichramy z jej wymowy, westchnęłam ciężko i powiedziałam, że przede mną jeszcze wiele lat nauki - znam już mandaryński, całkiem nieźle kojarzę kunmiński dialekt, a tu jeszcze tyle niespodzianek! Sophie spojrzała na mnie kątem oka i nie kontynuowała tematu, nie chcąc jeszcze bardziej zawstydzać koleżanki.
Po lekcji opowiedziałam tę anegdotkę ZB. A on natychmiast podrzucił mi pomysł: może byś tę Kate uczyła nie tylko angielskiego, ale i mandaryńskiego? Widać, że i z tym ma problemy!
Złośnik jeden. Sam się przy mnie podciągnął w mandaryńskim, bo ja w ogóle nie mówię po kunmińsku (rozumieć rozumiem, ale wymowa mnie przerasta) i teraz szpanuje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.