Nauka języka obcego to w takim samym stopniu pasjonująca łamigłówka, jak i droga przez mękę. W mandaryńskim, poza tonami, które dla mnie są w ogóle poza klasyfikacją w stopniu trudności, najcięższe było zapamiętanie klasyfikatorów, czyli słów, które pośredniczą między liczebnikiem a wyrazem określanym. W języku polskim klasyfikatorów jest niewiele i zazwyczaj nie są konieczne - no chyba, że kupiliśmy właśnie pięć par spodni i wylaliśmy na nie trzy krople wina. Ale przecież moglibyśmy powiedzieć, że kupiliśmy spodnie i wylaliśmy wino - mniej dokładnie, ale w sumie o to samo chodzi.
W mandaryńskim klasyfikatory można pomijać dość rzadko, zazwyczaj przyrastają do rzeczownika jak bliźniak syjamski. Jest ich dużo; opanowałam część tych najbardziej popularnych, ale o części mam pojęcie dość mgliste. Pojawiają się w rozmowie, w tekście - uczę się, pamiętam kilka dni i muszą czekać do następnego usłyszenia, bym sobie o nich przypomniała.
W prezencie noworocznym dostaliśmy wielgachny kosz pomarańcz. ZB podzielił je na cząstki i mnie zawołał: chodź, weź sobie ZĄBEK pomarańczy! (来拿一牙橙子!). Oczywiście umarłam ze śmiechu, oczywiście wyjaśniłam mu, że w Polsce na ząbki dzieli się czosnek... i chyba nic więcej (?). Po czym spojrzałam na kształt i kolor cząstki pomarańczy i stwierdziłam, że wyobraźnia Kunmińczyków znów mnie przerosła. Tak, Kunmińczyków, nie Chińczyków, bo w mandaryńskim cząstka pomarańczy to "płatek" 瓣, który jest i płatkiem kwiatu, i ząbkiem czosnku, i cząstką pomarańczy. Ząbek stosują tylko Yunnańczycy, ale, żeby było śmieszniej, tylko w odniesieniu do mandarynki i pomarańczy, a czosnek jest nadal płatkiem ;)
A czosnek jednoząbkowy jest jednopłatkowym?
OdpowiedzUsuńnie, do niego używa się klasyfikatora 个, czyli najpowszechniejszego, takiego jak do większości przedmiotów, a nawet do ludzi.
Usuń