I znów mejl stał się motorem pisania o Kunmingu. Mejl i wstyd. Dopiero po mejlu z zapytaniem "gdzie właściwie w Kunmingu można kupić herbatę?" zorientowałam się, że ja jeszcze nigdy nie napisałam o Mieście Herbaty, czyli o moim najukochańszym targu herbacianym!!!
W Kunmingu takich miejsc jest kilka. Ja jednak ukochałam sobie Miasto Herbaty Xiongda 雄達茶城 przy ulicy Pekińskiej. Znalazłam tam wspaniałych ludzi i oszustów. Ludzi, którzy kochają herbatę i tych, którzy chcą ci wcisnąć jakieś zmiotki z podłogi. Ponieważ jednak udało mi się tam nawiązać kilka herbacianych przyjaźni, puściłam w niepamięć oszustów - po prostu omijam z daleka ich sklepy. A mam przestrzeń po temu - targ rozrasta się, pożerając coraz większą powierzchnię. Dlatego jeśli chodzi o herbatę, można tam kupić prawie wszystko - najrozmaitsze gatunki herbat, utensylia herbaciane, czajniki, pudełka na herbaty, herbaciane ozdoby... ZB nigdy nie chodzi tam ze mną. Dlaczego? Bo on to by najchętniej kupił wygodnego zatorebkowanego Liptona, a nie marudził pół dnia nad wyborem jakiejś herbaty. Dla mnie zaś wizyta tam jest lepsza od wizyty w SPA, masażu i drogiej knajpy. Spacerując pachnącymi zaułkami, czuję się jak w bajce, odpoczywam, wymieniam uśmiechy i pozdrowienia. Zaopatruję się też w kilogramy moich ukochanych herbat i marnuję pieniądze na kolejne czareczki i czajniczki, których już nie ma gdzie ustawiać. A propos, muszę kupić regał na herbatę, a może przeniesiemy się do jeszcze większego mieszkania?...
Jak taki targ wygląda? Są to stragany wolno stojące, malutkie sklepiki i wielkie hangary herbaciane. Są herbaciane sieciówki i prywatne małe biznesiki. Są herbaty pakowane i luzem. Są yunnańskie i importowane. Jest WSZYSTKO!
Jak się kupuje? Po pierwsze: taniej niż w sklepach. Po drugie: można się targować. Po trzecie: można porównywać, więc łatwiej się nie dać oszukać. Po czwarte: bez znajomości choćby podstaw chińskiego będzie trudno - bo tutaj właściwie nikt nie mówi po angielsku... To jednak, co jest najcudowniejsze w kupowaniu na targu herbacianym, to próbowanie. Dla każdego sprzedawcy jest oczywiste, że zanim kupisz herbatę, chcesz sprawdzić, jak smakuje, jak pachnie, zobaczyć kolor naparu i jak wyglądają po zaparzeniu liście. Zdają też sobie sprawę, że niekoniecznie będziesz chciał herbatę kupić - choć jeśli widać, że Ci smakuje, wypada kupić chociaż odrobinkę. Ponieważ chcesz spróbować, jesteś zapraszany do herbacianego stołu, gdzie właściciel/ekspedient zaparzy dla Ciebie herbatę. Jeśli chociaż trochę się na herbacie znasz, od razu się zorientujesz, czy dana osoba potrafi parzyć. Jeśli zaś nie bardzo potrafi - nie kupuj tam herbaty. Jeśli ktoś nie umie parzyć, nie będzie też handlował dobrym towarem. Bo skoro nie umie zaparzyć, to skąd może wiedzieć, czy dana herbata jest dobra? Jeśli się znasz, będziesz też wiedzieć, czy kolor naparu jest właściwy, jak powinny wyglądać liście, czy herbata w danym miejscu jest właściwie przechowywana. A jeśli się nie znasz - może się czegoś nauczysz? A poza tym nawet jeśli się nie znasz, targ herbaciany zostawi piękne wspomnienia - smaków, zapachów, wspaniałej, sennej atmosfery...
Moj chlop ma szczescie, ze nie mieszkamy tam gdzie Ty. Namietnie pije herbaty ulubiona to ci te imbryczki i cacka...wow. moja ulubiona to Ceylon Tea BOPF. Tej jeszcze o klase lepszej nie wspominam bo ciezko ja kupic u nas. Zreszta tamta kupilam na Sri Lance i byla naprawde swieza. Cena "samolotowej" herbaty jest duzo wyzsza u nas niz tej dostarczanej okretami. Assam tez bardzo lubie Darjeeling pilam na plantacji cudo. Zielona tez lubie ale sie na niej nie znam wiec jak trafie dobra to sie jej trzymam.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
stala czytelniczka Kiara
Cos mi ostatnio rwie posty u Ciebie. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńW poprzednim tez jedno z pierwszych zdan wyszlo dziwnie choc mialo tylko wyrazic zachwyt :-) Mnie mozna by na takim targu zostawic na kilka godzin. Najlepsza czarna herbata ktora pilam na plantacji byla Darjiling FTGFOP1. Cudo!
Kiara
ja z kolei na indyjskich herbatach znam się bardzo umiarkowanie - no i tutaj są one w zasadzie niedostępne. Z drugiej strony - na razie mam jeszcze tyle chińskich herbat do odkrycia, że nie brakuje mi innych :) I kilka godzin to zdecydowanie za mało... :D:D:D:D
UsuńCzyżbym zainspirowała wpis na moim ulubionym blogu!? Jeeej..! Jak na to patrzę to pierwszy raz w życiu mam ochotę pójść do jednego z tych podejrzanych miejsc z wielkim napisem "Chwilówki. Gotówka w 5 min. bez dowodu", które wyrastają u nas jak grzyby po deszczu i zrobić coś głupiego przed wyjazdem;) Przecież ja tam polegnę bez reszty! Gdzie ja to wszystko zmieszczę?? Mam nadzieję, że mimo szczegółowych instrukcji, nadal jesteśmy umówione :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
Paulina
Ależ oczywiście, że jesteśmy umówione! Nigdy nie odpuszczam bez ważkiego powodu wizyty w Mieście Herbaty... Ale pieniędzy nie pożyczaj. Ja też nie wezmę dużo gotówki ze sobą. Dzięki temu kupimy, będziemy miały niedosyt i wrócimy tam raz jeszcze :)
UsuńAle się cieszę, że linkujesz wstecz do starych postów. Takie cudeńka mogę wyłowić i zapisać na liście "jeśli się uda w przyszłym roku do Chin...".
OdpowiedzUsuń...to ja serdecznie zapraszam do kontaktu i chętnie oprowadzę ;)
UsuńJak ja zazdroszcze wszelakim smakoszom a juz takim co sie znaja na herbacie to najbardziej .Z trudem odrozniam wanilie od cynamonu i albo mi cos smakuje albo nie - to wszystko co moge powiedziec na temat smakow.
OdpowiedzUsuń