Stary Kui, mąż Aromatu Cynamonu, snuje opowieści herbaciane. Opowiada o czasach, gdy liście herbaty były zieleńsze, niebo bardziej niebieskie, a woda zdecydowanie bardziej wodnista.
W owych czasach w okolicach Fujian, na zboczach gór herbacianych, spotkać można było z rzadka wędrowców. I choć góry to żadne Himalaje, to błądząc po wąskich ścieżkach zmęczyć się można. Herbaciani chłopi chętnie zmęczonych podejmowali gorącą herbatą. Wrzący napój jednak nie tylko parzy wargi, ale i szkodzi na żołądek. By ochronić strudzonych i spragnionych wędrowców przed pochopnym spożyciem niemal wrzącej herbaty, rozsypywali oni na wierzchu łupinki pszenicy i ryżu. Zdmuchując energicznie łupinki z powierzchni, chłodzili goście jednocześnie napar, który, tak przygotowany, nie szkodził.
Jaka szkoda, że goście spoza Fujian nie dostrzegali tej subtelności, mamrocząc tylko pod nosem, że z tych Fujiańczyków to niewychowane gbury, sypiące gościom śmieci do herbaty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.