Yu Jian*, poeta, powiedział kiedyś: Tybet jest świętym miejscem, najważniejsze jest tam życie duchowe, użyteczny jest wszak i u brzegu świata materialnego. Kunming zaś jest miejscem u styku Tybetu i tegoż świata materialnego, sprzyjającym osiadaniu się ludzi, pragnących wieść zwyczajne życie.[fragment z niby-przewodnika po Kunmingu Gnuśne czasy w Kunmingu pod red. Wu Qi]
Łagodny i umiarkowany Kunming
Z racji "pogody zawsze jak w marcu, przez którą okrągły rok jest wiosna", o którym to fakcie wszyscy wiedzą, Kunming jest miastem przyjaznym ludziom. Tak naprawdę, Kunmińczycy i ludzie, którzy często tu przyjeżdżają, mają dla Kunmingu inną definicję: jest to miasto, którym się można dzielić i radować. A czym konkretnie się dzielą? Jego słońcem, lazurowym niebem, śnieżnobiałymi chmurami, świeżym kwieciem, relaksem i świętym spokojem.
To, czy jakimś miastem można się dzielić, zależy przede wszystkim od nastawienia mieszkańców. W Kunmingu nowoprzybyły znajdzie łatwo punkt zaczepienia, miejsce, przez które się wślizgnie w miasto, a gdy już tu zamieszka, chętnie osiądzie po to, żeby żyć po swojemu. Kunmińczycy są otwarci i tolerancyjni, a także leniwi, gnuśni i opieszali. Dadzą ci więc wiele szans na wtopienie się w Kunming - będą cię podziwiać, ale nie będą się chcieli z tobą licytować; właśnie ta tolerancja powoduje, że Kunming to miasto imigrantów, miasto, które przygarnia różnorakie typy ludzi.
Kunmińczycy, którzy na stałe mieszkają właśnie tutaj, są zrelaksowani, leniwi, nie ścigają się z nikim, samowystarczalni i zadowoleni z siebie. Być może gdyby takich Kunmińczyków przenieść w trudniejsze środowisko, zrozumieliby oni w końcu, że nie wszędzie wiosna trwa cały rok i byłby to dla nich kryzys? Dni Kunmińczyków są powolne, trzeba włożyć wiele wysiłku w skuteczne zabijanie czasu, żeby przez nie przebrnąć; obcy sądzą, że to naprawdę zbytek i przesada.
Obcy mogą początkowo sądzić, że Kunmińczycy są skąpi - kupują naraz nie więcej niż 4-5 główek kapusty**. Kunmińczycy o to nie dbają; to ludzie suchej jak pieprz Północy kupują pół wozu dostawczego, żeby potem jeść to samo przez pół roku. Kunmińczycy codziennie jedzą świeże warzywa. Na targach w Kunmingu jak rok długi sprzedaje się świeże a nawet żywe jeszcze produkty w wielkiej obfitości, codzienna przechadzka po targu doprawdy cieszy oko. A targi kwietne to dopiero! Kunmińscy hodowcy kwiatów lubią tylko jesień i zimę, bo wtedy sprzedają kwiaty do innych prowincji, zarabiając na tym krocie. Zaś w lecie, na targu kwietnym przy ulicy Shangyi, kwiatów kupionych za 10 yuanów nie sposób zmieścić w ramionach; jeśli ofiarować je przyjezdnemu przyjacielowi, on odjedzie przeszczęśliwy, a Kunmińczycy zyskają niemałą twarz.
Mam znajomego biznesmena z Hubei; mówi on, że Kunmińczycy są szczerzy, otwarci, prostolinijni, nieksenofobiczni i... nieostrożni. Śmiał się on nawet, że nie potrzebuje swoich "dziewięciu głów"***, w Kunmingu jedna głowa absolutnie wystarczy. I w sumie ma rację, Kunmińczycy nie mają jakiejś cechy szczególnej, sprawy załatwiają ospale, inaczej, niż w rejonach zamieszkanych przez mniejszości etniczne: oni serdecznie zapraszają do picia alkoholu całymi miskami i częstowania się wielgachnymi kawałami mięsa. Z drugiej strony, Kunmińczycy nie są też dla nikogo oziębli; są jak kunmińska pogoda, z temperaturą zawsze w okolicy 20 stopni**** - nie gorący, nie zimni. Może to właśnie jest kunmińska cecha szczególna?
Może w ten sposób: charakter Kunmińczyków przypomina pH równe 7, niezasadowe i niekwaśne, neutralne, w sam raz - ten właśnie charakter pozwala przybyszom radować się i dzielić z innymi pełnią Kunmingu.
Jako przewodnik książka ta nie sprawdza się zupełnie, zwłaszcza, jeśli chcemy trafić do któregoś z miejsc w nim opisanych. Natomiast w zrozumieniu Kunmińczyków bardzo pomaga; napisana jest z werwą i humorem. Ja się z wieloma mocno arbitralnymi sądami nie zgadzam, a o innych myślę z nutką smutku - ach, cóż to były za czasy, gdy faktycznie dziesięcioyuanowy bukiet nie mieścił się w dłoniach! I och, jak byłoby miło, gdyby naprawdę zawsze tutaj było około 20 stopni! Chyba się autorowi z tropikalnym Jinghongiem pomyliło...
Obojętnie jednak na to, czy się zgadzam, czy nie, do książki będę wracać. Próbuje ona bowiem opisać duszę miasta, które już teraz uważam za swoje. Jest to więc książka, którą chciałabym napisać :)
*Yu Jian 于坚 - urodzony w 1954 roku poeta, rodowity Kunmińczyk. Swego czasu pracował jako robotnik; w 1984 roku ukończył sinologię na Uniwersytecie Yunnańskim. Prowadzi blog.
**mowa tu o 小白菜, maluteńkiej kapuście chińskiej.
***stary Hubejczyk nawiązuje tu do słynnego powiedzenia, że tym, czym na niebie jest dziewięciogłowy ptak, tym na ziemi są Hubejczycy (天上九頭鳥,地下湖北佬), co ma oznaczać, że Hubejczycy są bardzo chytrzy.
****autor chyba dawno nie był w Kunmingu, skoro nie wie, że zimą temperatura tu spada do zera...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.