W związku z koniecznością wizyty w konsulacie pojechaliśmy we trójkę do Chengdu. Jako, że konsulat nie jest czynny w weekendy, wszyscy wzięliśmy urlopy na poniedziałek, jednak do samego Chengdu wybraliśmy się już w sobotę bladym świtem - w końcu coś nam się od tego życia należy, prawda? Dlatego już w sobotnie popołudnie błądziliśmy chengduńską Pokątną, pokazując Tajfuniątku, czym się różni Chengdu od Kunmingu. Niedzielę za to spędziliśmy łażąc godzinami po parku pand - ku wielkiej radości małej, która na widok rocznych pandziątek piszczała z zachwytu. Wieczór zastał nas na Jinli, które wszakże tym razem okazało się wielkim niewypałem - nie wytrzymała porównania z kunmińskim Targiem Ptaków i Kwiatów, który pełni podobną rolę, ale jest mniej tandetny, a w dodatku nie jest wypełniony oszustami. Przed wyjazdem zdołaliśmy jeszcze tylko rzucić okiem na obiekty znajdujące się tuż przy konsulacie. I tak właśnie powstała lista tego, co można robić w Chengdu z dzieckiem, jeśli się przyjechało na zaledwie parę dni.
1) Park Pand to świetne miejsce choćby i na cały dzień - poza obleganą przez turystów główną trasą, przy której można podziwiać pandy jest to po prostu spory park, obfitujący w ładne zakamarki. My spędziliśmy w nim około sześć godzin i wyszliśmy właściwie tylko dlatego, że Tajfuniątko już padało z nóg. Poza samym parkiem odwiedziliśmy też muzeum pand i "pandzią uliczkę", na której Tajfuniątko obkupiło się w pamiątki.
2) Chengduńskie Muzeum - dla takiej fanki muzeów i galerii jak Tajfuniątko - akurat.
PS. W weekendy ma tu miejsce cykl "muzeum dzieciom" - fantastyczna sprawa. Tutaj ich oficjalna strona, niestety tylko po chińsku :(
3) Tuż obok muzeum znajdziecie meczet Huangcheng dostępny dla zwiedzających. Świetne miejsce nie tylko, by zobaczyć ciekawą architekturę i porozmawiać o rozmaitych religiach, ale również by zaopatrzyć się w arabskie przysmaki - tuż koło meczetu znajduje się kilka straganów z przysmakami całkiem odmiennymi od typowo chińskich.
4) Uliczki Szerokowąskie 宽窄巷 czyli ciekawie odbudowane i opatrzone opisem ulice zamieszkałe dawniej przez Mandżurów, którzy przybyli do Syczuanu w niezbyt pokojowych zamiarach. Jest tu wiele lokalnych ciekawostek; znajdzie się też miejsce, by głodnego nakarmić, a spragnionego napoić.
5) Park Ludowy 人民公园 - Tajfuniątko w ogóle nie chciało z niego wyjść. Wydawało nam się, że to żadna atrakcja, bo przecież Tajfuniątko widziało już dziesiątki chińskich ogrodów. Okazało się jednak, że i ten był dla niej szalenie interesujący. Skały, po których można się wspinać, herbaciarnie, targi matrymonialne, łódki z prawdziwymi wiosłami, emeryci grający w zośkę - wszystko okazało się bardzo ciekawe.
I to już tyle - bo wizyta też była bardzo krótka.
PS. W Chengdu nie ma jedzenia. To znaczy: w porównaniu z Kunmingiem. Kiedyś w to nie wierzyłam, ale teraz podpisuję się pod tym stwierdzeniem wszystkimi kończynami. Bo ileż można w kółko jeść drętwo-ostry gorący kociołek, maocai i inne przekąski na tę samą nutę?...
PS.2. Tak, byliśmy w Chengdu w marcu, a ja dopiero teraz zdołałam wrzucić zdjęcia i krótki wpis. Jestem zapracowana, zajęta i chronicznie niewyspana. Dobrze, że w ogóle jeszcze mi się czasem chce włączyć kompa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.