Kiedy znajomi oznajmili, że chcą nas zabrać na lunch i wycieczkę do Bagiennego Parku Xihua, byłam zachwycona. Wieki tam nie byłam, a miejsce jest przepiękne. Ileż ja tam zdjęć nacykałam i ile mnie nacykano!
Nie wiedziałam, jak boleśnie się rozczaruję.
Początek wycieczki był udany - lunch w dobrym i tanim "chłopskim jadle" i spacer do parku. Nie mogłam się już doczekać, kiedy wreszcie skończy się asfalt. No i skończył się! Wkroczyliśmy na niepozorną ścieżkę i zanurzyliśmy się w pięknym krajobrazie:
Właśnie o to mam zawsze największe pretensje do Chińczyków: mają pieniądze. Robią projekt. Projekt jest zajefajny. Wykonują go, z mniejszym lub większym powodzeniem, ale jednak. Akurat w tym wypadku wykonanie było przecudne. Władza przyjeżdża, przecina czerwoną wstęgę, wszyscy biją brawo... I koniec. Pies z kulawą nogą już się tym nie zainteresuje. Pieniądze wyrzucone w błoto. A nawet w bagno...
Ech.
Trzymam kciuki nawet nie za to, żeby ktoś to odrestaurował, a o to, by znaleźli się chętni do regularnego dbania o ten jeden z nacudniejszych kunmińskich parków...
PS. Tajfuniątku i tak się podobało. Pewnie dlatego, że nie widziała wcześniejszej wersji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.