2021-08-05

Zielona Wężyca 青蛇

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl czyli pod egidą Unii Azjatyckiej. 

Dawniej rzadko chodziłam w Chinach do kina. Chińczycy nie potrafią się w kinach zachować (w teatrach, filharmoniach i w innych miejscach związanych z kulturą wysoką zazwyczaj też nie): rozmawiają przez telefony, rozmawiają bez telefonów, śmiecą, hałasują, świecą telefonami... Na samo wspomnienie mam ochotę uciekać. Jednak od czasu pandemii jest lepiej. Kina świecą pustkami, jest obowiązek wchodzenia w maseczkach, a kina mogą sprzedawać tylko część biletów. Teraz do kina chodzą zazwyczaj już tylko prawdziwi zapaleńcy, którzy za bardzo kochają magię ekranu, by odpuścić. Z takimi to mogę oglądać. I tak oto wybraliśmy się na Zieloną Wężycę, czyli kontynuację Białej Wężycy. Obie są komputerowymi animacjami koprodukcji chińsko-amerykańskiej; pierwsza weszła na ekrany w 2019, a druga właśnie teraz. 

O ile pierwsza opowiada po prostu raz jeszcze historię Białej Wężycy (ekranowych wersji tej opowieści jest bardzo dużo), o tyle dwójka to skok w nieznane: Zielona Wężyca po śmierci nie może się reinkarnować, ponieważ nie jest w stanie przestać myśleć o siostrze. Trafia do przejściowego świata: Miasta Asurów, w którym nieustannie toczą się wojny gangów, złożonych z ludzi i demonów buddyjskich i chińskich; takich, którzy nie potrafią sobie odpuścić. Bo jeśli tylko zdobędą się na uwolnienie myśli od tęsknoty i pragnień, mogą opuścić Asuraville. Zielona Wężyca pozna nowych/starych znajomych i dowie się wiele o sobie samej oraz o istocie miłości. A przy okazji jest też trochę scen pościgów i walk, więc historia była wystarczająco ciekawa, żeby krzesła nie zrobiły się niewygodne. I choć nie przepadam za stylistyką tego dzieła, ani za dość nachalnym morałem, cieszę się, że film zobaczyłam. Dlaczego? Ponieważ pojawiło się tu sporo fantastycznych stworzeń, o których już Wam opowiadałam, odkąd zaczęłam się interesować chińskimi bestiariuszami. Mamy więc poza wężycami bykogłowych i końskogębych, dziewięcioogoniastą lisicę, pajęczycę i dziesiątki innych stworzeń. To one najbardziej zwróciły moją uwagę. 

Potrafią Chińczycy korzystać ze swojego folkloru, oj, potrafią! Gdzie - poza Wiedźminem - jest nasz folklor?...

Tutaj poczytacie o anime.

2 komentarze:

  1. Brzmi ciekawie, szkoda, że pewnie tylko po chińsku ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ koprodukcja chińsko-amerykańska, to domyślnie są angielskie napisy :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.