Po miesiącu przymusowego siedzenia w domu i patrzenia tęsknym wzrokiem na drzewa powiedziałam dość. Tym razem to ja idę na zakupy, a ZB zostaje z Tajfuniątkiem. Maseczka na dziób, telefon w dłoń - i w drogę!
Pusto. Główna brama do naszego osiedla - zamknięta. Wychodzi się boczną, przy okazji skanując kod QR przy każdym wyjściu i wejściu. Gdyby ktoś zachorował, to pomoże w ustaleniu, kto inny mógł się z chorym zetknąć.
Na ulicy pustki. Nieliczne osoby, które przemykają, są szczelnie zakryte maseczkami. Niechlubny wyjątek stanowią palacze. No przecież żaden koronawirus nie będzie im przeszkadzał we wdychaniu i wydychaniu świeżego dymka.
Nie ma autobusów. Dziś miały znów zacząć jeździć, ale chyba coś się nie udało, bo podczas całej drogi na targ i z powrotem (na piechotę), nie natknęłam się nawet na jedną sztukę. Może nie przewidzieli, że kierowcy nie mają jak się dostać do pracy, a nawet do Kunmingu?
Pierwszy raz od przyjazdu do Chin przechodzę przez duże skrzyżowanie nie drżąc o swoje życie. Ruch samochodowo-skuterowy jest podobny temu w moim rodzinnym Bytomiu.
Wszystkie osiedla po drodze są tak samo pozamykane, jak nasze. Można wyjść i wejść, ale trzeba się rejestrować. Parki nadal zamknięte. Pozamykane są również knajpy - właściwie wszystkie, poza tymi, które oferują dania na wynos. Nie można usiąść i zjeść, można tylko zaopatrzyć się w jedzenie i pójść dalej. Na wszystkich widnieje to samo rozporządzenie "w związku z zarazą urząd ds higieny bla bla bla".
Dochodzę do targu. Przed wejściem stoją strażnicy i każdemu wchodzącemu mierzą temperaturę. Ufff, udało się. Ciekawe, czy gdybym miała temperaturę, od razu wezwaliby służby medyczne w kombinezonach i zabrali mnie na kwarantannę?
Na targu pustki. Duża część straganów pozamykana, ale bez problemu można się zaopatrzyć w misieny, makarony, ciasto pierogowe, warzywa, mięsa, owoce... Ceny trochę wyższe niż zazwyczaj, ale już nie tak zaporowe, jak zaraz po chińskim Nowym Roku. Zakupy robię bez problemu, w ciszy i spokoju wracam do domu. Przy wejściu na osiedle oczywiście mierzą mi temperaturę.
Wszystko się zmieniło - i tylko wiosna nadeszła, nie przejmując się koronawirusem. Podobno już zakwitły pierwsze jabłonie...
To dopiero uczucie po tylu dniach wyjść z domu!
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, jak człowiek może docenić takie małe rzeczy, jak zwykłe zrobienie zakupów👌 Każdy z nas powinien cieszyć się małymi rzeczami, a mimo wszystko doceniamy je dopiero wtedy, gdy je tracimy. Nasze mózgi są tak zaprogramowane, że nieświadomie wolimy narzekać niż cieszyć się tym, co posiadamy. Prawda jest taka, że nie docenimy możliwości swobodnego poruszania się, dopóki takiej możliwości nie stracimy.
och, ja na co dzień cieszę się tym, co mam. Nawet siedząc w domu bez możliwości wyjścia codziennie uśmiecham się do tego, że jesteśmy zdrowi i że mamy czas dla Tajfuniątka. No ale jednak spacer zmienia jakość życia ;)
UsuńOby to się szybko skończyło, bo nam wszystkim potrzeba trochę spokoju i wiosny! 😉🌸🌺🌼💐
OdpowiedzUsuńo tak!
Usuń