Tajfuniątko się zachwyciło, uzewnętrzniając się werbalnie (Mamusiu, pycha, zrobisz mi takie jeszcze?), a ZB nic nie powiedział, ale po prostu wszamał wszystko do ostatniego okruszka. A ja, głupia, mniemałam, że będę sobie jednego kotleta pokroić na kanapkę...
Powstał jednak problem: co uczynić z nóżkami? W Polsce kaniowych nóżek się nie jada, bo podobno niesmaczne. Ale okazało się, że ZB poszarpał je w paski i, dodawszy dla smaku parę plasterków yunnańskiej szynki, ugotował cudowną grzybową. Podrzucam Wam więc taki pomysł - następnym razem przyrządzając kanie, nie psioczcie na to, że nie ma co robić z nóżkami. Grzybowa na czubajkowych nóżkach będzie na pewno przepyszna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.