O miłości do lotosu wyryte na głazie w parku nad Stawem Czarnego Smoka w Lijiangu. |
水陸草木之花,可愛者甚蕃;晉陶淵明獨愛菊,自李唐來,世人甚愛牡丹。予獨愛蓮之出淤泥而不染,濯清漣而不妖;中通外直,不蔓不枝;香遠益清,亭亭凈植,可遠觀而不可褻玩焉。
予謂菊,花之隱逸者也;牡丹,花之富貴者也;蓮,花之君子者也。噫!菊之愛,陶後鮮有聞。蓮之愛,同予者何人?牡丹之愛,宜乎眾矣!
W wolnym tłumaczeniu:
Zarówno na wodzie, jak i na lądzie jest wiele roślin godnych miłości. Tao Yuanming z dynastii Jin lubił tylko chryzantemy. Od czasów dynastii Tang ludzie kochają peonie. A ja kocham tylko lotosy, które wyrastają z mułu, ale nie zostają nim splamione, a choć skąpane w czystej wodzie, nie wyglądają uwodzicielsko. Ich łodygi są połączone, dumnie wyprostowane, nie rodzą gałązek, wąsów czy węzłów, ich subtelny zapach niesie się daleko, dając uczucie świeżości. Rosną proste jak pędzel i czyste, można je tylko podziwiać z daleka, nie można jednak się nimi bawić bez respektu.
Sądzę, że chryzantemy są kwietnymi pustelnikami; peonie - arystokracją; lotosy zaś ludźmi szlachetnymi. Ech! Po Tao Yuanmingu rzadko już słyszy się o upodobaniu do chryzantem. Któż kocha lotosy jak ja? Bo przecie peonie kocha wielu.
Zhou Dunyi stworzył O miłości do lotosu w 1071 roku, tuż po tym, jak zbudował u stóp Góry Lu swe miejsce odosobnienia i ucieczki od "towarzystwa". Przed oknami swego gabinetu wykopał solidny dołek, zasadził lotosy i napełnił go wodą, tworząc lotosowy staw, który każdego lata był idealnym miejscem do obserwacji natury i szukania natchnienia. Esej składa się z zaledwie jedenastu nieregularnych wersów, utworzonych ze 119 znaków. Nazwałabym go chętnie poematem, ale Zhou pisał w starożytnym stylu 古文, który odnosił się do subtelnej i pełnej elegancji prozy z czasów dynastii Han, która w owych czasach była synonimem obycia, wysokiej kultury i wykształcenia.
Na pierwszy rzut oka wiersz (no, po prostu jest dla mnie tak wierszowaty, że patrzę przez palce na nieregularność wersów i brak rymów) to po prostu oda do kwitnących kwiatów z ogrodu Zhou, jednak jednocześnie jest kwintesencją jego filozofii, która w innych dziełach zaprezentowana została bardziej dosadnie. Lotos uosabia harmonię, do której winniśmy dążyć, jest dżentelmenem - osobą szlachetną - między kwiatami, a nie pięknością na pokaz, jak choćby peonia. W ten subtelny sposób Zhou łączy ideały taoistyczne (harmonia), konfucjańskie (君子 - osoba szlachetna) oraz buddyjskie (cała skomplikowana symbolika lotosu, który, choć wyrasta z błota, zawsze pozostaje czysty). Prawdziwy mędrzec nie trzyma się kurczowo jednej idei; dopiero synkretyzm religijny - a nawet religijno-filozoficzny - pozwala na zdobycie prawdziwej mądrości.
PS. Tak, lotosy nad Szmaragdowym Jeziorem już zakwitły!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.