Ten weekend upływać mi będzie pod znakiem Priscilli Ahn, amerykańskiej wokalistki, pół-Koreanki. Jej głos jest przyjemnie kojący; lubię słuchać coverów takich jak ten:
Jej własne piosenki urzekają mnie cokolwiek mniej, ale - mogą być. A popatrzyć też przyjemnie. A jeśli jest Wam za mało azjatycko, to tutaj Priscilla po japońsku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.