Zakochałam się. Jest powód. Mongolski jazz! Ze skrzypkami o końskiej głowie i jeszcze z guzhengiem, klawiszem i perkusją! I śpiewem gardłowym od czasu do czasu. Ach!
Powstali w 2009 roku. Gdzież się przede mną ukrywali, do licha?!
Zapraszam na ucztę:
DZIĘKUJĘ!!!
OdpowiedzUsuńPołowa przyjemności po mojej stronie ;)
UsuńBardzo dobra muza:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje :)
Usuń