Odkad dotarlo do mnie, ze porozkladane na okolicznych skuterach liscie trafiaja po poludniu do zupy w Zupowni-Na-Rogu, juz mnie takie rzeczy (jeszcze w Chinach, phi!) nie dziwia ;)
są na skuterach, nie na ziemi, tak? czyli prawdopodobieństwo, że na nie pies nasika bezpośrednio przed sprzedaniem, zdecydowanie maleje, tak? Poza tym pestki się wkłada do dzioba bez gotowania...
W HK suszą tak ryby, pestki, owoce morza i inne cuda - też albo bezpośrednio na ulicy, albo na... wiatach przystanków tramwajowych i autobusowych, jeśli te są przy sklepie. Tych na ulicy, wśród tłumu prawie depczącego, jest najwięcej, oczywiście :D
u nas też suszą wszystko na wszystkim. To nie tak, że mnie to zaskoczyło. Zaskoczyło mnie to, kiedy byłam pierwszy raz na Tajwanie, ale wtedy jeszcze nie miałam blogu ani aparatu fotograficznego :)
Proszę, nie anonimowo! Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.
Odkad dotarlo do mnie, ze porozkladane na okolicznych skuterach liscie trafiaja po poludniu do zupy w Zupowni-Na-Rogu, juz mnie takie rzeczy (jeszcze w Chinach, phi!) nie dziwia ;)
OdpowiedzUsuńsą na skuterach, nie na ziemi, tak? czyli prawdopodobieństwo, że na nie pies nasika bezpośrednio przed sprzedaniem, zdecydowanie maleje, tak? Poza tym pestki się wkłada do dzioba bez gotowania...
OdpowiedzUsuńW HK suszą tak ryby, pestki, owoce morza i inne cuda - też albo bezpośrednio na ulicy, albo na... wiatach przystanków tramwajowych i autobusowych, jeśli te są przy sklepie. Tych na ulicy, wśród tłumu prawie depczącego, jest najwięcej, oczywiście :D
OdpowiedzUsuńu nas też suszą wszystko na wszystkim. To nie tak, że mnie to zaskoczyło. Zaskoczyło mnie to, kiedy byłam pierwszy raz na Tajwanie, ale wtedy jeszcze nie miałam blogu ani aparatu fotograficznego :)
OdpowiedzUsuń