Jako studentka Katedry Bliskiego i Dalekiego Wschodu złożyłam podanie o stypendium. Nic nie pisałam, bo chętnych było dużo, a ja nie wierzę w siebie. Moja uczelnia po dogłębnym przeanalizowaniu mojej średniej, kompetencji językowych, aktywności i umiejętności organizacyjnych przesłała moje papiery dalej - czyli do Biura Uznawalności Wykształcenia i Wymiany Międzynarodowej. Nawiasem mówiąc, osoby marzące o wyjeździe na stypendium winny stronę BUWiWMu pilnie obserwować. Potem poszło szybko. Ministerstwo zdecydowało się dać mi szansę i mnie zarekomendować. Wybrałam miasto (Kunming, bo tam podobno ciepło), zrobiłam badania, zebrałam podpisy kadry o tym, jaka to jestem wspaniała, wysłałam i... czekam. Dlatego nie piszę. Bo niby wiem, że moje papiery są już na uniwerku w Kunmingu, niby wiem, że to czysta formalność, ale nadal nie dostałam potwierdzenia przyjęcia na Yunnan University - a co za tym idzie nie mogę się, na przykład, starać o studencką wizę. Mam już kupiony bilet do HongKongu, ale jeszcze nie do Kunmingu, bo mogą mi w ostatniej chwili wykręcić jakiś numer i wysłać mnie do jakiejś dziury na Północy. Robię więc badania, chodzę po lekarzach, pozbyłam się krakowskiego miejsca w mieszkaniu i wróciłam z tobołami na stare śmiecie. Ale... tak naprawdę to jeszcze nic nie wiadomo tak na 100%, więc - nie piszę.
No. To by było na tyle. Jak tylko dostanę jakieś PEWNE wieści, dam znać. A póki co - tych, co są pod ręką, zapraszam na porzeczki. A tym, co są daleko mówię: do zobaczenia!
trzymam kciuki zeby sie jednak udalo :)
OdpowiedzUsuńBędziesz w HK wystarczająco długo, by się może obaczyć i poplotkować o skośnych sprawach? :)
OdpowiedzUsuńCzy tylko przesiadka?
Trzymam kciuki!! Też czekam na papier, decydujący o mojej przyszłości, więc znam to uczucie pewnego dyskomfortu, że ktoś tam gdzieś decyduje...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńups, przez nieuwage skasowalam posta :)
OdpowiedzUsuńDzieki za kciuki :)
A co do HongKongu: moze sie udac :) Przylatuje o 16:40, a pierwszy bezposredni lot do Kunmingu mialabym dopiero nastepnego dnia o 11.25, wiec starczy czasu nawet na njdluzsze pogaduchy ;)
O, to podmejluj jak czas przyjdzie, to się umówimy na dobre, chińskie żarełko i pogaduchy w języku nieangielskim (och, uwielbiam miny miejscowych, gdy widzą "amerykanki" mówiące w jakimś dzikim języku :D).
OdpowiedzUsuń