Uwielbiam Federera, ale Nadal to... po pierwsze ciacho, po drugie ciacho grajace rowno. Jest swietny. Nie bede smutna, jesli tym razem to on wygra :) Wracam do telewizora; nawet komentator nie jest mnie w stanie od tego odwiesc ;)
Kurde, pogralabym sobie... Niedawno trafilam na dyplom z czasow obozu tenisowego - za sprawa swietnego partnera doszlam do finalu debla, ale zesmy przerzneli :P Tym niemniej cztery lata tenisowe byly wspaniale :) Szkoda, ze nic mi z tego nie zostalo...
PS. Nadal wygral. Biedny Federer, nie dawal rady. Najpierw przerznal dwa sety, nastepne dwa wygral tylko dzieki tie-breakom, no ale w piatym secie wielkoszlemowym nigdy nie ma tie-breaku, trzeba grac do skutku, wiec gdy w pietnastym (!) gemie Nadal zlamal serwis Federera, nie mial on juz szans... Za czesto sie mylil, oslabl, nagle Nadal przestal sie bac podchodzic do siatki i wykonczyl Federerka...
Na deser kilka zdjatek; wszystkie stare i wszystkie nie moje. Federer z Nadalem, Nadal pokazujacy cialko i Nadal z seksowym usmiechem :)
W zasadzie to ten usmiech wynagrodzic mi moze kleske Federera...
PS. 2. Nie, nigdy sie nie kochalam w Michaelu Changu (張德培), mimo ze to Tajwanczyk (coz z tego, ze grajacy jako Amerykanin?). Kiedy jeszcze grywal, ja sie kochalam na zaboj w Samprasie, ktorego swego czasu Chang systematycznie ogrywal :P Poza tym mimo wszystko Chang prawie zawsze byl "tym drugim"... No i, nie oszukujmy sie, specjalnie atrakcyjny wizualnie nie byl :P
Co sie dzieje z azjatyckim tenisem? Dlaczego nie istnieje?? Przeciez sama widzialam korty obok National Taiwan Normal University, wypelnione cwiczacymi tubylcami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.