Ten wpis jest w zasadzie o niczym; jesli oczekujesz tresci, wpadnij kiedy indziej. Dzis po prostu musze cos z siebie wylac...
Zanim o nostalgii, opowiem o nerwach.
JESTEM TAK WPIENIONA, ZE MOGLABYM UGRYZC NAWET COS NIEAPETYCZNEGO!! Brakuje mi krzakow. Odkad moj komp jest u lekarza na obserwacji, a ja bawie sie gruchocikiem Taty, jestem odkrzaczona. Nie moge poskajpowac, nie moge popisac chinskojezycznie bloga, gdyby nie krzaki w komorce, wscieklabym sie!
Za to pisze listy (listy, nie mejle!) do skosnych Przyjaciol. Moze niektorzy sie nawet ucieszą, ze będę gdzies niedaleko? Chociaż... taki na przyklad Satoshi dlugo juz znaku zycia nie daje, Jitian i Pyco takoz - ale milczenie Satoshiego bardziej mi doskwiera, bosmy sie swego czasu naprawde bardzo zzyli... Coz. Stare przyjaznie usychają, nawet jesli probujesz sobie wmawiac, ze tak nigdy nie bedzie.
Z okazji generalnych porzadkow zajrzalam w pamietniki. Wiecie, trzeba bylo zdecydowac, co wreszcie trafi do kosza (trafila tam na przyklad zdecydowana wiekszosc "pamiatek" - wprawdzie jelenia na rykowisku nigdy nie mialam, ale miniaturowa wieza Eiffela tudziez mikroskopijny straznik Palacu Buckingham gdzies tam sie kurzyly... Koniec z tym! No i w tym wlasnie ferworze porzadkow natrafilam na knigi, w ktorych rejestrowalam swoje, cokolwiek nudne, zycie. Byloby co palic - ze dwadziescia tomow obejmuje czas tak zwanego dorastania. Czego tam nie ma! Szpargaly, zasuszone kwiatki, teksty piosenek, ulubione wiersze, zdjecia Bruce'a Willisa i Erica Claptona, a w pewnym okresie nawet Humphreya Bogarta :D Moje wlasne wierszydla (horror!), proby rysunku (ze trzy udane, reszta to chlam jakich malo), zadanie z matematyki i ta lekcja z biologii, co to zeszytu wtedy zapomnialam... I listy. Ja wlasnie o tym. Listow mam z piec ton - tak na oko. Są miłym świadectwem istnienia przyjazni - przyjazni przebrzmialej, ktorej echa dawno się rozmyly. Ilez nazwisk, miast, pytan, wątpliwosci, ilez razy "zawsze" i "nigdy"! Najgorsze, ze kiedys naprawde w to wierzylam. Dbalam, podlewalam, karmilam, dzwonilam, pamietalam o urodzinach, listy co tydzien sztuk kilka, kartki na Swieta itd.
Przeszlo mi.
Wyegoiscilam sie.
Chce tez cos dostawac.
A poza tym... Drogi moich dawnych Przyjaciol i moje sie rozeszly. Oni weszli w zycie, a ja chce wejsc w Przygode. Ich zywoty są poukladane, przykladne. Ja ciągle odkrywam, caly czas sie ucze i ze wszystkiego chce uszczknac, wyrwac cos dla siebie.
Jeszcze nie doroslam? A moze zawsze taka będę? Moze nigdy nie dam sie wsadzic w kierat Zwyklego Zycia?
...a przeciez wlasnie o tym ZWYKLYM ZYCIU najbardziej marze...
PS. Przepraszam za zasmiecanie bloga czyms nieazjatyckim. Tak jakos wyszlo :P
PS. 2. A caly ten smutnawy nastroj mi sie wzial z "Tanczacego z wilkami". Zawsze przy nim placze. To ta scena, w ktorej bezmyslni, okrutni zoldacy zabijają dla zabawy oswojonego wilka...
Kurka wodna, ten kawałek o uszczykiwaniu, ale jednak marzeniu o zwykłymżyciu to jakby o mnie. Ale dla mnie to już chyba za późno, bo ja chyba jednak jestem od ciebie dużo starsza.
OdpowiedzUsuńCóż pozostaje mi uszczykiwać i robić te wszystkie rzeczy, których married with children już nie mogą ;)
tvbtiger: nawet Tobie jednak blizej do zwyklego zycia, skoro pracujesz ;)
OdpowiedzUsuńZartuje. Wiem, o co chodzi. Rozumiem i... mam niejasne wrazenie, ze chcac nie chcac ide w Twoje slady :) Mam nadzieje, ze i mnie to na dobre wyjdzie i ze ja rowniez spelnie swoje najwieksze marzenie :)
Większość ludzi uważa, że nie pracuję... przecież tylko sobie siedzę w domu, nie? To co to za praca, takie siedzenie w domu... :D
OdpowiedzUsuńA spełnianie największych marzeń jest SUUUUPER :D
Ten wpis zabrzmiał jak jakiś epilog pierwszej części wielotomowej powieści... :). Istnieje ryzyko, że w obliczu Twojego krzakoholizmu (i wzmożonego głodu tejże używki) wyjazd do Krzakolandii spowoduje szok krzakokoniczny, więc radzę stopniowo zwiększać dawki przed podróżą :P
OdpowiedzUsuń花了一點時間才把你這篇文章看完。我和你一樣年輕的時候,也很期盼未知的冒險,所以,我現在才在波蘭。
OdpowiedzUsuńZosia w polsce