2008-06-30

domek

Jestem w domu. Nie mam dostępu do krzaków. To znaczy mam, ale nie w komputerze. Z tesknoty za krzakami opiekuję się czarną porzeczką i agrestem :D Co poza tym....hmmm...Jestem ofiarą rzeczości. Na razie wszystko na podłodze, bo jeszcze się waham, czy aby na pewno wszystko powinnam wyrzucić. Dobrze mi się kojarzą notatki z mniejszości, bo mi Pan DD (Dyrektor i Doktor) na nich rysował Watsona i Holmesa. Dobrze mi się kojarzą notatki z Polita, bo w nich mam podane tytuły tej literatury, którą chciałabym przeczytać, a częsc nawet miec. W ogole, dobrze mi się kojarzą notatki ze studiów, które psim swędem udało mi się skończyc :P No i mam chyba tonę krzaczastej literatury. Gdzie ja to pomieszcze? Chyba nawet Tolkien wyląduje na strychu, żeby mi się chińszczyzna na półkach w pokoju zmiescila...Mam serwisik herbaciany. Kalendarze. Wiedziona idiotycznym sentymentem pozabieralam nawet plakaty z rozlicznych azjatyckich imprez, w ktorych mialam przyjemnosc brac udzial. Nie zebym je miala wieszac na scianach... No chyba, ze akurat zlapie dola. Wszyscy znajomi Rodzicow sie napieprzaja z tego idiotycznego tytulu, ktory cudem zdobylam. Swietny powod do dola, moim zdaniem. :D
Nie, nie planuje kariery naukowej, ale moze mi palma odbije - w koncu jade w prawie tropiki :P Tylko skad wziac publikacje?....
Ostatnie dni w Krakowie wypelnione byly imprezami. Najlepsze, ze wszyscy byli dla mnie mili :) No, prawie wszyscy. Ale zazdrosnikow i bucow mozna wykreslic z klasyfikacji generalnej, wiec jednak wszyscy :D
Najlepsza była środa. Wdziałam sukienkę z dekoltem wiekszym niz ustawa przewiduje, czerwoną w dodatku, do tego butki pasowne i ruszyłam w miasto. Od rana było mi dobrze, lepiej, coraz lepiej... Gdyby tak miało wygladac moje zycie, bylabym calkiem zadowolona :) Aha, a na stole nie tanczylam po pijanemu, tylko jeszcze na calkiem trzezwo :P Zreszta, w ogole wszystko pamietam - i serdecznie dziekuje za to, co pamietam wszystkim, ktorzy dali mi nastepny okruch szczescia.
Kurde.
Dlaczego nie moge Was wszystkich zabrac do Chin?....
Tak czy inaczej, moje dni krakowskie dobiegly konca, teraz krotkie wakacje i przygotowania do wyjazdu. Badania. Dentysta. Wiza. Czekanie na oficjalne potwierdzenie. Strach, strach paniczny, ze bede mieszkac pod mostem, bo nie uda mi sie nawet wynajac mieszkania :P Budze sie po nocach przerazona, bo taki tchorz jak ja nie powinien nigdzie jechac.
A juz na pewno nie powinien jechac tam sam...

2 komentarze:

  1. Anonimowy1/7/08 07:46

    ja gdzies cos przeoczylam, czy Ty nic konkretnego jeszcze nie pisalas o tym wyjezdzie?

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.