(kocham dialekt Kunmingu, posłuchajcie parę razy, żeby poczuć się jak u mnie)
Zwróćcie uwagę na specjalne kamionkowe rondle i kopystkę do mieszania dochodzącego budyniu. Kiedy mam hipopotamię (hipoglikemię znaczy) i jestem daleko od domu, rozglądam się często w poszukiwaniu kunmińskiego budyniu, zwłaszcza gdy zaczyna się robić zimnawo. Za kilka yuanów (plus minus 10) mogę zanabyć wielgachny rondel przysmaku.
Jeśli chcecie zobaczyć, jak się go robi krok po kroku, zapraszam tutaj:
Najważniejsza różnica między polskim a kunmińskim budyniem to wykorzystanie mąki ryżowej zamiast skrobi ziemniaczanej, a także to, że tradycyjnie mąkę z cukrem rozrabia się wodą, nie mlekiem (choć oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby samemu używać wyłącznie mleka). Ja robię z mniej więcej pół litra mleka (jak mi się naleje albo ile mam w domu), 40-80 gramów mąki ryżowej (jak mi się sypnie) i kopiastej łyżeczki cukru.
Ostatnio zaczęły się jednak pojawiać stragany z nietradycyjnym budyniem, podanym na zimno, z różnymi dodatkami, o różnych smakach:
Trzy smaki podstawowe: mleczny, fioletoworyżowy i czekoladowy, są potem posypywane suszonymi owocami w proszku lub suszonymi płatkami kwiatów. Pycha, tylko dlaczego takie drogie? Za taką jedną malusieńką miseczkę można kupić litr mleka i tyle świeżych owoców, by sobie przyprawić budyń milion razy lepiej!
Ech, lenistwo naprawdę drogo kosztuje...
Nie o budyniu ale taka ciekawostka: https://www.youtube.com/watch?v=dA5BxXzd3Ac
OdpowiedzUsuńByło już na blogu: https://baixiaotai.blogspot.com/2020/08/pijane-tango.html :)
Usuń