Od ponad dekady tęsknię za prawdziwymi wietnamskimi kanapkami bánh mì. Próbowałam robić na bazie wietnamskich bułek dziabanych albo na bazie Wallmartowych bagietek, ale to było po prostu żenujące. Niestety, choć z Kunmingu do Wietnamu zaledwie paręset kilometrów, ewentualne wietnamskie knajpy pojawiają się tu bardzo sporadycznie i znikają, zanim się nimi nacieszę, bo mało który mieszkaniec Kunmingu ma tak ekstrawaganckie gusta. Tym bardziej spieszę się więc do nowej piekarnio-kanapkarni w samiuśkim centrum Kunmingu, po drodze z badmintona. Można tu dostać wrzecionowate bułki i wietnamskie bagietki, codziennie świeżo pieczone, można napić się prawdziwej wietnamskiej kawy, zaparzonej i podanej jak trzeba, no i - można zjeść prawdziwe wietnamskie kanapki ze świeżymi warzywami i może cokolwiek schińszczonym mięsem, ale jednak!
Tajfuniątku też smakuje :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.