W ramach wieczornej rozrywki obejrzałam serial o związku międzykulturowym, w którym rolę amanta zagrało azjatyckie ciacho - John Cho (OMG, jak bardzo w moim typie!) a amantki - biała. Niby nic nowego pod słońcem, prawda? Sama jestem w takim związku, a ZB i mnie różni zdecydowanie więcej, niż tylko grupa etniczna. A jednak - jest to kompletna nowość. Bo przecież w Holiłudzie Azjaci są mózgowcami, specami od IT, ewentualnie najlepszymi przyjaciółmi głównych bohaterów. Główna rola i to w komedii romantycznej?! Niesłychane!
Sam serial - cóż, widziałam lepsze, choć i ten ma momenty :) Ale przyjemnie było popatrzeć na to, co mimo wszystko rozkwita między bohaterami. Ja też mam takie mimo wszystko. I też rozkwitło ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.