Yacón, zwany również peruwiańskim jabłkiem ziemnym (a co z ziemniakami? I topinamburem?) to roślina uprawiana w Andach dla słodkich i chrupkich kłączy, które mnie osobiście wydają się bardziej podobne kłębianowi kątowatemu niż lotosowi, ale co ja tam wiem. Są słodkie dzięki inulinie, za to w liściach jest cukier zwany fruktooligosacharydem, który nie jest przyswajany przez organizm człowieka, w związku z tym słodką herbatkę z liści yacónu mogą pić nawet cukrzycy.
Wróćmy jednak do kłączy. Można je jeść na surowo, gotować, suszyć, przyrządzać z nich napoje, dżemy, soki, ocet, mąkę, czipsy i tak dalej. W Kunmingu są jednak sprzedawane w sklepach owocowych, więc domyślnie należy je spożywać na surowo.
Właśnie zabierałam się do kupna, a tu właścicielka straganu mówi: tylko pamiętaj, że ich nie można jeść, jeśli jadłaś już dziś cukier, miód, inne owoce i tak dalej. Bo ci zaszkodzi!
Kiwnęłam głową, ale nic nie powiedziałam. Rozumiem, że Chińczycy mają swoje teorie i tabu związane z chińskimi warzywami i owocami. Skąd jednak wzięli przesądy związane z produktem spożywczym, który do Chin przywędrował zaledwie parę lat temu?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.