Młoda dziewczyna twierdzi:
Będę umiała zapanować nad moim losem, żyć szczęśliwa. Szczęście jest walką osaczającą, grą w go.
Pewnie wszyscy młodzi tak mają. Nie wiedzą, jak wiele rzeczy nie zależy od nich. Zwłaszcza te związane z cierpieniem i bólem.
***
Matka mówi do syna:
Bez wahania umieraj za honor Cesarza, to droga twojego przeznaczenia.
Kultura, w której istnieją takie matki, powinna przestać istnieć.
***
Japończyk mówi do siebie:
Chińczyk i Chinka rozumieją się, zanim otworzą usta. Są nosicielami tej samej kultury, przyciągają się jak dwa magnesy. Jak mógłby kochać się Japończyk z Chinką? Nie mają ze sobą nic wspólnego.
Ciekawe, czy Japończyk z Chinką mają mniej wspólnego niż Polka z Chińczykiem, czy jednak trochę więcej? Różnice kulturowe to nie zawsze przeszkoda. Czasem są niezwykłą przyprawą.
***
Ojciec unosi się gniewem. Nie może znieść mojej obojętności wobec innych cywilizacji. Uważa, że taki egocentryzm kulturalny gubi Chiny.
I tu się zgadzam z ojcem. Egocentryzm kulturowy jest zresztą zgubny nie tylko dla Chińczyków. Każda osoba, która ma szczęście zetknąć się z inną kulturą powinna cieszyć się poszerzeniem horyzontów.
Niby książka o Chinach i trochę o miłości, ale dla mnie - głównie o różnicach kulturowych, o miłości w czasie wojny i o tym, że będąc żołnierzem nie można być dobrym człowiekiem. Główny bohater i tak nie jest aniołem, a przecież żeby ocalić resztki przyzwoitości musi zabić dwie osoby.
W ogóle, w książce nie ma ani jednej pozytywnej sylwetki męskiej. Są niezbyt różni od zwierząt. Dość ohydni. A kobiety - głupie, włącznie z główną bohaterką. Ale... jej wolno, bo jest nastolatką. Nastolatki są głupie z zasady.
Udręczyła mnie ta książka. Bardzo nieprzyjemna historia, opowiedziana w mięsisty sposób, a przez to - dla mnie ciężkostrawna. Ale - skoro skłoniła mnie do zastanowienia się nad kilkoma sprawami, to nie mogę uznać za stracony czasu poświęconego na lekturę. Może Shan Sa nie jest moją ulubioną chińską autorką... ale coś w sobie niewątpliwe ta proza ma.
W pierwszej chwili przeczytałam "przeprawą" zamiast "przyprawą", choć właściwie też by pasowało.
OdpowiedzUsuń