25 dzień w miesiącu = W 80 blogów dookoła świata, czyli blogerzy zafascynowani różnymi krajami i językami produkują się na mniej więcej wspólny temat. Dziś tematem jest "kawa czy herbata", a ja postanowiłam podejść do sprawy cokolwiek przekornie. To znaczy: Yunnan słynie (i słusznie!) z herbaty, przede wszystkim pu-er, zielonej i czarnej, a dla wszystkich normalnych Chińczyków herbata jest podstawowym napojem i jednym z siedmiu produktów niezbędnych do życia. Ja jednak o herbacie piszę tak często i dużo (mam nawet zakładkę herbata), że postanowiłam napisać o yunnańskiej kawie.
Dawno, dawno temu - bo w roku 1892 - francuscy misjonarze, którzy Yunnańczyków bardzo namiętnie nawracali, postanowili sprawdzić, czy uda im się szczęśliwie posadzić kawę. Udało im się, choć nikt by za to nie dał złamanego grosza, bo przecież spróbowali w stosunkowo mało zachęcającym pod względem pogody kawałku Yunnanu - między Chuxiongiem, Dali i Lijiangiem, czyli na znacznej wysokości i w dość surowym klimacie. Rejon tamten zamieszkują Yi, którzy tradycyjnie byli raczej myśliwymi względnie łupieżcami, a uprawą parali się dość sporadycznie i tylko z musu, dlatego dziwi mnie sukces Francuzów... Ale odbiegłam od tematu. Po co Francuskim misjonarzom uprawa kawy? Na własne potrzeby, oczywiście, bo w Yunnanie tego paskudztwa wtedy jeszcze nikt nie pijał. Stopniowo cała wioska zaczęła się zajmować uprawą i obróbką kawy; co więcej, zaczęli też ją pijać! Francuscy misjonarze byli, byli i zniknęli, a drzewka kawowe zostały. Zamiast je zmarnować, zaczęli miejscowi z nich korzystać - ponoć w wiosce Zhukula 朱苦拉 mieszkańcy od maleńkości uczą się pić kawę.
Takie były początki. Później bywało różnie - trudno podejrzewać, by za czasów rozmaitych wojen i innych rewolucji Yunnańczycy z wielkim przekonaniem próbowali uprawiać kawę. Jednak na przełomie XX i XXI wieku nie tylko jedna malutka wioseczka zajmowała się kawą. Introdukowano ją również w bardziej sprzyjających klimatycznie regionach Yunnanu - Xishuangbanna, Dehong, Simao, Baoshan i Lincangu. Sadzi się tam kawę arabską. Jak to w Chinach - od razu w hurtowych ilościach. Podobno w ciągu roku produkuje się w Yunnanie około sześćdziesięciu ton kawy. Jak na region słynący z herbaty to wcale nieźle, prawda?
Przykro mi jednak powiedzieć, że w mało którym sklepie znajdziemy ziarnistą bądź mieloną yunnańską kawę. Kawa owszem, jest, ale głównie rozpuszczalna, zazwyczaj w znienawidzonych przeze mnie opakowaniach typu 3 w 1, czyli z dodatkiem cukru i mleka... wróć! Czyli mleko w proszku i cukier z maleńkim dodatkiem rozpuszczalnej kawy. Czasem jest to nawet kawa smakowa - o smaku np... herbaty! :) Co jakiś czas można jednak znaleźć perełkę.
Czas jakiś temu trafiłam na produkt regionalny, który kocham. Ja w ogóle zazwyczaj kocham produkty regionalne, ale ten jest naprawdę wyjątkowy. Jest to yunnańska kawa produkowana przez firmę Hani Coffee. Hani to jedna z yunnańskich mniejszości etnicznych. Żyją sobie w górach i nie są zbytnio zainteresowani robieniem interesów, co zazwyczaj skrupulatnie wykorzystują napływowi Hanowie, czyli Prawdziwi Chińczycy. Działa to tak, że Hani pracują, a Hanowie zarabiają. Tym wspanialsza wydaje mi się firma Hani Coffee, która produkując wspaniałą kawę przy okazji zmienia życie Hani na lepsze. W wioskach, w które zainwestowali, oprócz kolejnych pól kawowych pojawiają się stopniowo szkoły, szpitale i ujęcia wody pitnej. Wozi się tam turystów - ale nie miliony, tylko małe grupki, żeby jeszcze dało się zobaczyć prawdziwie yunnańskie życie. Firma prowadzi blog, na którym informują inwestorów i sponsorów, jak spożytkowane zostały pieniądze. Wioski zmieniają się w dobrze prosperujące manufaktury kawowe, w których tubylcy są prawdziwymi kawowymi specjalistami.
I wiecie? Chociaż ta kawa jest cokolwiek droższa niż inne yunnańskie kawy, pijąc ją cieszę się nie tylko jej niepowtarzalnym aromatem, ale i tym, że część moich pieniędzy zostanie wydana na poprawę losu wspaniałych Hani.
Od jakiegoś czasu można się tej kawy napić w Salwadorze, jednej z najpopularniejszych "zachodnich" knajpek w Kunmingu.
Przyjeżdżając do Yunnanu pamiętajcie, że nie samą herbatą Yunnan stoi :) Poniżej linki, pod którymi czekają na Was wpisy innych blogerów językowo-kulturowych:
Austria: Herbata po austriacku
Finlandia: Suomika - Kahvia vai teetä? Czyli ciekawostki i słownictwo związane z kawą i herbatą
Francja: Madou en France - Kawa czy herbata, czyli zwyczaje śniadaniowe (i nie tylko) Francuzów; Moja Alzacja - Francuzi robią dobrą kawę, czyli Oh My Goodness café w Strasbourgu; Francuskie i inne notatki Niki - Francuska kawa, czyli kawa we Francji
Gruzja: Gruzja okiem nieobiektywnym - Kawa czy herbata, czyli co pić w Gruzji
Hiszpania: Hiszpański na luzie - Trzy kawowe napoje z Walencji
Kazachstan: Enesaj.pl - Historia herbaty w Kazachstanie
Kirgistan: Kirgiski.pl - Kirgiskie picie herbaty
Niemcy: Nauka Niemieckiego w Domu : Kawa czy herbata w Niemczech; Niemiecka Sofa - Kawa czy herbata? - garść ciekawych idiomów
Rosja: Blog o tłumaczeniach i języku rosyjskim - Herbata w literaturze rosyjskiej
Turcja: Turcja okiem nieobiektywnym - Kawa prawdę Ci powie
Tanzania/Kenia: Suahili online - Chai masala
Wielka Brytania: Angielska Herbata - Angielska herbata: historia obsesji i instrukcja picia; Angielski C2 - Wynalazek polskiego chemika a rozpustne five o’clock; English with Ann - Wariacje na temat kawy; English tea time
Jeśli też piszecie blogi kulturowe bądź językowe i chcielibyście dołączyć do naszej akcji, piszcie: blogi.jezykowe1@gmail.com
Kawa z Chin - brzmi to dla mnie dość dziwnie. Zaskoczyłaś mnie tymi informacjami.
OdpowiedzUsuńGdy pierwszy raz zobaczyłam pudełko podpisane "Yunnańska kawa", byłam tak zaskoczona, że z wrażenia zapomniałam kupić ;)
UsuńKawa ekspresowa "3 w 1" o smaku herbaty? Toś dowaliła... ale z chęcią bym spróbował, by później się chwalić, czego to ja nie spróbowałem, i mówić ludziom, jakie co cuda Ziemia nasza nosi. xD
OdpowiedzUsuńbrzmi dokładnie tak strasznie jak smakuje, ale szpan jest ;)
UsuńGdy byłam na rocznym stypendium, to nie kupiłam, za co plułam sobie w brodę. Tym razem, przy okazji wizyty w Yunnanie na pewno kupię! :)
OdpowiedzUsuńO, wracasz do Chin! Fantastycznie!
UsuńTak się zastanawiam, po co na litość boską tworzyć kawę o smaku herbaty??? Czyżby Chińczycy tak bardzo nie lubili pić kawy, że tylko zamaskowanie jej smakiem herbaty daje szansę na sprzedaż? Tylko czy nie lepiej wtedy po prostu wypić herbatę?
OdpowiedzUsuń:D Też nie wiem. Na pocieszenie: sprzedaje się tu też herbaty z mlekiem o smaku cappuccino :D
UsuńA taka przeciętna chińska krowa to pewnie daje herbatę zamiast mleka ;)
OdpowiedzUsuńO, jak by było fajnie :)
UsuńKawa o smaku herbaty to juz przegiecie? Po co? Ci ludzie od marketingu to maja czasem poprzestawiane w glowie:)
OdpowiedzUsuńAle tej kawy Hani chetnie bym sprobowala (poczatkowo myslalam, ze mowa bedzie o Kawie u Jakiejs Hani mieszkajacej w Chinach :)))
:D też mnie zastanawia celowość tworzenia takich smaków, ale - pewnie jest popyt, więc...
UsuńA na kawę do Hani bym się też wybrała, gdybym tu jakąś Hanię znała ;)
Piękna polityka firmy Hani, fajnie, że możesz ich wspierać jednocześnie ciesząc się smakiem dobrej kawy!
OdpowiedzUsuńPrawda? Z czystym sumieniem i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku zanurzam się w smaku kawy :)
UsuńFantastyczna historia! Też kupowałabym taką kawę, gdybym mogła pomóc innym. Ale kawa o smaku herbaty?! Horror!
OdpowiedzUsuń:D Chińczycy są mistrzami nietypowych smaków :)
Usuń