Był wczoraj, jak wszyscy wiedzą. Wszyscy też wiedzą, że kto jak kto, ale akurat ja jestem kuchara. Nie bacząc więc na problemy typu brak śmietany, usmażyłam półmisek faworków. Śmietanę zastąpiłam jogurtem, a cukier własnoręcznie zmieliłam na puder. W faworkach wszystko było tradycyjne. No, może poza tym, że ciasto kroiłam nożem do pizzy (polecam, świetny patent!), a faworki smażyłam w elektrycznym garze do huoguo, czyli gorącego kociołka :)Wyszły oczywiście inne niż w domu, nie takie dobre, nie takie kruche, ale - skoro ZB się w nich zakochał bez pamięci, to chyba nie są takie złe. A skąd wiem, że się zakochał?
Cóż.
Dzisiaj na półmisku smutnie leżą ostatnie trzy sztuki...
A jakiego alkoholu użyłaś?
OdpowiedzUsuńnalewki gruszkowej...
Usuń