Jak wiele chińskich osiedli, nasze również wyposażone jest w plac zabaw dla staruszków. Nie, nie dla tych, którzy zdziecinnieli. Są to po prostu zestawy przyrządów do ćwiczeń, obliczonych na poprawę koordynacji i umiarkowany wysiłek. Idealne dla takiej staruszki, jak ja.
Chodzę tam sobie kilka razy w tygodniu; spowszedniałam już staruszkom i młodym matkom. Jedyna grupa, która nigdy nie traci zainteresowania długonosą białaską to oczywiście dzieci.
Ćwiczę sobie spokojnie, słuchając muzyczki, ale i bezczelnie podsłuchując - z pełną premedytacją włączam muzykę na tyle cicho, żeby dało się słyszeć otoczenie. Dzieci pytlują.
-O, zobacz, tam jest obcokrajowiec!
-Skąd wiesz, że obcokrajowiec?
-Babcia mi mówiła, bo popatrz, ona ma białą skórę i jest gruba (żachnęłam się, ale w sumie...)
-Co ona tutaj robi?
-Nie wiem.
-To może zapytamy?
-No coś ty, zgłupiałeś? Do obcokrajowca nie można powiedzieć "ni hao", bo nie zrozumie, trzeba powiedzieć "halou", bo oni rozumieją tylko po angielsku.
Tutaj postanowiłam się włączyć. Zerknęłam na dziewuszkę, która uważa, że obcokrajowcy mówią tylko po angielsku i pytam nienaganną chińszczyzną: jesteś pewna?
Tak przestraszyłam biedne dzieciaki, że aż sobie poszły...
Właśnie ćwiczę Ni hao na Google Tłumacz i za każdym razem same głupoty mi wychodzą.Pewnie źle wymawiam :) Pozdrawiam. Marta
OdpowiedzUsuń:) w życiu będzie łatwiej :)
OdpowiedzUsuń