Chińska młodzież uwielbia anglicyzmy, wstawiane wszędzie. U nas też kiedyś tak było, teraz to zostało głównie ludziom, którzy nawet w języku ojczystym mają zbyt ubogie słownictwo, żeby wyrazić swoje myśli. Lub ich brak...
Wracając do tematu: Chińczycy posługują się znakami, nie alfabetem, dlatego ich "tłumaczenia" anglojęzycznych zwrotów to zbitki kilku znaków, które nie mają żadnego sensu po chińsku, odczytane głośno jednak naśladują angielską fonetykę. Tak jest na przykład z pozdrowieniem 哈嘍 halou, majcym udawać angielskie "hello".
Dziś trafiłam na śliczny kwiatek: 哦卖嘎 O mai ga! W dosłownym tłumaczeniu znaczy to:"O, sprzedają gęganie". Ale dla każdego młodego Chińczyka jest to to samo, co w naszym młodzieżowym slangu ponglishowym znaczy dzisiejszy tytuł postu - czyli Oh, my God!
Uwielbiam Chinglish :) Oczywiście, tylko wtedy, kiedy jest użyty z pełną premedytacją, nie wtedy, kiedy komuś się wydaje, że angielski naprawdę tak brzmi...
Wielki mi big dil !
OdpowiedzUsuń:D
UsuńWszak Chińczycy nie gęsi, a swój język mają - i sprzedają gęganie?!
OdpowiedzUsuń:)
Usuń