2012-12-16

apokalipsa

Wracam z targu, obładowana siatami. Półtorakilowe dzwonko nieznanej mi bliżej ryby, ziemniaki, naany, czosnek jednoząbkowy, imbir, cała masa różnych różności. Pani od mleka, ujrzawszy mnie, zapytała, czy aby na pewno chcę sobie jeszcze do siat władować mleko - ale cóż, weekend, pieczenie ciasta, bez mleka nie da rady. Pani się przygląda i pyta z dużym niedowierzaniem, czy umiem gotować. Głupia małpa, to, że ZB gotuje we wszystkie robocze dni tygodnia nie wynika z moich dwóch lewych rąk ani z lenistwa, tylko z tego, że on w tygodniu nie pracuje, grrr...
Biorę mleko i idę, ucieszona bliską perspektywą spoczęcia na kanapie w salonie. Okazało się, że jeszcze sporo mnie czeka.
Babcia Guo z parteru przechwyciła mnie tuż za mleczarzem.
B: a bo Ty mieszkasz w naszym bloku!
Ja: (cóż, nie dało się zaprzeczyć ani uciec, więc potwierdzam)
B: co, gotować będziesz?
Ja (przez chwilę miałam wrażenie, że te baby się naprawdę na mnie uwzięły; ja NAPRAWDĘ potrafię gotować, co one się tak dziwią?!): tak, jak zwykle w weekendy.
B: Aha. A jesteś chrześcijanką?
Ja (mimo wszystko zaskoczona, że towarzyska konwersacja o kolacji nagle zmieniła kierunek na teologiczny, zgodnie z prawem, że za każdym razem mówię na ten temat co innego, tym razem odpowiedziałam): nie.
B: Niemożliwe!
Po kilku sekundach milczenia, kiedy się zorientowałam, że babcia czeka na reakcję, potwierdziłam, że jednak możliwe.
B: Ale przecież wy, biali, wszyscy jesteście wierzący!
Ja: niby dlaczego?
B: bo to od was przyszło chrześcijaństwo!
Ja: no niby tak, ale w młodszych pokoleniach to już różnie bywa.
B: A to źle, moje dziecko, bardzo źle.
Ja: Dlaczego?
B: Bo przecież niedługo będzie koniec świata, apokalipsa i wtedy ci, którzy nie wierzą, pójdą do piekła!
Ja: Naprawdę?
B: Tak, moje dziecko! Uwierz, póki czas, trzeba wierzyć, koniec świata blisko, trzeba wierzyć!
Ja: Ale to nie jest takie łatwe tak nagle sobie w coś uwierzyć.
B: Dasz radę, widzę to w Tobie, widzę, że uwierzysz.
Ja: Jak to? To widać?
B: No przecież jesteś biała!

4 komentarze:

  1. Dasz radę uwierzyć złota Natalio.Uwielbiam spotykać takie typy.Ciekawa jestem czy ona była zakręcona,czy wierzyła w to co mówi?Czytam blog~jestem już w lipcu 2007.Bardzo się cieszę ,że jesteś z Krakowa.Nie wiem czy Ci doniesiono,że prawie wszystkie autobusy i tramwaje w Krakowie od 17 listopada jeżdżą gdzie indziej .Aby dojechać tam gdzie przedtem jechałaś jedną linia, musisz się 10 razy przesiąść/to wszystko dla pasażera wygody i ,żeby było szybciej/.Jak będziesz wracać ,to zaopatrz się w przewodnik po swoim mieście.Pozdrawiam Noneczka

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy wierzyła, ale była bardzo przekonująca :)
    Jestem z Krakowa - ale tylko trochę. To znaczy, spędziłam tam całe dorosłe życie, którego nie spędziłam w Azji, ale nie stamtąd pochodzę. A po Krakowie zazwyczaj chodzę na piechotę albo jestem podwożona :) I całe szczęście, boby mnie piorun chyba strzelił...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam jeszcze jedno pytanie.Czy książka "Symbole chińskie"jest napisana językiem naukowym ,czy jest przystępna dla osoby, która interesuje się tematem Chin i troszkę już na ten temat przeczytała ,a chce ciągle więcej i więcej wiedzieć o tym kraju.Czytając o tym kraju, wpadam w zupełnie inne klimaty/chodzi o moje wnętrze, czuję się jak ćpun(chociaż nigdy nie ćpałam)/.Dlatego jeżeli pozwolisz to będę Ci zadawać mnóstwo pytań.Jeżeli możesz to poleć mi jakieś filmy chińskie z polskim lektorem lub napisami.Pozdrawiam Noneczka

    OdpowiedzUsuń
  4. Symbole chińskie są napisane encyklopedycznie - nie naukowo i nie beletrystycznie, coś pomiędzy. Dość łatwo :) Pytaj, proszę. :) Ale filmów z polskimi napisami od bardzo dawna nie oglądam, więc nie pomogę :(

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.