Z okazji uroczystej kolacji bardzo ładnie się ubrałam. Niech sobie mój mąż przypomni, że kocha mnie nie tylko za cudowny charakter, hue hue hue. Wyeksponowałam, co trzeba, a na widok męża przybrałam nawet odpowiednią pozę. No co, niech ma! Raz do roku mogę się poświęcić.
A jemu zaświeciły się oczy, ale powiedział, żebym może jednak zostawiła te pozy na później - w końcu w drugim pokoju jest Tajfuniątko. Po czym westchnął po kunmińsku: 饱死眼睛饿死雀: oczy obżarły się na śmierć, a wróbel umarł z głodu. Wróbel to kunmińska wersja tej części ciała, która i w Polsce jest ornitologiczna. Tak kunmińczycy mawiają, gdy można sobie tylko popatrzeć...
PS. Dzisiejszy wpis sponsorują cynowe gody.
Gratulacje !!
OdpowiedzUsuńdziękujemy!
UsuńJeszcze mówią, że lepszy Wróbel w garści niż gołąb na dachu, ale nie wiem, czy w Chinach jest też takie przysłowie i w ogóle jak by się to miało mieć... ;) Gratuluje i cieszę się - jak zawsze
OdpowiedzUsuńWróbel w garści oczywiście lepszy od gołębia, nawet jeśli Chińczycy o tym nie wiedzą ;)
UsuńWszystkiego najlepszego, wielu lat w miłości! Gosia z Mazur
OdpowiedzUsuńdziękujemy!
Usuń