W połowie września zaczął się całkiem nowy etap w moim życiu. Znalazłam pracę, która nie koliduje ani z opieką nad Tajfuniątkiem popołudniami i w weekendy, ani z badmintonem, w którego nadal gram trzy razy w tygodniu, za to zabrała mi wszystkie resztki wolnego czasu. Pieniądze się przydadzą, jak to z pieniędzmi bywa. A sama praca to opieka nad 2-3-letnimi maluszkami w żłobko-przedszkolu na tyle małym, że głowa nie pęka od hałasu. Na razie jest ok; zapomniałam już, jak to jest być bardzo zajętą, ale powoli wchodzę w ten tryb życia. Jakoś nagle zupełnie nie mam problemu z zasypianiem koło dziesiątej i spaniem spokojnie do rana; rzuciłam też kawę, bo nie mam na nią czasu ani możliwości cieszenia się nią.
Na razie podpisałam umowę na niecały rok; później się zobaczy, czy będziemy z siebie nawzajem zadowoleni i czy nie pojawi się na horyzoncie coś jeszcze innego. Nie tęskniłam za pracą jako taką. Ale przyjemny szelest w kieszeni jest dość istotny, a poza tym zaspokajam tęsknotę za małym dzieckiem. A nawet za bandą małych dzieci. Niektóre z nich już mnie pokochały, więc jest nam razem coraz przyjemniej. Oby już tak zostało! Po pracy albo pędzę na badmintona, albo powoli pedałuję w stronę domu i przygotowuję się do Tajfuniątkowej polskiej szkoły. Mamy nauczanie zintegrowane plus angielski i musimy na to poświęcić codziennie koło godziny-półtorej, ale ja trochę więcej, ponieważ jeszcze trzeba podrukować karty pracy i tak dalej. Potem jeszcze szybka kolacja, jeśli zdążymy, to jeszcze film, basen czy rower. Obowiązkowo przed spaniem książka po polsku. Ogarnięcie rzeczy na drugi dzień - no i właściwie tyle. W przelocie zdążę jeszcze coś przeczytać, maznąć ścierką czy mopem, zebrać pranie, które zaczęło zalegać w stertach, skrobnąć do przyjaciół czy kilka słów na blog. Weekendy mają być przyjemnością, więc będziemy wymyślać coś na miarę naszych możliwości.
Znów więc przyszedł czas na zaglądanie w blog z rzadka. Ech, cóż bym dała, żeby teraz wziąć w użytkowanie cały ten czas, który zmarnowałam we wczesnej młodości!
Pomyślności wszelkiej w pracy z maluszkami🌼Nie tak często, ale zawsze z przyjemnością czytam, co u Państwa slychac
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńDasz radę. Kto jak nie Ty? Całujemy Ciebie i Joasieńkę. Pozdro dla pana małża.🥰
OdpowiedzUsuńDzięki :) Też mam nadzieję, że dam radę :)
UsuńWszystkiego najlepszego w nowej pracy! Będę czekać mimo wszystko na wpisy ❤️Pozdrawiam serdecznie całą rodzinkę z Mazur, Gosia
OdpowiedzUsuńNa pewno co jakiś czas będą się pojawiać :) Pozdrawiamy równie serdecznie :)
UsuńTrzymam kciuki aby wszystko ulozylo sie jak najlepiej dla Ciebie/ dla Was
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! (nie wiem, dlaczego umknął mi ten komentarz)
UsuńBędzie dobrze. Uściski! Agata
OdpowiedzUsuńno pewnie, że będzie :)
Usuń