Na dziś piękne słówko.
霽 [霁] jì - to wtedy, gdy niebo wypogadza się po deszczu lub śniegu. Cząstką semantyczną jest tu oczywiście 雨 deszcz. Możemy więc elegancko powiedzieć na przykład 天开霁了 - czyli po prostu: rozpogodziło się albo 雨霁了 - przestał padać deszcz - czy też 雪霁了 - przestał padać śnieg. Co jednak najpiękniejsze, użyty może być również do opisu kondycji człowieczej. Jeśli powiemy 霽顏 [霁颜] jìyán czyli dosłownie: rozpogodzić twarz, to mamy na myśli uspokojenie się po wybuchu gniewu, opanowanie emocji (zazwyczaj złych) i "zniknięcie" ich z twarzy. Oczywiście - nikt nie wie, czy aby serce nie gorzeje gniewem tak samo, jak wcześniej, jednak twarz się wypogadza.
Być może dawniej powiedziałabym: jakie to chińskie! Emocje to utrata twarzy, więc nawet jeśli pałamy gniewem, mamy nie zdradzać emocji, żeby wyjść z niekomfortowej sytuacji z twarzą. Dziś powiem tak: zapanowanie nad mimiką niekoniecznie jest oszustwem. Czasem jest po prostu pierwszym krokiem do zapanowania również nad swoim wnętrzem i oczyszczeniem go ze złych emocji. Być może dawniej wykrzyczałabym każdy swój gniew i ból. Nie ufałam ludziom, którzy do życia podchodzili na chłodno, zamiast wpadać w euforię, a potem w czarną rozpacz. Jak można nie okazywać emocji? Przecież one służą właśnie do okazywania!
Na ile moje własne uspokojenie się i próba wypogodzenia gradowych chmur, które czasem gromadzą się na moim czole wynikają z przebywania między Chińczykami, a na ile po prostu z dojrzewania? Coraz chętniej usuwam z mojego otoczenia ludzi, którzy nie potrafią kontrolować swojej złości ani opanować agresji. Mam słabe serce i nerwy w fatalnym stanie; tylko spokój jest mnie w stanie uratować. Kiedy ktoś na mnie krzyczy, nie jestem w stanie spać ani uspokoić skołatanego serca bez uciekania się do pomocy środków farmakologicznych. No i jest jeszcze Tajfuniątko, któremu chcę oszczędzić strachu przed furią, złością, krzykiem, awanturami. Więc usuwam się z nerwowych sytuacji i odsuwam od siebie ludzi, którzy sprawiają, że nie mogę zasnąć, że nie mogę jeść przez ściśnięty żołądek, że nie mogę myśleć o tym, jaki świat jest piękny. I nie, nie czuję, że mój świat jest przez to uboższy; wręcz przeciwnie!
Żałuję, że nie zaczęłam tego robić dwadzieścia lat wcześniej.
Dziś, w Międzynarodowym Dniu Bez Przemocy, życzę Wam, żebyście nie czekali tak długo.
E tam ... :) Skrajne emocje... jak najbardziej nalezy opanowywac, ale ogolnie one z nas wylaza. To jestesmy my. Emocje sluza komunikowaniu sie. Emocje wychodza z nas w naszej mowie ( musimy sie ich jakos ze srodka pozbyc, bo kumulowane zabijaja)- dla mnie mowa to pewne zrodlo oczyszczania . Na zasadzie, ze musimy sie wygadac bo inaczej pekniemy - od wewnatrz nas rozsadzi. Przeciez bardzo czesto terapeuci wszelacy ucza "spuszczania" gwizdka emocji poprzez wyartykulowanie jej.
OdpowiedzUsuńPamietam jak mnie terapeutka kiedys , jako mloda dziewczyne- kobiete uczyla mowienia "pieprze to", a nawet wykrzyczenia tego gdzies w kosmos:)
No i druga sprawa.... bez emocji jestesmy nudni, nijacy... wyobrazilam sobie aktora, ktory bez jakiejkolwiek mimiki. sladu emocji na twarzy gra swa role:))
Problem tylko w tym aby zylmi emocjami nie dobijac otoczenia:))
Ale ogolnie emocje ( nawet owe lekko negatywne) i ich okazywanie jest git:))
Nie mam nic przeciw emocjom samym w sobie. Nie mam też nic przeciw ich okazywaniu... byle z umiarem. Krzyczenie w kosmos - świetne. Aktor niech sobie przeżywa całą skalę - chętnie pooglądam. Z daleka. Z bliska za to nie mam ochoty ani zdrowia na to, by być odbiorcą tych złych i (dla mnie) niepotrzebnych.
UsuńAle przeciez nasi najblizsi nie zawsze maja super emocje i my tez nie zawsze w skowronkach jestesmy. Nasi najblizsi sa dla nas rowniez dostarczycielami niewlasciwych emocji . Nie chciec ich to my sobie mozemy, ale zycie jest zycie...
UsuńMoze i mozna tak po buddyjsku . Na zasadzie, ze dzieciak trzaska nam drzwiami, wyje jak syrena alarmowa, a my na spokojnie -ziewajac - przechodzimy nad tym do porzadku dziennego.
Kiedy mi corka zaczela dojrzewac to emocjonalnie w domu lekko nie bylo. A przeciez najblizszych nie wypusci sie w kosmos... nie da rady wziasc od nich dluuuugasnego urlopu. Trzeba czasami znosci.
Mysle, ze oni nas , z naszymi emocjami, musza tez znosic.
I zaznaczam, ze nie chodzi mi o patologiczne sytuacje emocjonalne, w ktorych facet tylko drze morde na bliskich. Ona tylko beczy i ma kwasna mine.... dzieciaki gdzies w kacie sie tluka etc...
Myślę, że dla każdego granica tego, kiedy emocje są jeszcze zdrowe, a kiedy są już patologiczne, przebiega gdzie indziej. O ile doskonale rozumiem, że dzieci (młodzież też się pod to łapie) nie potrafią swoich emocji kontrolować, o tyle dziwią mnie dorośli, którzy wyżywają się na innych.
Usuń